Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
85. urodziny Witolda Pyrkosza
Pozostaje ciągle aktywny zawodowo, choć już dawno temu zapewnił sobie miejsce w gronie najciekawszych aktorów polskiego kina, teatru i telewizji.
Niezapomniany kasiarz Duńczyk z "Vabanków", rozbójnik Jędruś Pyzdra z "Janosika", kapral Franek Wichura z "Czterech pancernych i psa", warszawiak Józef Balcerek z wiecznie zachrypniętym głosem z "Alternatyw 4", a od ponad dekady uparty emeryt Lucjan Mostowiak z "M jak miłość". Witold Pyrkosz obchodzi 24 grudnia swoje 85. urodziny. Pozostaje ciągle aktywny zawodowo, choć już dawno temu zapewnił sobie miejsce w gronie najciekawszych aktorów polskiego kina, teatru i telewizji.

Nie tak dawno obchodził 50-lecie swojej pracy artystycznej. Stworzył grubo ponad 100 kreacji na dużym i małym ekranie oraz drugie tyle na deskach teatralnych. Absolwent krakowskiej PWST za swoją pracę otrzymał Złoty Medal Zasłużony Kulturze - Gloria Artis, Super Wiktora, Złote Spinki, Telekamerę. Od dekad Polacy z łatwością rozpoznają jego twarz, głos, sympatyczny uśmiech, a recenzenci chwalą w rolach dramatycznych, komediowych.


Witold Pyrkosz, fot.TVP

Podróż przez kreacje teatralne (także Teatru Telewizji), filmowe i serialowe oraz dubbingowe Witolda Pyrkosza to podróż przez historię polskiej sztuki aktorskiej po II wojnie światowej. "Eroica" Munka, "Rękopis znaleziony w Saragossie" Hasa, "Potem nastąpi cisza" Morgensterna, "Sublokator" Majewskiego, "Constans" Zanussiego, "Bez znieczulenia" Wajdy, "Był jazz" Falka, "Wojna światów - następne stulecie" Szulkina, "Szabla od komendanta" Kolskiego, "Bajland" Dederki… Zagrał też w "Mecie" Antoniego Krauze, którą cenzura na niemal dziesięć lat skazała na "półkę". "Gdyby [ten film] został pokazany w momencie powstania, mógłby, zdaniem znawców, startować do Oscara" - wspomina aktor ("Rzeczpospolita", 2004). Paradoksalnie, do zawodu trafił, jak sam prowokuje i żartuje, z powodu… lenistwa.

"Byłem negatywnie ustosunkowany do nauk ścisłych" - pół żartem, pół serio opowiada w rozmowie z gazetą "Polska Kurier Lubelski" (2010). "Tak samo, niestety, do języków obcych. Kiedy zdałem w końcu maturę w liceum przemysłu gospodniego, które myśmy nazywali »dospodnim«, koledzy powiedzieli mi: Stary, przecież ty nigdzie nie zdasz, łacinę znasz tylko tę, która po płotach jest pisana, idź do szkoły aktorskiej, tam się nie będziesz musiał takich rzeczy uczyć. Tak zrobiłem. Nauczyłem się jednego wiersza, prozy Erenburga, bo wiedziałem, że mi w tym okresie, w latach pięćdziesiątych, nie powiedzą, że źle mówię prozę radziecką. Zdałem".

 
"Vabank II", fot. SF KADR

Jednak to nie lenistwo, a praca i talent zbudowały jego karierę i dały sławę. Może jeszcze odrobina szczęścia. "(…) trzeba mieć umiejętności, powołanie, zdolności i… szczęście" - powtarza niemal w każdym wywiadzie i przytacza anegdoty ze swojego życia i kolejnych planów. A to jak spotkał żonę, jak przez przypadek dostał rolę w "Alternatywy 4", jak znalazł się w "Czterech pancernych i psie", jak do serialu trafiło legendarne zdanie: "Pyrkosz, Pyrkosz i nie jedziesz", jak "pojawiła się" chrypka Balcerka, jak... Jeżeli chodzi o poczucie humoru i skłonność do zabawy, z nich Pyrkosz słynął za młodu i ciągle chętnie żartuje w rozmowach z dziennikarzami. Chociażby na temat słabości swojej pamięci: "(…) nie umiem i nie lubię się uczyć tekstu. W związku z czym zapisuję go gdzie się da i na czym się da. Jak zobaczycie, że w serialu na stole leży gazeta i na niej futerał z okularami, to znaczy, ze za chwilę ja coś będę musiał mówić i na gazecie mam napisany tekst. Do tego służą mi też serwetki, pokrojone kromki chleba" ("Polska Kurier Lubelski").

Choć na ekranie Witold Pyrkosz debiutował w 1956 roku - u Jerzego Kawalerowicza jako Malutki, dowódca oddziału NSZ, w "Cieniu", to status gwiazdorski zyskał dzięki Pancernym. "Wjeżdżaliśmy na stadion, który był zapełniony po brzegi tak, że kiedy było na nim 10 tysięcy miejsc, to było tam 12 tysięcy ludzi" - wspomina szał, który towarzyszył serialowi Konrada Nałęckiego. "Witano nas harmidrem, okrzykami. Był taki gwar, że nie można było słowa zamienić między sobą"  ("Polska Kurier Lulebski"). Każdy z widzów i teatromanów ma jego ulubioną kreację, sam żadnej szczególnie nie wyróżnia. "(…) co do ról na małym ekranie, to są różnorodne, ale zarówno kapral, zbójnik, lumpenproletariusz, jak i emeryt, są dla mnie równie ważne" ("Rzeczpospolita", 2004).


Witold Pyrkosz,Telekamery, fot. Akpa

Kino i telewizja nigdy nie było jego jedynym żywiołem. Zresztą w teatrze gra dłużej. O rok! Na deskach po raz pierwszy stanął w 1954 roku: jako Janek Topolski w "Lekkomyślnej siostrze" w Kielcach. Niedługo potem, ponoć dzięki wsparciu Zbigniewa Cybulskiego, dołączył do młodego zespołu nowopowstającego Teatru Ludowego w Nowej Hucie. Praktycznie współtworzył tę scenę z Franciszkiem Pieczką. "Wiem jedno: w tym zespole chciało się pracować, a większość tego, co umiem w zawodzie, zawdzięczam [Jerzemu] Krasowskiemu"  - wspomina te czasy ("Dziennik Polski", 2005). Z Krasowskim i Krystyną Skuszanką, z którymi zetknął się w Nowej Hucie, pracował jeszcze przez wiele lat. W różnych miastach i czasach.

Po Krakowie przyszedł Wrocław. A od 1975 roku związany jest ze scenami warszawskimi: Teatrem Polskim, Studio, Rozmaitości, Narodowym, Na Woli. Raz na pierwszym planie, raz nieco w tle, zawsze jednak zauważalny. Grał w sztukach Fredry, Witkacego, Becketta, Gogola, Steinbecka, Moliera, Mrożka, Szekspira...

Niektórzy z jego rówieśników już odeszli. Inni zniknęli z ekranów i scen lub pojawiają się na nich niezmiernie rzadko. On nadal gra. Regularnie. Nigdy nie przypuszczał, iż "M jak miłość" stanie się najpopularniejszą operą mydlaną w polskiej telewizji i zostanie na antenie tak długo. To, co robi, podoba się nie tylko wielomilionowej widowni, ale i recenzentom (pomimo różnych ocen samej produkcji). "(…) Podtatusiał, by nie powiedzieć, zestarzał się, ale wciąż jest o niebo ciekawszym aktorem niż szczeniackie otoczenie. No, i wraz z Lipowską  zbudował najpopularniejszy polski dom serialowy" - pisała w 2010 roku na łamach "Filmu" Karolina Pasternak. "Weteran polskich seriali (…) rozgrywa swą telewizyjną emeryturę statecznie, bez przesady, ale z godnością - niczym partię szachów, których w 'M jak miłość' jest autentycznym wielbicielem (…)" - dodawał Konrad J. Zarębski.

"Ciągle pracuję, nie mam więc czasu zastanawiać się nad tym, że ono [życie] upływa i jestem blisko mety. Wszystkie lata przeleciały mi tak szybko, ze ich nie czuję. Chyba że w kościach, ale to normalne" - żartuje sam Pyrkosz (serwis Kobieta.pl, 2009). "Mam jednak cudowną rodzinę, wspaniały dom i wymarzony zawód, a w życiu nigdy się nie nudziłem. Niczego nie żałuję" - dodaje mistrz, prywatnie: mąż, dziadek, opiekun psiej i kociej gromadki oraz wielbiciel samochodów.

Dagmara Romanowska / Portalfilmowy.pl  24 grudnia 2011 12:00
Scroll