Kadr z filmu "Dziennik z podróży"
fot. Solopan
Piotr Stasik: Stapiam się z tłem jak kameleon
Z Piotrem Stasikiem, reżyserem dokumentu „Dziennik z podróży”, w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 8/2014), który ukaże się 10 sierpnia, rozmawia Anna Bielak. Oto fragment tego wywiadu:
Czym charakteryzuje się dobre zdjęcie?

Dla mnie najważniejsza jest twarz. W fotografii musi być też zaklęty konkretny nastrój i emocja. Film i fotografia zbliża nas do ludzi, więc dobre zdjęcie powinno sprawiać, że owa bliskość jest wyczuwalna. Widz powinien czuć się tak, jakby był na miejscu fotografa w chwili, gdy ten robił zdjęcie.

Tadeusz Rolke i Michał – bohaterowie „Dziennika z podróży” – nie kryją się z aparatami fotograficznymi; pytają, czy mogą zrobić zdjęcia i bohaterowie tych zdjęć dla nich pozują. Pan zachowuje się podobnie czy wręcz odwrotnie – ukrywa się z kamerą?

Dzięki temu, że ich ponad pięćdziesięcioletnie, analogowe aparaty skrzynkowe zwracały na siebie uwagę, mnie było łatwiej pracować. Kamera nie wzbudzała takiego samego zainteresowania i mało kto zauważał moją obecność. I dobrze. Zawsze staram się pracować na sprzęcie niewielkich gabarytów, czasem nawet oklejam kamerę taśmą klejącą, żeby nie wyglądała zbyt profesjonalnie i nie przyciągała wzroku. Kamera jest tylko przedłużeniem mnie. Dzięki niej łatwiej mi nawiązać kontakt z ludźmi. Wiele osób to wyczuwa i lubi ze mną przebywać właśnie dlatego, że towarzyszy nam kamera. Wyczuwalna jest też intencja, z jaką zaczynam zdjęcia. Ja sam staję się jednak niezauważalny; stapiam się z tłem jak kameleon.

Jaka intencja towarzyszyła realizacji „Dziennika…”?

Kiedy zobaczyłem, jak Michał przychodzi do Tadeusza z aparatem analogowym i prosi go o wytłumaczenie, jak działa taki sprzęt, wyciągnąłem iPhone’a, zacząłem ich nagrywać i zauważyłem, że w zderzeniu tych dwóch twarzy i pokoleń jest coś wzruszającego. Wiedząc, że obaj są też zabawnymi postaciami, poczułem, że to może być początek fajnej, wspólnej przygody. Wydaje mi się, że nawet jeśli sobie z tego nie zdajemy sprawy, to nasza kultura jest przesiąknięta tęsknotą za realnym i nieśpiesznym spotkaniem z drugim człowiekiem, czy mistrzem, który podzieli się swoim doświadczeniem. Przy Tadeuszu uspokajałem się, przyglądałem się jego perspektywie patrzenia na różne sprawy. Chciałem, żeby Michał też mógł to poczuć. Wymyśliliśmy, że będziemy razem jeździć. Tęskniłem za ucieczką od rzeczywistości, ale i bliską obecnością ludzi.

A tęsknota za taśmą 35 mm? Nostalgia za kliszą nie zaowocowała tęsknotą za taśmą?

O taśmie 35 mm nie myśleliśmy głównie ze względów budżetowych. Kręciliśmy wspólnie z Tomaszem Wolskim, z którym prowadziłem Przedszkole Filmowe przy Szkole Wajdy. Na początku wpadliśmy na pomysł, żeby zrealizować „Dziennik…” w czerni i bieli. Zrobiliśmy próbę na stole montażowym i chociaż formalnie wyglądało to pięknie, zauważyliśmy, że brak koloru oddala nas od ludzi i emocji. Dzięki temu, że dzisiejsze kamery umożliwiają używanie obiektywów fotograficznych, udało nam się jednak oddać styl dawnej fotografii kręcąc kamerą cyfrową. Poza tym, przygotowując się do filmu, mimo znajomości zdjęć Tadeusza, przejrzałem archiwum jego wczesnych fotografii, które bardzo mnie zainspirowały. Wiele osób odnajduje w filmie rodzaj kompozycji podobny do zdjęć Tadeusza Rolkego.


PZ / Magazyn Filmowy  25 lipca 2014 09:00
Scroll