Stanisław Jędryka
fot. Borys Skrzyński/SFP
Stanisław Jędryka – mistrz kina dla młodych widzów
Stanisław Jędryka, członek Stowarzyszenia Filmowców Polskich, autor kultowych filmów i seriali, m.in. „Wyspa złoczyńców”, „Paragon gola”, „Wakacje z duchami”, „Podróż za jeden uśmiech”, „Stawiam na Tolka Banana”, „Szaleństwo Majki Skowron”, „Zielona miłość”, „Banda Rudego Pająka” – 27 lipca obchodzi swoje 85. urodziny.
Pochodzi z Sosnowca, zapowiadał się na znakomitego piłkarza, ale zamiast do miejscowego klubu Zagłębie, trafił do kina o tej samej nazwie, gdzie zabrał go starszy „przyszywany” brat Stefan, o czym wspomina w autobiograficznej książce „Miłości mojego życia”. Kino stało się właśnie taką miłością, więc z futbolu zrezygnował. „Nie da się pogodzić dwóch pasji, jeśli ma się im oddać całkowicie. Musiałem dokonać wyboru. Film zwyciężył” – wyznaje Jędryka.

Karierę filmowca zaczynał jako asystent Stanisława Lenartowicza podczas realizacji – utrzymanego w ekspresjonistycznej poetyce – „Zimowego zmierzchu” (1956), chyba najbardziej niedocenionego filmu w dziejach rodzimej kinematografii. Szkołę Filmową w Łodzi skończył w 1956 roku, dyplomu nie zrobił do tej pory. „Jestem niedyplomowanym reżyserem, ale pocieszam się, że Stanisław Różewicz, który był profesorem w tej uczelni i nakręcił kilka znaczących filmów, czy Kazimierz Kutz, autor niezapomnianej dla mnie «Soli ziemi czarnej» i paru innych znakomitych obrazów, też nie mają oficjalnych, papierkiem potwierdzonych dyplomów” – stwierdza. Notabene, z Różewiczem blisko współpracował – jako II reżyser – na planie „Wolnego miasta” (1958) i „Świadectwa urodzenia” (1961).

Zadebiutował – rozgrywającym się w środowisku cyrkowym – opartym na scenariuszu Aleksandra Ścibor-Rylskiego „Domem bez okien” (1962), z którym trafił do konkursu canneńskiego. Zrealizowany cztery lata później „Powrót na ziemię” (1966) – na podstawie scenariusza Krzysztofa Gruszczyńskiego – był kameralną historią dwojga ludzi, którym bolesne wojenne przeżycia całkowicie zrujnowały wzajemne, głębokie niegdyś uczucie. Potem miał ogromną ochotę przenieść na ekran „Disneyland” Stanisława Dygata. Niestety, nie udało się. Po książkę sięgnął – z sukcesem – Janusz Morgenstern, jego „Jowita” (1967) została uhonorowana w San Sebastian dwoma nagrodami.

Jędryce było pisane inne kino. Pierwszym jego filmem, podejmującym dziecięco-młodzieżową problematykę, była „Wyspa złoczyńców” (1965), ekranizacja sensacyjno-przygodowej powieści Zbigniewa Nienackiego, ale ulubionym autorem reżysera stał się niebawem Adam Bahdaj, którego najbardziej bestsellerowe książki przeniósł – z sukcesem – na mały lub duży ekran (często na oba, realizując z nakręconego materiału pełnometrażową wersję kinową oraz serial telewizyjny). I tak „Paragon gola” (1969) to kinowa wersja popularnego serialu telewizyjnego „Do przerwy 0:1” (1969) – opartego na powieści pod tym samym tytułem – poświęconego przygodom podwórkowej drużyny piłkarskiej, a „Podróż za jeden uśmiech” (1972) – kinowa wersja serialu pod tym samym tytułem (1971), opartego na książce, również tak zatytułowanej, o przygodach dwóch chłopców, próbujących podczas wakacji dostać się autostopem z Krakowa na Hel. „Wakacje z duchami” (1970), czyli letnie przygody trójki chłopców na starym zamczysku, oraz „Stawiam na Tolka Banana” (1973), pełna nieoczekiwanych zdarzeń historia grupki trudnej młodzieży zafascynowanej tytułową tajemniczą postacią, mają – niestety – tylko swe telewizyjne wersje.

Następnie Jędryka skierował swe zainteresowania w stronę twórczości Janusza Domagalika, proponując mu napisanie scenariusza na podstawie jego własnej książki – „Koniec wakacji”. Zrealizowany w 1974 roku film – pełna psychologicznej prawdy historia przyspieszonego dojrzewania w ciągu kilku wakacyjnych tygodni czternastoletniego chłopca – to bez wątpienia szczytowe osiągnięcie reżysera, a zarazem jedno z najciekawszych rodzimych dokonań w tej dziedzinie twórczości. Do dorobku Domagalika sięgnął Jędryka raz jeszcze – czternaście lat później – adaptując na telewizyjny serial „Banda Rudego Pająka”(1988), jego poczytną powieść „Banda Rudego”.

O problemie osieroconego, łaknącego uczuć chłopca opowiadał Jędryka w niedocenionej adaptacji powieści Marii Ślipek „Najlepsze w świecie” (1976), zaś w – równie udanych – Zielonych latach (1979), inspirowanych książką Jerzego Przeździeckiego „Troje znad Czarnej Rzeki”, wiarygodnie przedstawiał obraz dziecięcych przeżyć trójki przyjaciół w pierwszych dniach drugiej wojny światowej: Wojtka, syna bezrobotnego Polaka, żydowskiego chłopca Abramka oraz Erny, córki niemieckiego aptekarza. Punkt wyjścia niczym w Reymontowskiej „Ziemi obiecanej”. Dużym powodzeniem cieszyły się seriale oparte na twórczości Aleksandra Minkowskiego: „Szaleństwo Majki Skowron” (1976), współczesna opowieść o konfliktach z rodzicami, pierwszych uczuciach, ale i pierwszych rozczarowaniach, czy – skierowana już do starszej młodzieży – „Zielona miłość” (1978),poświęcona starającym się wchodzić w dojrzałe życie maturzystom.

Na uwagę zasługują także telewizyjne „Przypadki Piotra S.” (1981), przejmująca historia wychowanka domu dziecka zmagającego się z mało mu przychylnym otoczeniem, oraz kinowe „Do góry nogami” (1982), pełna dramatycznych zwrotów akcji – rozgrywająca się w 1939 roku w Chorzowie – opowieść o przyjaźni, piłce nożnej i okrutnej rzeczywistości.

O swym życiu – tym prywatnym i tym zawodowym – pisze w „Miłościach mojego życia” ze swadą, humorem, ale i refleksją. Kino zdominowało je niemal całkowicie. Nawet kiedy się znajdował w niezwykle trudnych sytuacjach, spoglądał na nie nie jako ich uczestnik, a reżyser. Oto fragment wspomnienia z Oddziału Intensywnej Opieki Medycznej warszawskiego szpitala przy Wołoskiej: „Wieziony na leżance i wpatrzony w sufit, przypomniałem sobie, jak wiele razy widziałem podobne sceny w różnych filmach, nawet swoich. Ale teraz poznawałem, jakie naprawdę towarzyszą temu emocje. Przy okazji przekonałem się, że w różnych sytuacjach, nawet tych najpoważniejszych, nie potrafię się ustrzec spojrzenia okiem reżysera. Zawsze patrzę pod kątem przydatności danej sytuacji do filmu i już ją widzę w jakiejś swojej kolejnej produkcji. Spaczenie zawodowe”. A w jednym z końcowych fragmentów autor „Miłości mojego życia” – nawiązując do piłkarskiej młodości – pisze: „Na szczęście ja jeszcze gram. Co prawda w drużynie oldbojów, ale gram”. Dopóki piłka w grze, wiele się jeszcze może przytrafić.
Jerzy Armata / SFP  27 lipca 2018 00:01
Scroll