Czy poznańskie Studio ocaleje?
We wrześniu 2012 roku w środowisku mediów i filmu głośno zrobiło się o sprawie TV Studia Filmów Animowanych w Poznaniu, które stanęło przed groźbą upadłości. W ostatnich tygodniach pojawiła się nadzieja, że zasłużony producent przetrwa kryzys, a dzieci nadal oglądać będą „Baśnie i bajki polskie”.

W sierpniu Zarząd TVP S.A. podjął decyzję o wycofaniu się z produkcji popularnego baśniowego cyklu, motywując ją „przewidywaną niezwykle trudną sytuacją finansową”. Problem leżał w tym, że Studio, na podstawie wcześniejszych ustaleń i procedur, rozpoczęło już realizację czasochłonnego i wymagającego artystycznie serialu. Prezes telewizji Juliusz Braun tłumaczył sytuację m.in. wysokimi kosztami produkcji animacji. Szefowa poznańskiego Studia, Ewa Sobolewska, oponowała, że koszty produkcji serii animowanych rozłożone są na 2 – 3 lata, a animację można pokazywać i sprzedawać przez wiele lat, oraz, że produkcję dla dzieci TVP S.A. ma zapisaną w „Zasadach realizowania przez Telewizję Polską S.A. misji publicznej”. Prezes Braun zapowiedział więc, że spotka się w tej sprawie z ministrem kultury. Do spotkania faktycznie doszło niedługo potem. Była to pierwsza, nieśmiała jeszcze, zapowiedź przełomu i promyczek nadziei dla twórców filmów dla dzieci.



"Apolejka i jej osiołek" z cyklu "Bajki i baśnie polskie": projekt plastyczny Joanny Jaisńskiej-Koronkowiecz

  „Baśnie i bajki polskie”, produkowane od 2002 roku, to cykl autorsko zinterpretowanych legend i podań, należących do rodzimego kanonu kulturowego. Stworzone przez kilkunastu twórców, wyróżniają się staranną animacją, indywidualnym stylem i potraktowaniem tradycji swobodnie, a nawet a rebour. W baśniach tych znajdziemy chudziutkiego krawca, ratującego równie szczupłą królewnę od zatonięcia we łzach („Krawiec Niteczka” Andrzeja Gosienieckiego) czy wariacje na temat polskich koronczarek („Zimowe wróżki” Anny Dudek). Wiele filmów z tej serii zdobyło prestiżowe nagrody na polskich i międzynarodowych festiwalach, a sam cykl został sprzedany do kilkudziesięciu krajów.




"To pewna wiadomość" z cyklu "Namaluj mi bajkę": projekt plastyczny Joanny Jaisńskiej-Koronkowiecz


Serial był czołową produkcją TV Studia Filmów Animowanych Sp. z o.o., która powstała w 2001 roku po likwidacji TVSFA, które od 1980 do 2000 było częścią Telewizji Polskiej i przekształceniu w spółkę prawa handlowego. Do dzisiaj nadawca publiczny ma 10 proc. udziałów w Studiu, resztę stanowią udziały pracowników i twórców. W ostatnich latach Studio, obok produkcji filmów nieseryjnych (słynny „Len” Joanny Jasińskiej-Koronkiewicz), angażowało się produkcję serialu „Miś Fantazy”, w dokończenie animowanego cyklu „Bajek z Królestwa Lailonii”Leszka Kołakowskiego, w kontynuację znakomitych miniatur filmowych do muzyki klasycznej. O cyklu muzycznym zrealizowanym w latach 90. znamiennie pisał Jerzy Armata: „Autorskość to dla mnie najważniejsza cecha tego Studia. Każdy z twórców, biorących na warsztat film mający być ilustracją czy interpretacją jakiegoś znanego utworu muzyki klasycznej – Aleksandra Korejwo, Tamara Sorbian-Kasprzycka i Jacek Kasprzycki, Jacek Adamczak, Wiesław Bober, Maciej Ćwiek, Zbigniew Kotecki, Hieronim Neumann, Witold Giersz i Kazimierz Urbański - zachował charakter swojego filmowego pisma, co spowodowało, że jego klip stawał się natychmiast rozpoznawalny”.

24 września Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski spotkał się w sprawie produkcji filmów animowanych z twórcami, przedstawicielami Stowarzyszenia Filmowców Polskich, ale także z prezesem Braunem. Minister zapowiedział konkretną pomoc finansową - ok. 2 mln zł na realizację filmów dla młodych widzów. Szef resortu kultury zadeklarował też konkretną pomoc dla poznańskiego Studio Filmów Animowanych, które, jako że zostało postawione wówczas w stan upadłości, nie mogło aplikować o żadne fundusze, np. z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

W batalię o polską animację, a także o poznańskie Studio zaangażowała się również szefowa PISF Agnieszka Odorowicz. Już od kilku lat Instytut de facto podtrzymywał produkcję animacji dla dzieci, gdyż w sytuacji, kiedy TVP stopniowo wycofywała się z inwestowania w ten rodzaj filmów, Odorowicz zdecydowała się dofinansowywać nie tylko filmy, ale i seriale.



Kadr z pilota filmu "Wielkie zmartwienie" Zbigniewa Koteckiego. Fot. TV SFA


Dyrektor PISF zainicjowała także spotkanie między prezesem TVP S.A., Instytutem a Studiem. Jego efektem ma być umowa, która pozwoli na wyjście z upadłości, kontynuację rozpoczętych prac nad serialem i wznowienie produkcji w Studiu. Ewa Sobolewska nie kryje wzruszenia tym obrotem sprawy – Przez dwa bardzo ciężkie lata nigdy nie opuściła mnie nadzieja, bo wiem, że nie wolno rezygnować z walki o to, w co się wierzy – mówi prezes TV SFA.

Studio wraca do pomysłu, rozpoczętego realizacją „Lnu”, na animowane adaptacje mniej znanych baśni Andersena w autorskim cyklu „Namaluj mi bajkę…”. Zakończyły się prace developmentowe nad tą serią, w 2013 roku rozpocznie się produkcja filmu „To pewna wiadomość!” w reżyserii Joanny Jasińskiej - Koronkiewicz. W fazie developmentu jest „Wielki głód” z cyklu „14 bajek z królestwa Lailonii Leszka Kołakowskiego”, w reżyserii Roberta Turło. Zbigniew Kotecki pracuje natomiast nad filmem „Wielkie zmartwienie”, czyli nad inną bajką Kołakowskiego o intrygującym tytule „Kto z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca”, którą filozof napisał dla swojej córki Agnieszki. Projekt ten znajduje się w fazie poszukiwania środków finansowania. Ewa Sobolewska przyznaje również, że marzy jej się powrót do „Misia Fantazego”. Ten uroczy, przyjazny serial o niebieskim niedźwiadku ma wszelkie cechy, by odnieść sukces w kraju i za granicą. Szkoda, że jego produkcja została przerwana po 13 odcinkach, gdyż mały widz potrzebuje co najmniej półrocznej cotygodniowej emisji, by na dobre przyzwyczaić się do nowego bohatera. Studio planuje również rozszerzyć działalność edukacyjną i warsztaty dla dzieci – o tym, że może generować to całkiem przyzwoite wpływy przekonało się w ostatnich latach Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej.

Kolejne pokolenie polskich dzieci ogląda „Bolka i Lolka”, „Baltazara Gąbkę”, „Reksia”, „Misia Colargola”, „Zaczarowany ołówek” i dziesiątki filmów z archiwum naszej kultury. To świetnie. Byłoby jednak dobrze, gdyby polskie kino dziecięce zyskało w końcu szeroki współczesny wymiar.




Anna Wróblewska / Portalfilmowy.pl  20 grudnia 2012 19:06
Scroll