Joanna Szymańska
fot. Marcin Warszawski
Joanna Szymańska: Patent na debiutanta
Na Krakowskim Festiwalu Filmowym Joanna Szymańska zdobyła nagrodę dla najlepszego producenta filmów krótkometrażowych i dokumentalnych za „Mlecznego brata” Vahrama Mkhitaryana. Do laurów dla tego filmu dołączyło wyróżnienie na tymże festiwalu oraz Jantar dla najlepszej krótkometrażowej fabuły w Koszalinie. Z nagrodzoną producentką rozmawia na łamach nowego numeru „Magazynu Filmowego” (nr 8/2014), który ukaże się 10 sierpnia, Ola Salwa. Oto fragment wywiadu.
Z czym wiązała się dla ciebie produkcja tej „Mlecznego brata”?

To pierwsza w historii koprodukcja polsko-armeńska i zarazem debiut reżyserski, więc wyzwań było sporo. Zdecydowaliśmy się realizować zdjęcia w Armenii ze względu na potrzebny historii klimat, którego nigdzie w Polsce nie udałoby się nam stworzyć. Na dwa tygodnie wyjechaliśmy z ekipą w strome ormiańskie góry, do najbliższej wioski trzeba było jechać dwie godziny jeepem przez wąwozy i strumienie. Na miejscu okazało się, że Ormianie są bardzo zaangażowani w swoją pracę, otwarci i życzliwi. Mieszkańcy wioski Gerathap traktowali nas trochę jak przyjezdny cyrk i we wszystkim pomagali. Zagonili ogromne stado owiec, za którymi biegał z kamerą nasz operator Marcin Sauter, sprowadzili też tresowanego wilka, potrzebnego do jednej z kluczowych scen filmu. Oczywiście, były pewne różnice kulturowe, których szybko musieliśmy się nauczyć i brać na nie poprawkę w trakcie zdjęć. Dla Ormian ważne jest dotrzymywanie obietnic, niezależnie od czasu i kosztów pracy. Dlatego zdarzało się, że gdy polska część ekipy podkręcała tempo i dynamicznie wprowadzała zmiany w trakcie planu, nasi lokalni współpracownicy chcieli dokończyć zadanie, do którego się zobowiązali, nie patrząc, czy jest to jeszcze konieczne. Na szczęście, urodzony i wychowany w Armenii Vahram wspaniale współpracował z obiema nacjami i łagodził ewentualne spory. Dużym wsparciem była też kierownik produkcji Alicja Kizińska, bez niej wielu rzeczy nie udałoby się zrobić.

Dobry producent to…

Ktoś, kto umie słuchać i wyciągać wnioski z tego, co słyszy. W sposób twórczy pomaga zrealizować wizję reżysera i daje mu poczucie bezpieczeństwa. Nie polega ono na dawaniu ogromnego budżetu i nieograniczonej wolności, tylko stworzeniu takiej sytuacji, w której reżyser czuje zaangażowanie producenta i wie, że zajmie się on jego filmem najlepiej, jak można. Tak jak przy każdej współpracy, bardzo ważne jest, by obie strony grały w otwarte karty i szczerze komunikowały swoje potrzeby; liczy się też umiejętność pójścia na kompromis. 

PZ / Magazyn Filmowy  3 sierpnia 2014 10:00
Scroll