Andrzej Jasiewicz
fot. Kuba Kiljan / SFP
Za wsparcie produkcji filmów dla dzieci powinniśmy brać wszyscy odpowiedzialność
Z Andrzejem Jasiewiczem, przewodniczącym Koła Realizatorów Filmów Dla Dzieci i Młodzieży SFP, w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 12/2015), rozmawia Albert Kiciński. Oto fragment wywiadu, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 10 grudnia.
Albert Kiciński: Jak przyciągnąć dzisiaj młodego widza do kina?

Andrzej Jasiewicz: Film jest sztuką, dlatego ważne jest miejsce, gdzie z tą sztuką obcujesz. W programie Polskie Kino Młodego Widza, który realizujemy od jedenastu lat, staramy się przyciągnąć dzieci do kina. Nie jesteśmy organizacją zajmującą się edukacją, ale staramy się przybliżyć sztukę filmową najmłodszym pokoleniom. Dzisiaj to jest bardziej istotne niż kiedyś, ponieważ mamy do czynienia z fenomenalną inwazją nowych mediów. A jak się ma oglądanie filmu na ekranie kinowym do oglądania w telefonie? Staramy się pokazać różnicę. Z dzisiejszej perspektywy mogę rzeczywiście mówić o najmłodszych pokoleniach, bo nasze „Spotkania z Filmem” obejrzało tylko w Gdyni i okolicy 100 tys. dzieci. A do tego dodajmy widownie kilkudziesięciu miejscowości w całej niemal Polsce – od Zakopanego po Juratę. Przy realizacji pokazów mamy duże wsparcie Zarządu SFP oraz kolegów z Koła. Nasi seniorzy, jak Witold Giersz czy Tadeusz Wilkosz, są gotowi wsiąść w pociąg czy samochód i pojechać na drugi koniec Polski, żeby spotkać się z młodą widownią. Wielkim sukcesem są „Spotkania z Filmem” w małych miejscowościach, gdzie przychodzą  dzieci ze szkół, często całe klasy. Spotkania są uroczyste, organizowane na kształt małych festiwali. W atmosferze wyjątkowości dzieci spotykają się z autorem. To czas, kiedy mogą się czegoś dowiedzieć o sztuce i poznać człowieka, twórcę ukochanej postaci bajkowej czy ulubionego bohatera. Pomaga nam w tych działaniach Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Polski Instytut Sztuki Filmowej, który ma też swój program – Filmoteka Szkolna, skierowany do starszych dzieci. Nam zależy na najmłodszych, bo dziecko w tym wieku ma największą wrażliwość.

 

Oprócz produkcji polskiej, prezentujecie najmłodszym wartościowe kino z całego świata.


Nie chodzi w tym programie o pokazywanie tylko polskich filmów. Chcemy zwrócić uwagę dzieci na kino z innych krajów, nie akcentując filmów z Ameryki. Prezentujemy – oczywiście – filmy europejskie, ale także produkcje z Japonii, Korei, Iranu, Indii, Chin, Australii czy Kuby. W ciągu jedenastu lat pokazaliśmy około 50 filmów, które nigdy nie były prezentowane komercyjnie w Polsce. U nas – niestety – nie ma żadnego dystrybutora, który specjalizuje się w filmach dla dzieci. W Holandii jest ich trzech albo czterech. W Niemczech też kilku. Tak samo w Skandynawii.


Jak wygląda produkcja filmów dla dzieci w Europie? Dlaczego w Polsce realizuje się tego typu filmów tak mało?


Spójrzmy np. na Holandię – malutki kraj, a produkuje rocznie sześć, siedem filmów dla dzieci. A my, przy naszym potencjale, robimy jeden taki film na trzy lata. Norwegia daje większe pieniądze na debiut, jeżeli to ma być film dla dzieci. W Niemczech, w każdym landzie, działa instytut filmowy, który wspiera finansowanie kina dla dzieci. U nich bardzo często wiąże się to z całkiem sporym sukcesem handlowym. Tam jest kilku reżyserów, którzy zajmują się tylko tą tematyką. U nas, niestety, jest też pokutujące od niepamiętnych czasów mniemanie, że twórcy filmów dla dzieci to taka niższa kategoria. Dlatego młodzi reżyserzy wolą się tym nie zajmować, bo po prostu nie przyniesie im to satysfakcji zawodowej. Co innego, gdyby tych twórców zachęcać i pomóc im w tych działaniach. Nie chodzi tu tylko o dotację, ale o wsparcie marketingowe i dystrybucyjne. Na takie działania możemy ubiegać się o finansowanie z funduszy europejskich. Zresztą filmów dla dzieci nie powinny finansować tylko podmioty związane z branżą.

Albert Kiciński / Magazyn Filmowy SFP, 12 (52)/2015  29 listopada 2015 06:15
Scroll