"Młodzi i Film": krótkie metraże dyscyplinują
3. blok filmów konkursowych w kategorii krótkiego metrażu rozpoczął film Iwa Konfedera pt. "Wszystko". Fabuła ubrana w kostium dokumentalnych "niedoskonałości" okazała się mistyfikacją - kolejną już w tegorocznej edycji festiwalu "Młodzi i film".

Od prezentowanej wcześniej "Basi z Podlasia" Aleksandra Dembskiego film różniła jednakże tonacja poważna, rezygnacja z pastiszowego wykorzystania poetyki dokumentu. Bohater - starszy mężczyzna, który szpieguje swoich sąsiadów i tworzy im kartoteki - był dla reżysera medium do stworzenia filmu o samotności, zamknięciu, próbie ogarnięcia rzeczywistości.

Dokumentem, tym razem niesfałszowanym, były "3 dni wolności" w reżyserii Łukasza Borowskiego (wyróżnienie w kategorii filmów dokumentalnych na festiwalu Nowe Horyzonty), film o mężczyźnie, który po dwudziestu ośmiu latach wyszedł z więzienia. Przez trzy dni bohater próbuje przystosować się do nowej rzeczywistości, konfrontuje teraźniejszość ze spomnieniami o niej.

Na tle pokazów konkursowych, stroną formalną wyróżnił się film "Serce do walki" Tomasza Matuszczaka, wykazujący się dużą dbałością o estetykę ujęć. Autor w późniejszej rozmowie z Anną Serdiukow przyznał, iż chciał zrobić film ekspresyjny, zestawiający miłość i śmierć, bardziej plakat filmowy niż studium socjologiczne, o które tak łatwo, kiedy porusza się temat rywalizacji kibiców. Entourage chuligaństwa był właściwie tylko możliwością, tłem dla uniwersalnego tematu: "Pomysł oparł się na archetypicznej historii - jest to trawestacja Romea i Julii" mówił. Film bierze w nawias miłość szekspirowskich bohaterów, bliższy jest chociażby późniejszej, pełnej goryczy perspektywie Norwida niż wymowie oryginału, co zresztą potwierdzają słowa reżysera: "'Serce do walki' jest dla mnie filmem o daremności, o straconych szansach, a nie o miłości".

Filmy krótkometrażowe uchodzą za formę ograniczającą, deprecjonowaną w stosunku do pełnego metrażu, jednak reżyserzy uważają to za walor. W czasie spotkania "Szczerość za szczerość" Iwo Konfeder stwierdził, że to najlepszy sposób na opanowanie warsztatu: "Krótka forma jest mocno dyscyplinująca - uczy precyzji". Zadeklarował również pozostanie w najbliższym czasie wiernym krótkiemu metrażowi. Łukasz Borowski uznał zaś, że dla jego dokumentu była to forma idealna. Większy sceptycyzm przejawiał jedynie Tomasz Matuszczak, który przyznał, że krótka forma ogranicza, zmusza do wyselekcjonowania zawartych w filmie treści.

Czy limit czasowy spłyca wymowę filmów? Będzie można się o tym przekonać podczas kolejnych dni festiwalu.

Marta Stańczyk

MS/GU / MiF  7 września 2011 08:53
Scroll