Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Gwiazda Tygodnia: Adam Woronowicz
Wysoki, szczupły, o twarzy znamionującej niecodzienną wrażliwość (nawet jeśli jego bohatera cechuje zimne okrucieństwo) – Adam Woronowicz potrafi zagrać każdą rolę.
W filmie „Baby są jakieś inne”  Marka Koterskiego Adam Woronowicz siedzi za kierownicą samochodu, przemierzającego nocą polskie drogi. Jako antropolog kultury objaśnia siedzącemu obok Robertowi Więckiewiczowi naszą rzeczywistość, a konkretnie istotę relacji damsko-męskich. To kolejna ważna kreacja Woronowicza w tym sezonie – po „Ki” (2011) Leszka Dawida. Rola komentatora do wdzięcznych nie należy, ale Woronowicz potrafił zrobić z niej prawdziwą perełkę. Więckiewicz występujący tu jako alter ego Adasia Miauczyńskiego, a może nawet samego Marka Koterskiego – również spisał się na szóstkę.

Świat usłyszał Adama Woronowicza w Boże Narodzenie 1973 roku, kiedy urodził się w Białymstoku. Potem było tamtejsze liceum i studia na stołecznej Akademii Teatralnej, które ukończył w 1997 roku. Karierę sceniczną zaczął  w Teatrze Rozmaitości pod kierunkiem Grzegorza Jarzyny, w 2001 roku przeniósł się do stołecznego Teatru Powszechnego, nie zrywając współpracy z Jarzyną. Liczba nagród za dokonania teatralne jest doprawdy imponująca: prestiżowy Feliks Warszawski w roku 2001, nagroda im. Zelwerowicza miesięcznika „Teatr” w 2005, liczne wyróżnienia na festiwalach teatralnych.


Adam Woronowicz na planie "Chrztu", fot. Akpa

Na ekranie po raz pierwszy pokazał się w telewizyjnym filmie „Skok” Piotra Starzaka (1999), ale na dobre zaznaczył swą obecność jako Maurycy, syn George Sand w „Chopinie. Pragnieniu miłości” Jerzego Antczaka (2002). Jako rozkapryszony histeryk stworzył kreację wyrazistą, ale nie poszły za tym następne propozycje. Woronowicz musiał zaliczyć zwyczajny szlak każdego młodego aktora – wędrówkę serialowo-epizodyczną.

Świat na nowo usłyszał o Woronowiczu dzięki filmowi „Popiełuszko. Wolność jest w nas” Rafała Wieczyńskiego (2009) r. Tytułowa rola księdza Jerzego dawała szansę na dłuższe pozostanie w pamięci widzów – i Woronowicz tę szansę wykorzystał, ustrzegając się łatwego popadnięcia w pomnikowość. A jednocześnie pokazał się od zupełnie innej strony. Niemal jednocześnie z „Popiełuszką” stworzył postać może i niepozorną, ale jakże charakterystyczną - pana Józefa, tragikomicznego absztyfikanta, ubiegającego się o rękę Sabiny, bohaterki „Rewersu” (2009) Borysa Lankosza. Ta kreacja przyniosła mu nominację do Orła – Polskiej Nagrody Filmowej za rolę drugoplanową. Nie upłynęło wiele czasu i rok później sięgnął po statuetkę Orła – znów za rolę krańcowo odmienną: eleganckiego, ale jakże wyrachowanego, wręcz odpychającego chłodem gangstera w filmie „Chrzest” (2010) Marcina Wrony.
Wysoki, szczupły, o twarzy znamionującej niecodzienną wrażliwość (nawet jeśli jego bohatera cechuje zimne okrucieństwo) – Adam Woronowicz potrafi zagrać każdą rolę. I to tak, że nawet kilkuminutowe pojawienie się na ekranie – jak choćby w „Uwikłaniu” (2011) Jacka Bromskiego - nadaje kreowanej przez niego postaci nowego, pełniejszego wymiaru. Skąd to się bierze? Adam Woronowicz unika odpowiedzi, a zapytany, jak radzi sobie z zasłużoną popularnością, uśmiecha się: „Nie szukam jej, wolę stać z boku i realizować się przez aktorstwo”.



Konrad J. Zarębski / informacja własna  21 października 2011 16:11
Scroll