Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Kino ascezy Ryszarda Czekały
Rzadko sięgał do słów, z muzyki prawie nie korzystał, zwłaszcza w krótkich metrażach. Wierzył w siłę obrazu, a funkcje narracyjne powierzał plastyce – niespokojnej, wyrafinowanej, ekspresyjnej, choć niebywale ascetycznej, najczęściej czarno-białej. Jego dwa krótkie filmy sprzed 45 lat – "Syn" i "Apel" – to niekwestionowane arcydzieła w dorobku światowej animacji. 30 października minie pięć lat od śmierci Ryszarda Czekały, jednego z najwspanialszych artystów polskiego kina.
Pochodził z Bydgoszczy, gdzie urodził się 5 marca 1941 roku, ale swe artystyczne życie związał z Krakowem, tam studiował na Wydziale Malarstwa i Grafiki Akademii Sztuk Pięknych (1966). Lecz plastyka statyczna mu nie wystarczała, wiele czasu spędzał w Pracowni Rysunku Filmowego, prowadzonej przez Kazimierza Urbańskiego. To ten ekscentryczny artysta, wieczny eksperymentator, zaraził go „sztuką ruchów narysowanych”, jak animację określał – jeden z jej pionierów i najwybitniejszych przedstawicieli – kanadyjski reżyser Norman McLaren.

W 1966 roku Urbański wraz ze swymi najlepszymi studentami – Julianem Józefem Antoniszczakiem (Antoniszem), Ryszardem Czekałą, Janem Januarym Janczakiem i Krzysztofem Raynochem – założył pod Wawelem Studio Filmów Animowanych, które do 1974 roku stanowiło filię warszawskiego Studia Miniatur Filmowych, a później się usamodzielniło. Dosłownie pod Wawelem, bo SFA znalazło siedzibę u podnóża wawelskiego wzgórza w kamienicy przy ulicy Kanoniczej 18. A ulica Kanonicza to takie miejsce, w którym gdziekolwiek postawi się kamerę, zawsze będzie dobrze. Tak przynajmniej twierdził Andrzej Wajda i swym przemyśleniem podzielił się kiedyś z Ryszardem Czekałą, namawiając go, by rzucił to „niepoważne rysunkowe kino, bo nie przystoi ono poważnemu artyście”, i zajął się fabułą. Czkała posłuchał Wajdy, choć nie od razu. Zaczął od animacji, notabene z znakomitym skutkiem artystycznym, a poza tym udowodnił, że i w tym rodzaju filmowej twórczości można podejmować sprawy najważniejsze, i czynić to w sposób przejmujący.

Pierwszymi filmami krakowskiego Studia były autorskie animacje Kazimierza Urbańskiego ("Czar kółek", 1966 i "Tren zbója", 1967), przy powstawaniu których współpracowali wszyscy jego członkowie. Samodzielnie zadebiutowali w latach następnych: w 1967 – Julian Józef Antonisz ("Fobia") i Jan January Janczak ("Czuwaj"), w 1968 – Ryszard Czekała ("Ptak"), w 1969 – Krzysztof Raynoch ("Ludzie"). Od początku działalności krakowskiej placówki Czekała stał się jej artystycznym liderem.

Już "Ptak" (1966), kilkuminutowa szkolna etiuda, zrealizowana w krakowskiej ASP pod opieką Urbańskiego, zapowiadała indywidualność artystyczną dużego formatu, a zarazem już w niej Czekała zawarł podstawowe aksjomaty swego charakterystycznego filmowego pisma, którym pozostał wierny w kolejnych realizacjach, nie tylko animowanych, ale i fabularnych. Ta poetycka przypowieść o człowieku i ptaku – codziennej ciężkiej pracy tego pierwszego oraz umiłowaniu wolności tego drugiego – imponowała całkowitym zawierzeniem przez artystę obrazowi. Dla Czekały najważniejsza była wizualna strona filmu, to ona prowadziła narrację, ścieżka dźwiękowa – ograniczona tylko do tzw. szmerów – jedynie go dopełniała. Muzyka, słowa – stały się niepotrzebne.

Punktem kulminacyjnym animowanej twórczości Czekały okazały się… pierwsze profesjonalne filmy, zrealizowane w krakowskim Studiu w 1970 roku – "Syn" i "Apel". Oto wykształcony w mieście, kosztem wielu wyrzeczeń, syn zapomina o starych, zmęczonych życiem rodzicach, uprawiających w pocie czoła kawałek ziemi. Bardzo tęsknią za dawno niewidzianym dzieckiem, gdy wreszcie przyjeżdża, nie mogą znaleźć z nim wspólnego języka - i vice versa. Oto plac apelowy obozu koncentracyjnego. Oficer niemiecki i więźniowie stojący w zwartym szyku. Kat i ofiary…
 
Przejmujące, o dużej głębi psychologicznej dramaty Czekały okazały się prawdziwym szokiem, odkrywając dla animacji nowe obszary tematyczne. Siłę ich emocjonalnego oddziaływania wzmacniało zastosowanie przez twórcę w kinie animowanym środków wyrazowych właściwych dla filmu aktorskiego (punkty i kąty widzenia kamery, zmienność planów, ekspresjonistyczne oświetlenie). Ich sugestywność, połączona ze znakomitym opanowaniem warsztatu animowanego, przyniosła znakomite efekty. Kolejne – "Sekcja zwłok" (1973), "Dzień" (1973), "Woda" (1975), choć udane, nie osiągnęły poziomu "Syna" i "Apelu". Można w nich zauważyć coraz większe zbliżanie się Czekały do kina fabularnego.

Ryszarda  Hanin w filmie "Zofia", reż. Ryszard Czekała

Krótką fabułą był już nakręcony w 1971 roku "Wypadek", wnikliwe studium samotności, zakończone tragicznym finałem (znakomite zdjęcia Bogdana Dziworskiego). Siedem lat później Daniel Szczechura zrealizował animowany "Skok" (1978). Ten remake aktorskiej etiudy Czekały okazał się jednym z najbardziej przejmujących obrazów w dziejach naszej kinematografii. Ranek. Zimne wnętrze mieszkania w bloku. Bohater wstaje, starannie robi poranną toaletę, je śniadanie, czyta gazetę, ubiera się, poprawia krawat, spogląda na zegarek, jest godzina 7.50... Pewno zaraz pójdzie do pracy. Śpieszy się, by się nie spóźnić... I nagle, zamiast do drzwi, kroki swe kieruje do okna. Skacze... Protagonista "Wypadku" też popełniał samobójstwo, ale czynił to w starej, zapuszczonej kamienicy, będąc schorowanym, zmęczonym życiem człowiekiem. Bohater "Skoku" wydawał się w miarę z życia zadowolony i – przynajmniej zewnętrznie – „poukładany”.

W 1976 roku Czekała spełnił swe wielkie marzenie, a zarazem wspomniane życzenie Andrzeja Wajdy: zadebiutował pełnometrażowym filmem fabularnym, i był to debiut znakomity. "Zofia" – znów opowieść o rodzicach i dzieciach (tym razem „wiejska” matka przyjeżdża na święta do swych „miejskich” już dzieci) – ze wspaniałą kreacją Ryszardy Hanin, okazał się znakomity (Grand Prix na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Autorskich w San Remo, 1977). W nim, jak i w następnych filmach fabularnych – "Płomienie" (1978), "Przeklęta ziemia" (1982), "Piętno" (1983) –  kontynuował, choć już z o wiele gorszym skutkiem, tematykę podejmowaną w filmach animowanych: wyrzekanie się własnych korzeni, utrata porozumienia między rodzicami a dziećmi. Sporadycznie powracał do kina animowanego – "Do utraty głów" (1985), "Człowiek i chleb" (1997), "Nowy dzwon" (2001). Ciągnęło wilka do lasu.


Jerzy Armata / Magazyn Filmowy SFP, 50/2015  11 grudnia 2015 17:54
Scroll