Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Mieczysław Kalenik. Na zawsze Zbyszko
Choć grał w wielu spektaklach i filmach – główna rola w "Krzyżakach" pozostała tą najsłynniejszą i najważniejszą
Trudno powiedzieć, czy rola Zbyszka z Bogdańca była dla Mieczysława Kalenika dobrodziejstwem czy przekleństwem. Na pewno zwróciła na niego uwagę, jako aktora, dowartościowała jako mężczyznę, i przyniosła popularność, o której wielu wybitniejszych kolegów uprawiających ten zawód mogłoby jedynie pomarzyć. Dlatego, kiedy zmarł 16 czerwca 2017 w swoim rodzinnym Międzyrzecu Podlaskim, w wieku 84 lat, miejscowe media pożegnały przede wszystkim filmowego Zbyszka z Bogdańca a dopiero potem Kalenika.

Kalenik, tak jak jego filmowy bohater, był człowiekiem o szlachetnym sercu, ale nie miał ducha walki. Raczej poddawał się rzeczywistości, niż ją kształtował. Chciał być marynarzem, a los sprawił, że został aktorem. Kiedy dowiedział się, że będą kręcić "Krzyżaków" zamarzył, jak każdy młody aktor, o Zbyszku z Bogdańca, ale szybko z tych marzeń zrezygnował, gdy dowiedział się, że do tej roli Aleksander Ford wybrał Bogusza Bilewskiego. I znowu przypadek spłatał mu figla, bo jak wspominał w SPATiF-ie, który często odwiedzał, spotkał ekipę ludzi Forda, a ci dowiedziawszy się, że jest aktorem zaprosili go na spotkanie z reżyserem i… Bilewski został bez pracy.

Mieczysław Kalenik w "Krzyżakach", zrzut z ekranu

W teatrze zachwycił muzykalnością w musicalu na motywach „Poskromienia złośnicy”, gdzie wyśpiewał postać Lucentia, grał Rolanda w „Jak wam się podoba” i Fortynbrasa w „Hamlecie”. Pozostał wierny legendarnemu dyrektorowi Kazimierzowi Dejmkowi w Teatrze Narodowym i Polskim. W filmie, poza "Krzyżakami", był aktorem raczej epizodycznym. W "Pokoleniu" Wajdy pojawił się jako (niewymieniony w czołówce) esesman. Bywał Niemcem, policjantem, konduktorem, rowerzystą, ekonomem w Serbinowie czy przyjacielem ojca Rzeckiego. W "Lawie" Konwickiego tańczył na balu u Senatora. Wajda przypomniał go rolą Stolnika w "Panu Tadeuszu". Zbyszko z Bogdańca pozostał więc niepokonany.
 

Jan Bończa-Szabłowski / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 71-72, 2017  7 marca 2018 13:59
Scroll