Sztuka dokumentu
"Marina Abramović. Pokonać mur. Wspomnienia"
fot. Rebis - Dom Wydawniczy
Doświadczyłam wolności absolutnej...
Są artyści, na których się obruszamy, bo naruszają nasze (staję na chwilę w szeregu po drugiej stronie) kanony myślenia, naszą estetykę, zamkniętą w bezpiecznej ramie, niczym kiczowate landszafty określane mianem „sztuki szczęścia”, w tak wielu przecież domach lubianych.
Chętnych los prowadzi, niechętnych wlecze (Seneka „Listy moralne”)

Co powoduje, że jedni wręcz jeżdżą za nią po świecie, stoją w długich kolejkach, by stanąć jak najbliżej niej lub zgoła przed nią, by wziąć udział swoistym misterium spotkania z emanującą niezwykłą energią i osobowością światowego formatu mistrzynią performance? A co powoduje, że – jak to się stało w Polsce – nagle na ulicę wylegają ludzie w różnym wieku, różnego statusu i chyba też wykształcenia, by prowadzić krucjatę przeciwko „diabłu wcielonemu”! I to w XXI wieku, gdy nauka przekroczyła najróżniejsze granice, nawet te długo czegoś nieprzekraczalnego? Gdy sztuka w różnych swoich formach, jeśli nie namacalnie, to – choćby za sprawą wszechobecnych mediów – jest powszechnie w naszym życiu obecna ? – Możemy tego, czy innego nie akceptować. Jak we wszystkim, tak i w uczestnictwie w jakimkolwiek zdarzeniu, mamy prawo wyboru, z odwróceniem się od czegoś włącznie. Ale co uruchamia w pewnych grupach działania bez zahamowań agresywne, czyli cywilizacyjnie (a i po ludzku, a i religijnie) nie akceptowalne? Co powoduje, że i pod znakiem krzyża głoszą urągające również każdemu z bogów hasła, bluźnierstwa, groźby?

Marina Abramowicz stała się swego rodzaju sejsmografem kondycji moralno-społeczno-świadomościowej grup ludzi bezpośrednio przed nią stających, jak i tych zagorzale tu nagle protestujących. Najprościej byłoby powiedzieć, że ci protestujący z krzyżem to ciemniactwo. – Myślę jednak, że to zbyt daleko idące uproszczenie. Sądzę raczej, że to słabość i strach. Głównie strach przed poznaniem, czegokolwiek. To osobnicy idący przez życie przez popychanie. Steruje nimi religia, polityka, grupy przynależności. Nie myślą, bo strach nawet o to co najbardziej człowiecze – myślenie właśnie – w nich paraliżuje. Pokornie słuchają i wykonują, gdyż odwagę zyskują w grupie podobnie zniewolonych. Nie chcą zrozumieć, poczuć, przeżyć. Im wystarczy wykrzyczeć, grozić, popychać. Tego typu akty stanowią dla nich satysfakcję, dowartościowanie. I tego, że w jakimś społeczeństwie podobne grupy funkcjonują, nie zmieni żadna wobec nich presja. Wręcz przeciwnie. Spychani ze swojego „pola walki” stają się jeszcze bardziej butni, silniej podatni na manipulowanie przez społecznych „dyrygentów”, postacie stojące na czele określonych interesów.

Przyjazd do Polski tak silnej osobowości jak Marina Abramowicz, która wyznaje, iż doświadczyła wolności absolutnej… dobitnie to pokazała! Nagle nie miało znaczenia wydarzenie, poznanie, spotkanie dla tych, którzy chcieli z jej obecności skorzystać, nagle znowu – mamy wszak w naszym kulturalnym pejzażu również niewybredne kontestacje wobec (nie poznanych, nie oglądanych!) spektakli teatralnych oraz filmów. Przez „chronionych” religią otworzyło pole się publicznego, społecznego nadużycia, deprecjonowania tych, którzy inaczej w życiu siebie sytuują, są otwarci, ciekawi, chłonni, są progresywni, a nie zachowawczy oraz regresywni,. Otworzyło się – raz jeszcze podkreślam – pole dla działań inżynierów społecznych, tu i teraz myślących o uformowaniu sobie społeczności podległej i uległej. Otworzyła się furtka dla tych, którzy zwykle stoją na końcu orszaku dziejowych przemian.

Cały tekst Grażyny Banaszkiewicz na stronie:
www.naturalnie.com.pl
Grażyna Banaszkiewicz  8 kwietnia 2019 15:17
Scroll