Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Marek Piestrak: Kino wielkiej przygody
Mistrz kina gatunkowego, który swą przygodę z filmem rozpoczął od… "Dziecka Rosemary" Romana Polańskiego. 31 marca 2018 obchodził swoje 80. urodziny.
Jego "Test pilota Pirxa" prezentowany był na ubiegłorocznym Berlinale (2017) w retrospektywie najlepszych filmów science fiction, obok dzieł Stevena Spielberga i Ridleya Scotta. Notabene "Obcego – ósmego pasażera Nostromo" pozostawił przed laty w pobitym polu, zdobywając Złotego Astroida na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Fantastycznych w Trieście.

Początkowo nic nie wskazywało, że będzie filmowcem. Po gdyńskim liceum dostał się na Politechnikę Gdańską, gdzie skończył Wydział Budownictwa Wodnego. Ta miłość do wody pozostanie na zawsze, w 1974 nakręcił – wspólnie z Witoldem Rumlem – znakomity dokument "Mistrz świata", uhonorowany na festiwalu w Oberhausen nagrodą FIPRESCI, błyskotliwą opowieść o pomocniku okrętowego kuka, który podczas wielomiesięcznego rejsu na trawlerze przetwórni w wolnych chwilach trenował… kolarstwo.

Wcześniej jednak dostał się na Wydział Reżyserii łódzkiej Szkoły Filmowej, spełniając swe największe marzenie, które wykluło się podczas częstych seansów w gdyńskim kinie Fala oraz zajęć w Amatorskim Klubie Filmowym, na które uczęszczał w trakcie swych studiów politechnicznych.

Na plan "Dziecka Rosemary" trafił dość przypadkowo. Był już po IV roku łódzkiej Szkoły Filmowej. Postanowił zrobić sobie roczną przerwę, podczas której zamierzał odwiedzić rodzinę w Ameryce. Popłynął „Batorym” za pożyczone pieniądze, rodzinę odwiedził, ale gdy się dowiedział, że na U.C.L.A. ma wykłady prof. Jerzy Toeplitz, udał się do Los Angeles. To dzięki profesorowi poznał Polańskiego. „Roman oprowadził nas po planie swojego filmu, zaprosił na lunch – przy stoliku obok siedziała cała rodzina Cartwrightów z Bonanzy – i zaproponował odbycie… studenckiej praktyki podczas kręcenia <Dziecka Rosemary>” – wspomina.

Chciał przedłużyć pobyt, ale poczucie obowiązku, czyli obrona dyplomu w łódzkiej uczelni, zwyciężyło. Pozostała nadzieja, że się tu jeszcze kiedyś pojawi. Przyjechał do Polski, obronił dyplom i… do Hollywood więcej nie wrócił. Zakochał się. Krystyna, którą niebawem poślubił, pozostaje jego żoną do dziś.

Marek Piestrak, fot. SFP

W 1970 roku zadebiutował krótką telewizyjną fabułą "Cicha noc", święta noc, przejmującą opowieścią rozgrywającą się podczas świąt Bożego Narodzenia na Podhalu, której scenariusz napisał wspólnie z Andrzejem Kotkowskim i Sławomirem Idziakiem, operatorem filmu. A potem przyszło średniometrażowe "Śledztwo" (1973), udana ekranizacja prozy Stanisława Lema, z której i pisarz był bardzo zadowolony, co należało do rzadkości. Marek kuł żelazo póki gorące i przeniósł na ekran jego kolejną powieść – "Test pilota Pirxa" (1978). To już pozycja wręcz klasyczna w dziejach rodzimego kina science fiction, podobnie jak "Wilczyca" (1982), uznawana za jeden z naszych najlepszych horrorów.

Piestrak jest mistrzem kina gatunkowego, krytyka w ocenie jego dokonań jest podzielona. „Zwłaszcza zwolennicy kina moralnego niepokoju za mną nie przepadają” – zauważa. Ale na przykład Zygmunt Kałużyński stwierdził, że w jednym z jego filmów powiało prawdziwym Hollywoodem, a w branżowym „Variety” pisano o świeżym oddechu w światowym science fiction. Publiczność głosuje nogami – "Klątwę Doliny Węży" (1987) w samym tylko Związku Radzieckim obejrzało 25 mln widzów. Jego filmy do tej pory często pokazywane są na festiwalach w zestawach najbardziej kultowych tytułów.


Jerzy Armata / "Magazyn Filmowy SFP" 79 / 2018  26 grudnia 2018 18:18
Scroll