Sztuka dokumentu
Festiwal Filmów Dokumentalnych, Wągrowiec
fot. Grażyna Banaszkiewicz/SFP
Portrety ludzi, obraz świata
Życie coraz bardziej się brutalizuje! Na każde zło najczulej reaguje sztuka. Bywa swoistym sejsmografem rysujących się przesileń. Film dokumentalny, a zwłaszcza dokument offowy są na tym polu bezkonkurencyjne.
Życie coraz bardziej się brutalizuje! – zwykliśmy to coraz częściej zauważać, powtarzać opisując najróżniejsze nasze i bliźnich wzajemne stosunki, relacje. Właściwie w codzienności ostatnich lat powszednieją: brutalność, ordynarność, arogancja, wulgarność, bezczelność, uzurpacja, bezwzględność. Nie same z siebie jednakże. Nosicielem takich cech, demonstrantem podobnych zachowań jest człowiek, sam siebie redukujący kasacją przyjętego w tzw. kulturze wyższej, cywilizowanego obyczaju, kodeksu postępowań. Człowiek – stający się w swojej masie częstokroć osobnikiem prymitywnym, nieokiełznanym w odruchach, niepohamowanym w poczynaniach. Jedyna na tym globie istota rozumna, ale nazbyt już często tylko popędliwa, nie bacząca na konsekwencje niekontrolowanej wybuchowości, gwałtowności, skłonności do przemocy. Nie ma w tym względzie rozdzielenia na wykształcenie, status, wiek, rasę, itd., itd. Nie wchodzą w grę ograniczenia okolicznościami rodzinnymi, przyjacielskimi, towarzyskimi, służbowymi, statusowymi, ect, ect.

Oczywiście brutalność nie jest wykwitem XXI wieku. Towarzyszy człowiekowi od zarania jego zmagania się z życiem, z przeciwnościami losu, odpieraniem agresji. Niemniej oczekiwać by można pewnej sublimacji wskutek ogólnego rozwoju ludzkości. Niestety, zło zdaje się być jedną z naczelnych cech ludzi w świecie przynoszącym, w coraz większej skali – za sprawą rozwoju techniki, mocy mediów i socjotechnik – najrozmaitsze pokusy użycia, zdobywania, posiadania. Im więcej się garnie, tym większa narasta osobników operatywnych pycha oraz pogarda wobec całej reszty, nie dotrzymujących im kroku w wyścigu o pozycję nie to, że mądrzejszego a patologicznie przebojowego.

Pero Kvesić, fot. materiały promocyjne

Na każde zło najczulej reaguje sztuka, bywa swoistym sejsmografem rysujących się przesileń, jest ich rejestratorem, diagnozuje każdy obecny stan. Nierzadko również wysyła sygnały profetyczne, ostrzegawcze. Najsilniejsze w obrazowaniu jest tu kino oraz media pokrewne – telewizja. A zwłaszcza filmowy dokument. A zwłaszcza pozostające praktycznie poza wszelkimi ograniczeniami kino offowe, dokument offowy. Tu bowiem reżyser funkcjonuje inaczej niż w wielu realizacjach wysokobudżetowych, skomplikowanych producenckimi rygorami. Kino offowe powstaje z czystej pasji i realnego, pełnego zaangażowania w dany temat, w określone zdarzenie, powstaje z nierzadko – jak już ktoś definiujący to kino zauważył – trudnymi do nazwania emocjami, zarówno tymi odczuwanymi przez bohaterów poszczególnych obrazów, jak i tkwiących w nas samych. Nie sposób uczestniczyć we wszystkich bardzo już licznie organizowanych nie tylko naszym kraju festiwalach filmowych, rozpoznać wszystkie otwarte na tę tu rzeczywistość, otoczenie dokumentalne zapisy. Staram się mimo wszystko śledzić je, bo dają poruszający niezmiernie rys współczesności, przejmujący ogromnie rys ludzkich osobowości, obraz świata.

W 2017 roku, odwiedziłam tradycyjnie, jako dokumentalista-obserwator Kraków, z jego 57. Festiwalem Filmowym, dalej – Wągrowiec, by obejrzeć – od zarania Festiwalu jako jego juror – niesamowite absolutnie filmowe zapisy zamknięte formułą „5 minut z życia codziennego”, następnie – gościnne, poznański o mocno rozszerzonej formule (co staje się już domeną festiwali w ogóle), obejmującej wystawy, spotkania autorskie także z pisarzami, koncerty: 21. Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych OFF CINEMA, później – również jako juror – 34. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Warszawie „Dozwolone do 21 / Up to 21…” (filmy realizowane przez dzieci i młodzież do 21. roku życia). No i – po wielu nieprzespanych nocach, spędzonych na oglądaniu DVD i ocenianiu filmów z całego świata – wzięłam udział w finale największego festiwalu: Warszawskiego GRAND OFF – Najlepsze Niezależne Krótkie Filmy Świata. Wpłynęło na tę jego 11. rok zaczynającą edycję blisko 4.000 filmów ze 123 krajów ! Nie powiem ile filmów w efekcie obejrzałam. Z całym przekonaniem natomiast mogę powiedzieć, że za ich sprawą dostałam ten cenny bardzo dar – portrety ludzi, tym samym ogromnie ważny obraz zmieniającego się coraz dynamiczniej świata.

Z tych filmowych wycinków układa się bowiem mozaika miejsc i zdarzeń jakich nie mogłabym być świadkiem prawdopodobnie nawet wtedy, gdym dany kraj odwiedziła. W tym względzie ów niezależny film ma bezsprzecznie niebywałą moc. Zawsze przytaczam na potwierdzenie konieczności dokumentowania naszego czasu słowa Cypriana Kamila Norwida ,,Historia to dziś, tylko cokolwiek dalej''…

Krzysztof Gierat – dyrektor Krakowskiego Festiwalu mówił, że stajemy za sprawą dokumentu twarzą w twarz z rodzinnymi tajemnicami, twarzą w twarz z polskimi stereotypami, twarzą w twarz ze współczesnymi napięciami. Filmowcy interpretują naszą burzliwą rzeczywistość w zaciszu domowego ogniska, w metropoliach świata i na jego obrzeżach, w sytych społecznościach zachodniej Europy i w biednych krajach Afryki. Jedni bohaterowie uciekają przed wojną i głodem, inni umacniają mury i szańce. Świat oszalał, ze wszystkich stron narasta strach przed obcymi i nienawiść do niewiernych. W kraju trwa wojna polsko-polska. Końca nie widać.

Jacek Petrycki. Międzynarodowy Festiwal Filmów Dokumentalnych Off Cinema
fot.
materiały promocyjne

Mikołaj Jazdon – dyrektor OFF CINEMA stwierdził, że na rozgrywający się już nie tylko w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu, ale równolegle w licznych salach kinowych miasta Festiwal, ułożone w niepowtarzalny zestawy filmy składają się na pewną (a sama mam to odczucie i zaznaczam je w tytule swoich tu refleksji) wizję świata, prowokują do pytań, skłaniają do rozważań. Rozmowa toczy się nie tylko między autorami filmów, którzy przemawiają do nas przez swoje dzieła, ale odbywa się też między twórcami i widzami. Ten (GB) dialog jest bezcenny. Obraz filmowy ma wspominaną siłę, moc poruszania naszych najgłębszych emocji, pobudzania do refleksji. Do tego fakt, iż twórca konkretnej realizacji może nam bezpośrednio odpowiedzieć na expressis verbis zadane pytanie, dopowiedzieć o emocjach i zdarzeniach spoza kadru, jest wartością dodaną – uczy nas szerszego, wnikliwszego obserwowania i oceniania rzeczywistości. Tak jest zresztą na większości festiwalowych spotkań, ich – zaznaczam – szczególną wartością są kontakty z realizatorami dokumentów. Każde takie zejście się odziera nas z ewentualnej mgiełki niedowierzania faktom, podejrzenia fikcji, inscenizowania, chroni przed postawą „ach, to tylko film !”.

Witold Kon – dyrektor szeroko w świecie cenionego „GRAND OFF” nie bez powodu powołał przed laty festiwal „Dozwolone do 21 / Up to 21…”, wiedział, że trzeba dać możliwość mówienia o rzeczywistości już i najmłodszym, najszczerszym, najbardziej otwartym obserwatorom i komentatorom określonych problemów, określonego środowiska. Rozumie, że te festiwale to wrota do magicznego obszaru filmu niezależnego, że ci realizatorzy nie chcą i nie muszą się do nikogo umizgiwać, niczego nie pudrują, ich obrazy, czasami mocno drastyczne, są jak plakaty, jak krzyk – TACY JESTEŚMY! – do bólu szczere. Są bezcennym materiałem dla obserwacji rodzicielskich, do analiz socjologów, pedagogów i chciałoby się powiedzieć (bo powinno tak być) – polityków.

Zwycięstwo w Krakowskim Międzynarodowym Konkursie Filmów Dokumentalnych zapewnił sobie film „Dum Spiro Spero” znanego chorwackiego pisarza Pero Kvesića. „Póki oddycham, mam nadzieję” – brzmi zawarta w tytule łacińska sentencja. Wyrazem nadziei jest tenże film, nakręcony przez twórcę zmagającego się z ciężką chorobą płuc. Rejestracja codziennej walki o życie przypomina szczególny rodzaj wideobloga – przepełnionego autoironią oraz błyskotliwymi komentarzami na temat istoty życia i śmierci. Jurorzy przyznając autorowi filmu prestiżową nagrodę Złotego Rogu podkreślili, że pokazał on nam piękno życia i miłości odnajdując w sobie odwagę do zmagania się z własną śmiertelnością w sposób pełen humoru i godności.

W Wągrowcu narracje toczyły się wokół „Amatora” Krzysztofa Kieślowskiego, reżysera, który wyjątkowo dobitnie stawiał w swojej tak dokumentalnej, jak i fabularnej twórczości pytania o podstawowe wartości w życiu człowieka, o to właśnie jak być, jak żyć, by móc zachować przyzwoitość, móc samemu sobie samemu spojrzeć w twarz, niezależnie od tego, jakich zachowań, postaw, czynów oczekuje się od nas w imię doraźnych ideologicznych programów i tego jakie doraźnie profity z określonymi postawami przychodzą. Nagrodę główną festiwalu odebrały Monika Mocarska i Karolina Karwowska z Karwowa i Święcina k. Radziłowa za film pokazujący skromnie, wręcz ubogo bardzo żyjącego, leciwego lutnika amatora, barwnie opowiadającego o swoich skrzypcach, miłości do nich; grającego na nich dawno zapomniane przyśpiewki i patriotyczne pieśni. Ten film uznali także oceniający kilku innych festiwali, w tym jury młodzieżowego festiwalu „Dozwolone do 21/ Up to 21”.

Laureaci Międzynarodowego Festiwalu Filmowego "Dozwolone do 21 / Upto21"
fot.
materiały promocyjne

Grand Prix Międzynarodowego Festiwalu Filmowego „Dozwolone do 21/ Up to 21” odebrała Julia Polkowska z film „Lubi, nie lubi” – żartobliwie, zarazem dojrzale, a nawet filozoficznie pokazujący relatywność, przewrotność naszych odczuć tego, co zwykliśmy uważać na dobre, pozytywne, a co złe, dokuczliwie. Te same sytuacje w innym stanie naszego ducha, w innych życiowych okolicznościach – pokazuje autorka impresji – nagle stają się niemiłe, niepożądane, dokuczliwe oraz odwrotnie, co nas gnębiło, przybiera cechy sympatyczne, właściwości zbawcze, i jednak istotne.

ZŁOTY ZAMEK – główną nagrodę OFF Cinema wręczono Annie Zameckiej za jej nader przejmujący, gorzki film „Komunia”. Film bardzo mocny, dostrzeżony już na kilku innych festiwalach (m.in. w Locarno, na Warszawskim Festiwalu Filmowym oraz na festiwalach w Jihlavie, Bratysławie i Mińsku), i to mimo zapisu dalekiego od tzw. „szkolnej poprawności”. Warsztat filmowy ustępuje tu imponującej dojrzałości realizatorki, jej zmysłowi obserwacji, empatii i determinacji w uczestniczeniu z kamerą w życiu mocno wewnętrznie pokiereszowanej rodziny z małego miasteczka. Warunki mieszkaniowe rodziny pozostają bardziej niż skromne. Mający już swoje lata ojciec nie stroni od piwa. Matka odeszła do innego mężczyzny, zostawiła dorastającą córkę, pod jej całkowitą opieką dom, ojca oraz młodszego brata z problemami niedorozwoju psychicznego. Zbliżała się komunia brata. Czternastolatka dokładała wszelkich starań, by go do niej dopuszczono, jednocześnie, by ten moment powtórnie scalił rodzinę. Osiąga swój cel, ale pęknięcia w nich wszystkich okazały się już zbyt głębokie, zbyt bolesne... Film Anny Zameckiej obnaża równolegle stan naszego społeczeństwa. Nikt nie kwapił się tej rodzinie pomóc, ani społeczność miasteczka, ani kościół, ani szkoła, ani gmina …Nie ma więc znaczenia jak obraz został zapisany. Znaczenie ma to, co zostało w nim powiedziane.

Za najlepszą reżyserię na GRAND OFF nagrodzono Marwana Khneissera z Francji za obraz „The Servants”, w którym grupa beztroskich biesiadników spotyka się w odizolowanej wilii ciekawie usytuowanej na brzegu morza. Przy tej okazji opiekujący się domem Nabil i jego cała rezydująca w tym domu rodzina spotykają znajomego, groźnego, nieobliczalnego przywódcę tej owej grupy. Konsekwencją spotkania stają się bolesne, brutalne wspomnienia. – Uczestniczymy w tej traumie.

Festiwal Grand OFF, fot. materiały promocyjne

Ale zapadł mi z tego festiwalu głęboko w pamięć inny film: „We are just fine like this”, tunezyjskiego reżysera Najova Zouhaira, pokazujący Babę Azizi, starego, schorowanego człowieka. Opiekę nad nim sprawują, na zmianę, jego dorosłe dzieci. Wydawać by się mogło pogodna starość, ale niestety, w domu córki spotyka go dotkliwa niegodziwość. Z tego samego festiwalu – został ze mną również obraz: „Post Mortem” Shrikanta Choudhri z Indii – opowieść o czternastoletnim Gopi, który rok wcześniej stracił ojca, a więc odpowiedzialność za rodzinę spadła teraz na niego. Rezolutny i zdolny, zmuszony jest do porzucenia szkoły i zarabiania, tak jak matka, sprzątając. Budzi się w nim wewnętrzne rozdarcie, jego marzenia o nauce, o studiach medycznych, by móc leczyć ludzi ze swojej kasty, mają teraz lec w gruzach.

Każdy właściwie z prezentowanych filmów, nawet gdy jest ledwie impresją, zarysem, groteską, coś nam unaocznia, pokazuje jak bardzo się w tym świecie pogubiliśmy, rozwarstwiliśmy, naznaczyliśmy się rozgoryczeniem, bólem, niechęcią, nierzadko niestety wręcz nienawiścią. A jest nas już przecież na tym globie niemal 8 miliardów ludzi – różnych raz, wyznań, przekonań, temperamentów, skłonności … To wielki grzyb, ogromna bania, kipiąca roszczeniami, uprzedzeniami, niechęciami. Jak łagodzić, zapobiegać najgorszemu? Filmy nie niosą odpowiedzi wprost. One uwrażliwiają. Mówią: zobacz, poznaj, przemyśl, rozważ zwłaszcza kwestie najbliższe tobie, bo od tych małych, najbliższych nam kręgów trzeba zaczynać. Zwarcia i te miłe, dobre, i te iskrzące złem, nienawiścią są zwykle bezpośrednie. Trzeba jednak mieć, wykształcić w sobie, pielęgnować go – dar empatii i współodpowiedzialności za to, co tu i teraz, a tym samym za przyszłość naszych dzieci, wnuków. Dla jakiego świata oni dorastają?

Kiedy piszę te swoje refleksje w Berlinie kończy się gala rozdania Europejskich Nagród Filmowych. Nowatorska animacja "Twój Vincent" Doroty Kobieli i Hugh Welchmana okazuje się najlepszym filmem w kategorii tego gatunku, a przejmujący bezmiernie zapis "Komunia" Anny Zameckiej, najlepszym dokumentem. (Dodam jeszcze, że za kostiumy wyróżniona została Katarzyna Lewińska. Wielki więc triumf kobiet polskiego kina!) I chociaż wychodzę w tym momencie w obszar filmów profesjonalnych, to jednak każdy z tych filmów dotyka prawdy o ludzkiej ułomności w kontaktach z otoczeniem, z przemocą i agresją w gronie osób sobie najbliższych, z niemożliwością akceptowania kogoś w jakikolwiek sposób innego, osobniczego w danej społeczności, czy wręcz bestialstwa człowieka, którego psychika ulega szczególnej degradacji, gdy poczuje satysfakcję z naciskania na spust, mierzenia w drugiego człowieka.

Tak – film porusza, gdy sprawia, że wchodzimy w sam środek czyjegoś życia, znajdujemy się tak blisko bohaterów, jakbyśmy byli domownikami, a kamera – członkiem rodziny, zarazem gdy jesteśmy daleko i głęboko odczuwamy własną bezradność. Stało się w naszej rzeczywistości jeszcze coś szczególnego. Filmy poruszają nas, gdy oglądamy je nie na ekranie telewizora siedząc nad talerzem zupy, odwracając się od ekranu, bo dzwoni telefon, bo idziemy po coś do drugiego pokoju i co tam jeszcze … A do tego telewizje, zwłaszcza komercyjne, rzadko bardzo są skłonne oddać czas antenowy produkcjom offowym.

Zbiorowość – sala kinowa, przestrzeń festiwalowa, czy okoliczność innego rodzaju – tu przywołam niedawne rozdanie nagród dziennikarskich GRAND PRESS. Nagrody Grand Press wręczano po raz 21. Gala finałowa konkursu odbyła się 12 grudnia 2017 w Muzeum Historii Żydów POLIN w Warszawie. Gościem specjalnym gali był Ajder Mużdabajew – zastępca dyrektora generalnego krymsko-tatarskiego kanału telewizyjnego ATR nadającego obecnie z Kijowa. Pokazał wstrząsający dokument o sytuacji Tatarów na Krymie, o ich eksterminacji, o pacyfikacji przez ekipę putinowską stacji ATR. Obraz jest wołaniem o pomoc, a jednocześnie zdaje się mówić: Nie ma szans na to, by świat się uspokoił. Zbyt wielu już uzurpatorów w nim grasuje.

Tytuł DZIENNIKARZA ROKU przyznawany "za profesjonalizm, promowanie światowych standardów pracy w mediach i przestrzeganie etycznych kanonów zawodu" przyznano w tym roku Wojciechowi Bojanowskiemu, reporterowi "Faktów" TVN. Wyróżniono go m.in. "za niestrudzone podążanie za tropem i zachowanie standardów, także w obliczu nacisków ze strony organów ścigania, za bezkompromisowość w podejmowaniu tematów, które władze chcą ukryć, za przypomnienie, że dziennikarstwo to też ważna moc sprawcza, za stawanie w obronie tajemnicy dziennikarskiej". - Bardzo wierzę, że w tych trudnych, skomplikowanych czasach, kiedy dziennikarze są zwalniani z tajemnicy dziennikarskiej, kiedy nakładane są duże finansowe kary, kiedy czasem strach wyjść na manifestację – to są właśnie idealne okoliczności do renesansu dziennikarstwa – mówił Wojciech Bojanowski, odbierając wyróżnienie. Jak dodał, to czym się zajmuje traktuje "jako wielkie zobowiązanie".

Wojciech Bojanowski. Grand Press, fot. Press.pl

Ważne jest bowiem, jak głosił w swoich wypowiedziach jako opozycjonista czasów polskiego realizmu socjalistycznego poeta Ryszard Krynicki, by NAZYWAĆ RZECZY PO IMIENIU, by – jeszcze do słów Cypriana Kamila Norwida sięgnę: ODPOWIEDNIE DAĆ RZECZY SŁOWO.* Kino offowe, niezależnie myślący realizatorzy, dziennikarze, ludzie z wrażliwością społeczną mogą i chwytają nas za gardło, byśmy w nawałnicy brutalności -- ocali swoje człowieczeństwo, zdolność myślenia, odczuwania, oceniania, reagowania. Człowiek myślący jest wolny. Zwalniający się z myślenia – popada w niewolę systemów.

* Wydawać by się mogło, że mamy już za sobą czasy tzw. „półkowników” – dokumentów, filmowych relacji, które cenzurowano lub po prostu zatrzymywano, odkładano na półki. Że mamy za sobą czasy przemilczania społecznych prawd. Obraz filmowy często nie potrzebuje słów. Musi mieć jednak obszar emisji. Dziennikarze prasowi oddający naszą rzeczywistość, definiują jej obraz słowem. Właśnie dlatego na Gali GRAND PRESS swój protest wobec grożącego nam uniemożliwiania odniesień do rozgrywających się realiów ogłosili jurorzy tego znaczącego Konkursu, przedstawiciele różnych mediów. - Wydaje nam się, że to na tyle istotne, na tyle ważne, na tyle bezprecedensowe i potencjalnie o tak istotnych konsekwencjach, że warto, żebyśmy się wypowiedzieli - orzekł przed odczytaniem treści protestu zasiadający w gronie jurorów Dariusz Rosiak z Polskiego Radia: "Wyrażamy zdecydowany protest przeciwko nałożeniu przez KRRIT kary na stację TVN 24 za relacjonowanie ubiegłorocznych protestów obywatelskich przed Sejmem RP".
Grażyna Banaszkiewicz / SFP  14 marca 2018 15:17
Scroll