Users
fot. Studio Munka-SFP
Krótkie też może być piękne, atrakcyjne i z sensem
„Potrafisz coś opowiedzieć w trzy minuty, to opowiedz, po co ględzić przez dwadzieścia” – mawiał Bogumił Drozdowski, nieżyjący już wielki znawca kina krótkometrażowego. To rodzaj kina, który rządzi się swoimi prawami, ma własną estetykę i dramaturgię. Sztuka kondensacji. Dla tych, którzy mają coś do powiedzenia i potrafią przekazać to w sposób zwięzły i atrakcyjny. Nie dla nudziarzy i wodolejców.
I tak jest z większością z 26 etiud, zakwalifikowanych do tegorocznego Konkursu Filmów Krótkometrażowych gdyńskiego festiwalu. Wybrała je komisja selekcyjna w składzie – Maciej Dominiak, Julia Ruszkiewicz i Anna Wróblewska, a ocenia jury, któremu przewodniczy Maria Sadowska (scenarzystka, reżyserka, wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów) oraz towarzyszący jej – Norah McGettigan (reżyserka, pisarka) i Leszek Stażyński (montażysta, producent).

Zresztą kilka z konkursowych filmów ma już na swym koncie znaczące festiwalowe trofea, m.in. uhonorowane Grand Prix w Clermont-Ferrand oraz nagrodą w Koszalinie za „przełożenie na obraz nieoczywistości , emocji i drżeń młodego człowieka" – „Drżenia” Dawida Bodzaka, nagrodzony Srebrnym Lajkonikiem w Krakowie za „trafną, komediową próbę spuentowania szaleństwa współczesnego świata" – „Atlas” Macieja Kowalskiego, wyróżniona na Dwóch Brzegach w Kazimierzu Dolnym „Córka” Mary Tomkovich, która – jak głosi uzasadnienie jury – „pomimo krótkiej formy znakomicie pokazała długą drogę dochodzenia do sprawiedliwości; drogę tym trudniejszą, że przebytą w systemie, gdzie prawo nie funkcjonuje”, czy wyróżnione na Krakowskim Festiwalu Filmowym za „odwagę stawiania pytań naiwnych i śmiechu z wielkich spraw” – „1410” Damiana Kocura.

Przytoczone uzasadnienia sądów konkursowych niezwykle trafnie definiują treść, a także zalety artystyczne nagrodzonych filmów. Młodzi twórcy krótkich metraży opowiadają o „wszystkim, co najważniejsze”, o sprawach, które nas trapią w coraz bardziej opresyjnej rzeczywistości: atrofii uczuć („Szczęście” Macieja Buchwalda), pogłębiającej się samotności („Gra w cykora” Kariny Kajdamowicz, „Krajanki” Anny Drozdek, „Users” Jakuba Piątka), ludzkiej bezduszności („Elizabeth” Wojciecha Klimali), powszechnemu zakłamaniu („Dla ciebie” Katarzyny Wiśniowskiej), coraz bardziej rozpleniającemu się złu („Chłopcy z motylkami” Marcina Filipowicza). Czasem pojawi się iskierka nadziei, jak choćby w „Dziku” Kamili Chojnackiej, przewrotnej opowiastce o pewnym mięśniaku, który nagle i niespodziewanie zainteresował się sztuką operową.

Gdyński Konkurs Filmów Krótkometrażowych jest ważnym ogniwem w kształtowaniu dalszych losów zawodowych młodych twórców. Tu dostawali nagrody za swe pierwsze fabularne etiudy m.in. Bartosz Konopka („Trójka do wzięcia” w 2007), Wojciech Solarz („Tajemnica Alberta” w 2009), Ewa Banaszkiewicz („Przyjdź do mnie” w 2009), a teraz ich pełne metraże startują w Konkursie Głównym czy Innym Spojrzeniu. A poza tym, krótkie też może być piękne, atrakcyjne i z sensem. Czego najlepszym dowodem odnoszące duże sukcesy frekwencyjne w kinach zestawy najlepszych „trzydziestek” – świętującego swoje dziesięciolecie – Studia Munka oraz krótkich metraży Gdyńskiej Szkoły Filmowej. Wiem, co piszę, bo prowadzę te projekcje w krakowskim Kinie pod Baranami, które dosłownie pęka w szwach podczas krótkometrażowych wieczorów.
Jerzy Armata  19 września 2018 11:37
Scroll