PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Rynek filmowy: Rozmowa z Tomaszem Dąbrowskim, kierującym FIlm Commision Poland
Proszę o podsumowanie pierwszego etapu pracy. Co się udało zbudować do tej pory?
Udało się niewątpliwie zbudować dobry zespół i nawiązać owocną współpracę z najważniejszym polskimi instytucjami branży filmowej – PISF, SFP, KIPA. Za sprawą nie tylko naszych działań, ale całego szeregu zjawisk i wydarzeń, Polska wróciła na filmową mapę Europy. Tu nie chodzi tylko o bardzo dobre polskie filmy, nagradzane i rozpowszechniane za granicą, ale także o coraz lepiej funkcjonujących polskich producentów. Wielu z nich ma świadomość, że kontakty z partnerami zagranicznymi dają możliwość profesjonalizacji, podnoszenia poziomu i rozwoju własnych projektów, firm, a w konsekwencji całej branży. I to jest dla nas kluczowa kwestia. Zrealizowane w Polsce w zeszłym roku duże projekty filmowe są potwierdzeniem, że jako sektor filmowy jesteśmy w stanie sprostać najwyższym wymaganiom w poważnych międzynarodowych produkcjach.

Które z nich może pan nazwać krokami milowymi?
Kroki milowe to może za dużo powiedziane. Ale myślę tu o realizacji filmu Kick w maju 2014 roku w Warszawie, wielkiej bollywoodzkiej produkcji, która osiągnęła w zeszłym roku w Indiach drugi wynik box office’owy. Tytuł ten zdobył także czwartą pozycję w światowym box office’ie filmów indyjskich. Było to potężne wyzwanie, podobnie zresztą jak japoński film Persona non grata.  Na początku jego producenci wybrali Litwę, która jest nowym celem filmowych wędrówek, a to za sprawą ulg podatkowych w wysokości 20 procent. Mimo takiej konkurencji polski partner, w tym wypadku Akson Studio, zaproponował serwis na bardziej korzystnych warunkach finansowych. Wybór padł więc na Polskę, zrealizowano 41 dni zdjęciowych. Producenci japońscy byli bardzo zadowoleni z tego, co spotkali w naszym kraju zarówno pod względem lokacji, jak i profesjonalizmu polskich twórców. To dobry pomysł na przyszłość i obiecujące otwarcie nowego rynku.
Nie możemy także zapominać o najbardziej prestiżowej produkcji z nich wszystkich, a więc filmie Stevena Spielberga, do którego zdjęcia realizowano jesienią we Wrocławiu. Mógłbym także wymienić liczne inne produkcje, na przykład indyjskie, lokowane w Krakowie, Książu i w Kozłówce. Myślę, że mamy obecnie do czynienia ze zwiększonym zainteresowaniem, jeśli chodzi o projekty międzynarodowe i wydatki zagraniczne na terenie Polski. A o to przecież nam chodzi.

Dlaczego Bollywood tak chętnie produkuje filmy w Polsce?
Najpierw trzeba zrobić jeden, drugi, trzeci czy czwarty projekt, aby zdobyć zaufanie. Za tym sukcesem i zaufaniem stała na początku, o czym należy pamiętać, także polityka regionu, tworzenie sprzyjającego otoczenia dla przemysłu filmowego, kuszenie naszymi nieodkrytymi jeszcze lokacjami. Dzięki wsparciu Krakowa i województwa małopolskiego udało się stworzyć specyficzną, przyjazną atmosferę. Region i producenci pozyskali partnerów, którzy widzą w Polsce przestrzeń do długofalowej, konsekwentnej współpracy. Pamiętajmy także, że firma Film Polska, którą znamy dzisiaj jako partnera w produkcji bollywoodzkich hitów, wcześniej z sukcesem realizowała dla indyjskiego rynku wiele zleceń reklamowych. Stałe budowanie wiarygodności i skuteczności, w połączeniu z profesjonalnym podejściem, przynosi nam skutki w postaci zwiększonej uwagi międzynarodowej, którą dzisiaj odczuwamy. Specyfiką Bollywood jest to, że lubi robić swego rodzaju „najazdy” na określone państwa europejskie, kierując się pewną modą na lokacje. Wiele zdjęć umiejscawiano do tej pory w Szwajcarii czy Austrii, którym również udało się stworzyć dobre warunki dla rynku indyjskiego, rozumianego zresztą szerzej niż tylko Bollywood. Hindusi doceniają także dobre warunki finansowe. Z drugiej strony my też musimy mieć świadomość, że to może być tylko faza, czasowy efekt sukcesów wyprodukowanych tutaj filmów. Dlatego też należy jak najlepiej wykorzystać pojawiające się możliwości.

Czy można zaryzykować tezę, że naszą wiarygodność koproducencką podniósł sukces Idy, a także wcześniejszych filmów, które trafiły na międzynarodowe ważne festiwale i do dystrybucji?
W przypadku Bollywood nie ma to raczej znaczenia, natomiast w przypadku współpracy z Europą Zachodnią i resztą świata –  bardzo duże. Widać zainteresowanie Duńczyków – Zentropa koprodukowała ostatnio z Polską film The Model, wyczuwamy także pewne drgnięcie we Francji. Ostatnio uznani francuscy producenci zdecydowali o ulokowaniu całości zdjęć do filmu Niewinne Anne Fontaine na Mazurach. Obecnie prowadzimy m.in. rozmowy z Amerykanami na temat ciekawej produkcji historycznej i poszukujemy lokacji do następnej francuskiej produkcji. Jeśli jeszcze polskim partnerom uda się z sukcesem zrealizować w Polsce najnowszy projekt Romana Polańskiego, znajdziemy się w innej lidze. To są powody pojawienia się pozytywnej energii wokół polskiej kinematografii, ale także skutecznej komunikacji i samoświadomości polskich filmowców. Sukces Idy podczas Europejskich Nagród Filmowych i Oscarów jest dowodem na to, że polscy twórcy są poważnymi partnerami na rynku międzynarodowym. Nasi reżyserzy i producenci wciąż udowadniają, że mogą coraz więcej. Ten potencjał musimy tylko skutecznie zdyskontować.
  
Jakie czynniki zadecydowały o ulokowaniu zdjęć do filmu Spielberga we Wrocławiu?
Dla producenta DreamWorks oraz wytwórni Babelsberg, która pełniła funkcję koproducenta St. James Place, głównym powodem realizacji zdjęć było znalezienie we Wrocławiu odpowiednich lokacji przypominających Berlin lat sześćdziesiątych oraz wsparcie po stronie miasta i tamtejszej komisji regionalnej, z Rafałem Bubnickim na czele. To było decydujące. Stały za tym także kwestie finansowe, a należy zaznaczyć, że zdjęcia należały do szczególnie wymagających. Nie obyło się co prawda bez trudnych sytuacji spowodowanych wyborami samorządowymi w tym samym okresie oraz napastliwym zachowaniem niektórych mediów, ale same zdjęcia zakończyły się sukcesem i jest to niewątpliwy powód do zadowolenia.

Dotknę tu sprawy, jak sądzę, kluczowej dla Film Commission Poland. Wszyscy wiemy, że choć system  finansowania zapewnia stabilność PISF, to rozpaczliwie brak nam innych, przewidywalnych instrumentów...
Wszystkich, którzy zwracają się do nas z pytaniem o wsparcie finansowe informujemy, jakie instrumenty istnieją po polskiej stronie. I faktycznie, często pojawia się problem, że nadal brakuje nam w Polsce zachęt finansowych, ale mam nadzieję, że ten rok przyniesie nową dyskusję w tym temacie. Nie bez powodu PISF przygotowuje raport z przykładami dobrych rozwiązań europejskich oraz propozycjami zmian w polskim systemie podatkowym, które mogłyby zwiększyć naszą atrakcyjność i przyciągnąć duże produkcje zagraniczne. Taki nowy dyskurs publiczny jest niezbędny. Bez zachęt trudno jest nam konkurować, a przecież produkcja filmowa to naprawdę ta część sektorów kreatywnych, która może generować wartość dodatnią do polskiego PKB. Francja, Niemcy, Wielka Brytania i kraje naszego regionu, jak Węgry i Czechy, już od dawna korzystają z takich rozwiązań. Celem tego typu działań jest głównie poprawa warunków ramowych rozwoju sektora filmowego oraz utrzymanie i promocja międzynarodowej konkurencyjności polskiej branży z uwzględnieniem długoterminowych efektów ekonomicznych. Polska traci bez tych rozwiązań. Byłoby dobrze to zmienić.

Jaki jest katalog podstawowych narzędzi, którymi posługuje się na co dzień komisja?
Podstawowym źródłem wiedzy jest nasz „Production Guide”. Kolejne papierowe wydanie przewodnika będzie odchudzone. Natomiast cała pozyskiwana przez nas wiedza jest stopniowo umieszczana na stronie internetowej, która, co zauważyliśmy, odnotowuje coraz więcej wejść z Europy i USA. Ale funkcjonowanie komisji filmowej polega nie tylko na przygotowaniu strony, przewodnika, czy aplikacji mobilnej, ale także na stopniowym rozszerzaniu tych narzędzi: dodawaniu do bazy nowych lokacji, partnerów, producentów. Bardzo ważnym elementem są nasze działania z PISF na targach w Cannes czy Berlinie i podczas innych imprez filmowych. Pod koniec 2014 roku namówiliśmy paru producentów, żeby udali się z nami na rozpoznanie rynków skandynawskich. Wybraliśmy się wspólnie do Tallinna na Baltic Event. W mojej ocenie to kierunek nadal zbyt mało eksplorowany i wykorzystywany. A więc networking, a poza tym skuteczna komunikacja, konsekwentne odpowiadanie na zapytania. 

Czyli po prostu odbieranie korespondencji?
Tak! Tyle i aż tyle. Niedawno na przykład dostaliśmy zapytanie z Indii o możliwość realizacji dwóch piosenek w polskich górach. To mało? Nie, to blisko 20 dni zdjęciowych oraz fundusze wydane w Polsce. I choć naszym głównym instrumentem jest firmowy „Production Guide”, ważne jest, aby do każdego kierować zindywidualizowaną ofertę. Taką oto, w której do konkretnego projektu możemy wskazać potencjalnych partnerów lub koproducentów oraz zaoferować lokacje, które nawiązują często do przesłanych referencji. W tej sytuacji kluczowym partnerem są komisje regionalne, które w takim przypadku niezawodnie proponują swoje narzędzia i współpracę ze swoimi producentami. Nasza praca z nimi rozwija się bardzo dobrze, a najbardziej aktywnie wspierają nasze działania komisje z Wrocławia, Łodzi, Krakowa oraz miasto Gdańsk. Taki efekt synergii to sprawa nie do przecenienia. Także dzięki współpracy z komisjami udało się w zeszłym roku ulokować w Polsce japońską produkcję.

Czyli ważny jest brak rutyny, automatyzmu?
Absolutnie tak. Otwarta komunikacja i daleko posunięta elastyczność.


Anna Wróblewska
Magazyn Filmowy SFP 43/2014
  22.07.2015
fot. Archiwum Film Commission Poland
Polsko-Niemiecki Fundusz Co-developmentowy w pigułc
Poznań: fundusz filmowy i film commission
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll