Na planie „Chce się żyć” Macieja Pieprzycy
W planach ma ekranizację „Dzienników” Tyrmanda, myśli też o ekranizacji „Złego”. Po debiutanckich „Drzazgach” Maciej Pieprzyca długo zabiegał o możliwość ponownego wejścia na plan. Od kilkunastu dni realizuje swój drugi film kinowy, „Chce się żyć”, na podstawie własnego scenariusza. Historia niepełnosprawnego chłopaka nie będzie jednak smutną, ponurą opowieścią, naznaczoną ciężarem poruszanej tematyki. Ta dramatyczna sytuacja będzie mieć pozytywny wydźwięk – zapowiada reżyser.

Plan filmowy - to godzenie się na bezproduktywny upływ czasu. Bezproduktywny jednak tylko pozornie. W przypadku obrazu Macieja Pieprzycy od pierwszej próby, pierwszego dubla czuje się szczególną kondensację emocji, temperaturę charakterystyczną dla teatralnego spektaklu. To nie tylko kino, to historia, której doświadcza się już na etapie jej powstawania. Właśnie na planie.


Dawid Ogrodnik na planie "Chce się żyć", fot. Artur Cichmiński

- Nie wiem, co się dzieje, to po prostu samo płynie. Jest tyle impulsów, uwagi, koncentracji, improwizacji. Nie ma rzeczy ustalonych. Jest jakaś choreografia, jakieś miejsce, ale poza tym idzie to na swój sposób. Uwielbiam coś takiego. Zdarza się, że scena się kończy, a my gramy dalej – mówi grający Mateusza, Dawid Ogrodnik.

„Chce się żyć” to historia opowiadana na przestrzeni kilkudziesięciu lat.  Mateusz jest osobą, która choruje na czterokończynowe porażenie mózgowe. - To autentyczna postać mieszkająca, na co dzień w zakładzie w Międzylesiu – tłumaczy aktor. - Rolę tę budowałem na kompilacji trzech osób - Przemka, Szymona oraz Sebastiana. Jest w niej dużo Przemka, na którego historii został oparty scenariusz, ale spora część psychiki jest też z Szymona. On z kolei wciąż mieszka z rodziną, ma brata bliźniaka. Jego relacja z bliskimi, te silne uczucia mają też odbicie w filmie – dodaje.

- Moja przyjaciółka, reżyserka Ewa Pięta nakręciła kiedyś dokument „Jak motyl”. Opowiadał o chłopaku uznanym za roślinę, jednak po latach okazało się, że jest sprawny intelektualnie. To był piętnastominutowy obraz. Potem Ewa zmarła, ja zaś, po paru własnych projektach, nosiłem się z zamiarem zrobienia filmu kameralnego. Ten pomysł dojrzewał we mnie przez kilka lat i teraz do niego wróciłem – wyjaśnia Maciej Pieprzyca.

Temat trudny, być może nawet kontrowersyjny, na pewno wymagający. Jak dotrzeć do widza, jak przekazać mu swoje przemyślenia?

- To kwestia doświadczenia. Traktuję ten zawód przede wszystkim rzemieślniczo. Na przykład ilość dubli – przepraszam, że to spłaszczam, ale to sprawa treningu, również emocjonalnego. Podejrzewam, że niektórzy są w stanie się szybko z tego oczyścić, ale na przykład młodszym aktorom wyjść z tego może być już trudniej. To jest bardzo indywidualna sprawa, na którą nie ma jednej recepty – zdradza Dorota Kolak, grająca matkę Mateusza.

Tym młodszym aktorem jest właśnie Ogrodnik, który tworzy niezwykłą, sugestywną i zarazem wzruszającą kreację. Jestem za młody, nie mam doświadczenia. - Jeśli nie ma się na coś sposobu, to robi się tak, jak podpowiada intuicja. A ta mówi - nie zastanawiaj się, rób jak czujesz. Jak się zaczniesz zastanawiać i kombinować, nie przeniesiesz się w tamtą rzeczywistością, co jest dla mnie trochę bez sensu. Patrząc na Dorotę Kolak i na to, co ona robi na planie, mam nadzieję, że z czasem też będę umiał pewne rzeczy rozdzielić. No, ale najpierw trzeba swoje przeżyć, swoje przejść – podkreśla Ogrodnik.


"Chce się żyć" fot. mat. producenta

Trudnej i wymagającej problematyki filmu nie boi się i nigdy się nie bał reżyser. - Jako twórcy musimy zaufać swojej intuicji, dać się jej poprowadzić. Intuicyjnie czułem, że jest to materiał na duży, dobry film, na ciekawą historię, która zainteresuje widzów. Gdybym kierował się opiniami producentów, których próbowałem tym projektem zainteresować, a oni go odrzucili, ponieważ pokazywałem świat osób niepełnosprawnych, to faktycznie nigdy bym się za niego nie zabrał. Argumentowali, że nikt nie będzie chciał tego oglądać, że polski widz jest nietolerancyjny, nie polubi takiego bohatera. W końcu znalazłem producenta, który naprawdę przejął się tym scenariuszem, i bardzo szybko ruszyliśmy ze zdjęciami – wspomina Pieprzyca.

Opowieść o Mateuszu ma być pozytywna, a nie przytłaczająca. Przede wszystkim jednak wiarygodna i prawdziwa. Taka, która poruszy, w której dostrzeżemy drugiego człowieka. - Maciek w okresie przygotowawczym zaprowadził mnie do rodziny z niepełnosprawnym dzieckiem. Była to wizyta, której się bałam. Potem okazało się, że potrafię z nimi rozmawiać, przełamać w sobie lęk. Na tym to właśnie polega, na przełamaniu w sobie tego strachu. Trzeba chcieć wejść w ten świat i spróbować go poznać – wspomina dziś Kolak.

- W tym zupełnie innym świecie ludzie inaczej odbierają świat. Dla całej reszty, ich reakcje, wyglądają na nielogiczne czy po prostu ułomne. Tymczasem jest to tylko inna forma, inny przekaz tej samej myśli. Często sam nadawca sygnalizuje ją ze sporym opóźnieniem. Jest to całe spektrum zachowań. Taka osoba jak Mateusz  pozostaje intelektualnie sprawna. To niesamowite doświadczenie. Ktoś cię przekonuje, że ten chłopak normalnie myśli, wszystko rozumie, ale ty stając przed nim, nie potrafisz w to uwierzyć. Dopiero biorąc kartki do ręki i zaczynając z nim rozmawiać można to zauważyć – kontynuuje Ogrodnik.

- Jest w tym jakaś szlachetność. Życie to nie tylko chwile smutne, ale i nie tylko wesołe. One się ze sobą mieszają. Nie jest proste to pokazać, wyważyć. Na pewno łatwiej nakręcić dramat, niż komedię. Staramy się mimo wszystko opowiedzieć tę dramatyczną historię z elementami humorystycznymi. Przepleść ciężkie momenty w życiu naszego bohatera, żartobliwymi. Myślę, że jest to dobry pomysł i oby nam się to udało – konkluduje Pieprzyca.

Na planie „Chce się żyć” nie sposób pozostać obojętnym na sposób budowania roli przez Dawida Ogrodnika. Ten chłopak pozostaje Mateuszem przez cały czas trwania zdjęć. Nie wychodzi z roli nawet wtedy, kiedy kamera przestaje pracować. Dawid „wyłączył” siebie i stał się graną przez siebie postacią.


Dawid Ogrodnik na planie "Chce się żyć", fot. mat. producenta

- Dostałem tę rolę i zrobiłem to, co trzeba. Diametralnie zrezygnowałem ze wszystkiego. Zamknąłem się w mieszkaniu i nie wychodziłem z niego przez półtora miesiąca. Miałem kontakt tylko z rodziną. Poza tym odchudzałem się, był też wózek, lustro i tak od rana do wieczora. Miałem treningi z dietetykiem, aby mieć nad wszystkim kontrolę, i z mimem Bartkiem Ostawczukiem. To właśnie podczas zajęć z ni, coś pękło. Któregoś dnia ujawniła się we mnie ta niepełnosprawność oraz psychika tej postaci. To było dziwne i niezwykle emocjonujące. Chciałem coś schwycić i nie mogłem. Udało mi się to dopiero po dziesięciu minutach. Czułem, jakbym zrobił to pierwszy raz w życiu – opowiada aktor.

Efekt jest niesamowity, a co dopiero będzie na ekranie? Pod wrażeniem metody, ale i jej rezultatu, jest cała ekipa. Zachwytu nie kryje też Dorota Kolak.

- Poprzeczka została postawiona bardzo wysoko, już chociażby przez sam temat. Najwyżej podniósł ją jednak Dawid. Maciek znalazł aktora, o niesamowitej ekspresji, myśleniu o roli, oddaniu się jej. Ta poprzeczka została wysoko zawieszona przez nich dwóch - mówi. A Maciej Pieprzyca wtrąca: - Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem Dawida. Niektórzy nawet pytali czy on jest naprawdę niepełnosprawny czy tylko tak dobrze gra. Ma niesamowitą metodę twórczą. Całkowicie oddaje się roli. To go oczywiście dużo kosztuje, ale ta metamorfoza, którą przechodzi, jest naprawdę godna podziwu. Dawid wykonał niesamowitą pracę.

Dawid ma za sobą udany debiut w filmie Leszka Dawida pod tytułem „Jesteś Bogiem”, czyli historii Paktofoniki. Zagrał tam Rahima, jednego z trzech założycieli legendarnego zespołu. Teraz pracuje nad, być może, jedną z najważniejszych kreacji w swoim życiu. Kiedy film wejdzie na ekrany w przyszłym roku, nadejdzie jego czas. Tym bardziej, że jak sam mówi: Jestem już trochę zmęczony psychicznie i fizycznie. Jestem teraz na etapie, gdzie nie widzę siebie. Nawet w lustro nie patrzę, ponieważ nie dostrzegam tego kontrastu. Jeśli miałbym zachowywać się tutaj, na planie, prywatnie, to nie wiem jak to zrobić. Obecnie pozwalam sobie na ten kostium, na ten czas, a także ten okres, a potem będę go z siebie zrzucał warstwa po warstwie. Jestem w tym od ponad siedmiu miesięcy. Po takim czasie zacierają się różnice między tym, co teraz, a tym, co dalej.

Czy to będzie aktorski nokaut? Wiele wskazuje, że tak!

„Chcę się żyć” w reżyserii Macieja Pieprzycy produkuje Tramway - Studio Filmowe. Autorem zdjęć do filmu jest Paweł Dyllus („Emilka płacze”, „Wojna żeńsko-męska”). Projekt został wsparty finansowo przez Śląski Fundusz Filmowy oraz Polski Instytut Sztuki Filmowej. Obok Dawida Ogrodnika i Doroty Kolak na ekranie zobaczymy między innymi Arkadiusza Jakubika, Katarzynę Zawadzką, Helenę Sujecką czy Krzysztofa Ogłozę.

Artur Cichmiński / Portalfilmowy.pl  18 lipca 2012 11:45
Scroll