Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Jerzy Kucia kończy 70 lat
- Koncentruję się na powszedniości, prowincji, bo wydaje mi się, że tam ocalały jeszcze reszki prawdy o istocie naszej egzystencji i o tym, co oryginalne, prawdziwe zostało w nas. Świat zmienia się, ginie tradycja, ja sam się starzeję... Staram się zatem zapamiętane zjawiska, przedmioty, zwyczaje, które zanikają, podnieść do rangi sztuki i choćby w filmach je ocalić - mówi o sobie obchodzący 14 stycznia 2012 70. urodziny Jerzy Kucia - reżyser, scenarzysta, producent filmów animowanych, pedagog, absolwent Wydziału Grafiki i Malarstwa ASP w Krakowie.
 
Zrealizował tylko kilkanaście filmów animowanych, a mimo to ma opinię najciekawszego i najwybitniejszego, obok Piotra Dumały, polskiego twórcy filmów animowanych, jacy debiutowali w latach 70. i 80. ubiegłego wieku.

Zaliczany jest do najbardziej znanych na świecie twórców polskiej animacji, a jego filmy pokazywane były na wielu przeglądach retrospektywnych, m.in. w Zagrzebiu, Clermont-Ferrand, Londynie, Cannes, Museum of Modern Art w Nowym Jorku, telewizji BBC. Dowodem uznania dla Jerzego Kuci było też zaproszenie tego twórcy - jako jedynego przedstawiciela polskiej kinematografii - do udziału w światowej wystawie "Sztuka filmu animowanego", zorganizowanej w 1981 przez Filmotekę w Quebec oraz Muzeum Sztuk Pięknych w Montrealu.


Jerzy Kucia na Krakowskim Festiwalu Filmowym odbiera Smoka Smoków, fot. SFP

Jest jednym z najchętniej zapraszanych na międzynarodowe festiwale polskich filmowców. To, że zajął się animacją wynikło - jak twierdzi - po części z przypadku. Na ostatnim roku malarstwa i grafiki w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych z ciekawości zajrzał do pracowni filmu animowanego. Wciągnęło go to na tyle, że nie skończyło się na jednym ćwiczeniu. Uznał, że animacja to dla niego, malarza, znakomita forma wypowiedzi, bo wzbogaca obraz o ruch i dźwięk.
 
- Moje filmy wywodzą się z plastyki. Wywodzą się także z pogranicza literatury. Nigdy nie czerpałem z tradycji filmu animowanego - często powtarza w wywiadach.

W materiałach przygotowanych przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich na przegląd "55 lat animacji polskiej" napisano, że Jerzy Kucia jest zapewne najkonsekwentniejszym polskim twórcą filmów animowanych. Poczynając od swojego debiutu z 1972 roku, czyli "Powrotu", konstruuje filmy, w których monotonne czynności bohaterów przeplatają się z przebłyskami wspomnień. W tych niespiesznych filmach nie ma konwencjonalnej narracji, są ciągi obrazów zawieszonych między jawą i snem. Trudno się nie poddać ich hipnotycznej sile.
 
Jego animacje, jak napisał niegdyś krytyk filmowy Jerzy Wójcik, odbiera się okiem, uchem i sercem. Tętno przyspiesza, kiedy widzi się "Paradę", finał "Strojenia instrumentów" albo niecierpliwego rowerzystę w "Szlabanie".
 
Kucia korzysta z przetworzonej, odrealnionej fotografii, ale traktuje ją pomocniczo, w kolażach, bo wydaje mu się, że obraz jest bardziej przekonujący, jeśli używa zdjęć tylko jako cytatu. Często łączy więc rysunek, wycinankę z fotografią czy obrazem z kamery filmowej, przez użycie techniki określając charakter zdarzeń pokazywanych w filmach.

- Czasami myślę - powiedział w jednym z wywiadów - że może obniżam poziom, bo zapuściłem się w twórczy tunel ciągle ten sam. Tylko, że ja w ten tunel wszedłem całkowicie świadomie. To bardzo łatwa sprawa - robić filmy różnorodne, trudniejsza - wywodzące się z jednej genezy. Mam opracowanych mnóstwo scenariuszy, ale tylko niektóre chcę realizować, te mianowicie, które łączą się z filmami wcześniejszymi, z nich się wywodzą. Na przykład "Refleksy" wyrosły z "Kręgu". Kiedy kręciłem "Krąg" wiedziałem, że powstaną "Refleksy", więcej, wiedziałem, że oba filmy będą do siebie podobne, bo rozwiną jeden z wątków "Kręgu".
 
Elementem stale obecnym w wielu filmach Kuci jest opozycja między naturą, a cywilizacją. Tak jest choćby w obrazach "Przez pole", "Parada", a przede wszystkim we wspomnianym już "Kręgu". Kucia do tego stopnia wie dużo o kinie animowanym, że potrafi stworzyć film, który sprosta gustom jurorów. Z tą myślą powstały "Refleksy" - które zgodnie z założeniem zdobyły imponującą ilość trofeów, m.in. Złotego Smoka na festiwalu krakowskim w 1979. Krytycy i recenzenci podkreślali w nich znakomity rysunek, niezwykle elastyczną kreskę, oraz podziwiali umiejętność skrótowego przekazu myśli.

 
"Strojenie instrumentów", reż. J. Kucia, fot. 55 lat polskiej animacji

Mimo zachwytu prasy i jurorów sam twórca przyznaje, że traktuje ten film, przede wszystkim jako pewne doświadczenie, eksperyment.

Pytany w 2002 roku, czego stara się uczyć studentów odpowiedział: - Przede wszystkim pokazuję im, co można zrobić i jakimi środkami. Łatwo jest nauczyć np. stylu Disneya, trudniej natomiast rozwinąć osobowość, wykrzesać indywidualność. Staram się przede wszystkim obudzić w nich entuzjazm, zachęcić do samodzielnych poszukiwań, eksperymentów. Narzędzia elektroniczne pozwalają dziś każdemu znaleźć swoje miejsce w animacji. Zaciera się granica między gatunkami filmowymi, artyści powinni zatem umieć posługiwać się nie tylko ołówkiem czy pędzlem, ale też komputerem i kamerą.

Kucia, jak słusznie zauważono - podobnie jak Themerson - każe szukać widzowi piękna w ruchu obłoków, błysku łuski ryby, czy nawet w tańcu zadrapań na powierzchni końcówek taśmy filmowej.

Od 1992 roku Jerzy Kucia również produkuje swoje filmy. Jest uczestnikiem i laureatem wielu festiwali filmowych na świecie. Wśród kilkudziesięciu nagród i wyróżnień, za film "Parada" otrzymał Nagrodę Główną MFFK w Oberhausen, Złotego Smoka w Krakowie i Nagrodę Specjalną Jury MFFA w Annecy za film "Przez pole", Platynową Kreskę dla najlepszego filmu 10-lecia festiwalu podczas Ogólnopolskiego Festiwalu Autorskich Filmów Animowanych w Krakowie za "Strojenie instrumentów", Grand Prix w kategorii filmu animowanego MFFK w Grenoble za "Powrót". W 2009 roku podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego za całokształt twórczości w dziedzinie filmu animowanego otrzymał nagrodę specjalną - Smoka Smoków.

 Od 1970 związany ze Studiem Filmów Animowanych w Krakowie. Członek zarządu ASIFA (Association Internationale du Film d’Animation). W latach 19940-1997 wiceprezydent ASIFA. Od roku 2011 zastępca członka Zarządu Głównego Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
 



Jan Bończa-Szabłowski / www.pisf.pl  15 stycznia 2012 14:00
Scroll