fot. Studio Munka-SFP
44. FPFF: Konkurs krótkich fabuł (1) - Od świtu do zmierzchu
Do tegorocznego konkursu filmów krótkometrażowych gdyńskiego festiwalu zakwalifikowano 27 tytułów. To głównie etiudy studentów szkół filmowych, ale znalazły się w nim także obrazy powstałe w ramach programu „30 Minut”, realizowanego przez Studio Munka, działające pod auspicjami Stowarzyszenia Filmowców Polskich, jak również filmy twórców niezależnych.
Johann Wolfgang Goethe napisał kiedyś do przyjaciela w listowym postscriptum: „Przepraszam za tak długi list, ale nie miałem czasu, żeby sformułować go krócej”. Tę smakowitą i jakże celną myśl niemieckiego klasyka zawdzięczam prof. Markowi Hendrykowskiego, który uczynił ją mottem swej najnowszej książki „Short. Małe formy filmowe”. Notabene w swej wcześniejszej książce „Polska szkoła filmowa”, którą promuje podczas gdyńskiego festiwalu, wśród twórców tej najważniejszej formacji artystycznej w dziejach naszej kinematografii obok Andrzeja Wajdy, Andrzeja Munka, Jerzego Kawalerowicza wymienia Jana Lenicę, zaś pośród arcydzieł polskiej szkoły filmowej stawia jego kilkunastominutowy „Labirynt” czy dziewięciominutową fabułę Janusza Morgensterna „Ambulans”. Bo „prawdziwej sztuki nie mierzy się na metry” – jak mawiał nieodżałowany Julian Józef Antonisz, reżyser krótkich filmów noncamerowych.

Kiedyś krótkie formy uprawiali bowiem nie tylko twórcy młodzi, będący na starcie profesjonalnej kariery, a także ci dojrzali, już z dużym dorobkiem, jak choćby Stanisław Różewicz, Janusz Majewski czy Andrzej Warchał, filar krakowskiej Piwnicy pod Baranami, realizujący przez całe życie krótkie fabuły opatrzone znakomitą muzyką swego piwnicznego przyjaciela Zygmunta Koniecznego. Bo krótkie też może być piękne. Tyle że ten rodzaj kina rządzi się nieco innymi prawami niż filmy średnio- czy pełnometrażowe, ma własną estetykę i dramaturgię. To sztuka kondensacji. Dla tych, którzy mają coś do powiedzenia i potrafią przekazać to w sposób zwięzły i atrakcyjny.

Spójrzmy zatem na tegoroczny konkurs krótkich fabuł. Znalazło się w nim 27 tytułów. Większość, bo aż siedemnaście, to etiudy studentów szkół filmowych (po sześć – łódzkiej i katowickiej, po dwie – warszawskiej i gdyńskiej, jedna – krakowskiej), siedem to „Trzydziestki” Studia Munka, a trzy wyprodukowały: Stowarzyszenie Lubińska Grupa Filmowa Uisel Studio, Iron Films i TVN. Trzynaście filmów zrealizowały młode reżyserki, a czternaście – młodzi reżyserzy. Oceni je wyłącznie żeńskie jury pod wodzą Kingi Dębskiej, której towarzyszą Natalia Grzegorzek i Katarzyna Klimkiewicz.

Konkursy krótkich fabuł organizuje wiele festiwali (m.in. Krakowski Festiwal Filmowy, Koszaliński Festiwal Debiutów Filmowych „Młodzi i Film”, Lubuskie Lato Filmowe w Łagowie , Transatlantyk w Łodzi, Kameralne Lato w Radomiu, Lato z Muzami w Nowogardzie), ale konkurs gdyński wydaje się najbardziej prestiżowy. Warto jednak wspomnieć, że kilka tytułów biorących udział w jego tegorocznej edycji ma na swym koncie laury z innych festiwali, m.in. „Ukąszenie” Heleny Oborskiej dostało Srebrnego Lajkonika i nagrodę za zdjęcia dla Tomasza Wierzbickiego w Krakowie, „Piołun” Marii Ornaf zdobył Grand Prix na Notofest w Suwałkach, wyróżnienie na Transatlantyku i nagrodę za zdjęcia dla Zuzanny Zachary w Koszalinie, „Nie zmieniaj tematu” Huberta Patynowskiego dostało nagrodę na „Młodzi i Film”, „Marcel” Marcina Mikulskiego wygrał nowogardzkie „Lato z Muzami”, a „Grzesznica” Karoliny Porcari ma na swym koncie już trzy trofea międzynarodowe (Barcelona, Nikozja, Pune).

Projekcje konkursowe filmów krótkometrażowych odbywają się na Scenie Kameralnej Teatru Muzycznego – w środę i czwartek, od świtu do zmierzchu. Poświęćcie jeden z tych dni na krótki metraż. Warto!
Jerzy Armata / SFP  19 września 2019 16:16
Scroll