Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Konstanty Lewkowicz: homo filmicus
Był jednym z najwszechstronniejszych kierowników produkcji filmowej, cenionym i lubianym profesorem łódzkiej Szkoły Filmowej.
Jego 88-letni życiorys to niemalże gotowy scenariusz filmowy, albowiem życie Kostka (tak go nazywali przyjaciele i znajomi z planów) było bogate w najrozmaitsze, niejednokrotnie dramatyczne doświadczenia, obfitowało też w sukcesy i wymierne osiągnięcia. Te ostatnie nie były znane szerszemu ogółowi, bo „kierownik produkcji” był przez lata osobą pozostającą w cieniu innych współtwórców filmu. Tak było i z Konstantym Lewkowiczem, który dopiero pod koniec życia (w 2012, gdy miał 83 lata) został uhonorowany nagrodą Stowarzyszenia Filmowców Polskich za całokształt osiągnięć artystycznych. A przecież w swojej karierze kierował produkcją prawie 40 fabuł i kilku seriali telewizyjnych. Współtworzył profesjonalizm i wysoki poziom polskiej kinematografii. Jako pedagog opiekował się realizacją ponad 20 debiutów.
Nic nie wskazywało, że Lewkowicz zwiąże swoje życie z X Muzą. Urodzony 10 lat przed wybuchem drugiej wojny światowej na Kresach, w Berezie Kartuskiej, w rodzinie wielodzietnej o skomplikowanych relacjach, nie był we wczesnej młodości kinomanem. Bardziej niż film interesowały go teatr, literatura i śpiew (potem na planach wzbudzał podziw, gdy z nostalgią wykonywał „Polesia czar”); miał też talent aktorski.


Konstanty Lewkowicz, fot. Kuba Kiljan / Kuźnia Zdjęć


Po wojnie trafił do Łodzi, z którą – jak się okazało – związał się na całe życie. Ukończył prawo, a potem dalej studiował – ekonomię. Porzucił ją jednak na rzecz nowoutworzonego kierunku w łódzkiej PWSF – organizacji produkcji filmowej. Razem z nim, w roku 1954, na Targowej 61, ale na Wydziale Reżyserii, pojawili się m.in. Roman Polański, Janusz Majewski, Henryk Kluba, a wykładowcami byli m.in. Jerzy Toeplitz, Antoni Bohdziewicz, Stanisław Wohl, Jerzy Mierzejewski. „Filmówka” sprawiła, że X Muza uwiodła Lewkowicza. Toteż jego drugim domem – choć czasami najbliższej rodzinie wydawało się, że pierwszym – były łódzka Wytwórnia Filmów Fabularnych i plany zdjęciowe. „Praca przy filmie to narkotyk. A ja na dodatek miałem poczucie, że uczestniczyłem w złożonym procesie twórczym i pracowałem w machinie »wyższej użyteczności«” – konstatował po latach.
Ci, którzy stykali się z Lewkowiczem w pracy wspominali, że był nie tylko pracowity, skrupulatny i rzetelny, ale także ujmował kulturą bycia i empatią. Zaprzyjaźnił się z wieloma znanymi reżyserami, aktorami, scenografami. Na planach wykształcił kilkunastu dobrych i znanych dzisiaj szefów produkcji.
Sam zadebiutował w 1960 przy filmie "Marysia i krasnoludki" Jerzego Szeskiego i Konrada Paradowskiego. Potem współpracował m.in. ze Stanisławem Różewiczem, Andrzejem Wajdą, wspomnianymi już Klubą i Majewskim, Andrzejem Kondratiukiem, Krzysztofem Zanussim, Andrzejem Konicem, Andrzejem Barańskim, Jerzym Domaradzkim, a także z Wojciechem Jerzym Hasem. Z nim zawodowo i towarzysko związany był najdłużej (przygotował przerwaną przez stan wojenny realizację Osła grającego na lirze, a potem kierował produkcją "Nieciekawej historii", "Pismaka", "Osobistego pamiętnika grzesznika przez niego samego spisanego"). Najtrudniejszym przedsięwzięciem produkcyjnym Kostka była, jak sam wspominał, realizacja 12-odcinkowego serialu "Królowa Bona" Janusza Majewskiego.
Przez ponad ćwierć wieku wykładał na łódzkiej PWSFTviT; w latach 1984-90 pełnił funkcję prorektora, a przez 15 lat (1990-2005 ) szefa produkcji Studia Filmowego „Indeks”. Na emeryturze był niezwykle aktywny. O swoich przyjaźniach i przygodach opowiadał wspaniale anegdoty. Dzielił się wiedzą o przemianach polskiej kinematografii, których był współuczestnikiem i świadkiem. Pozostawił po sobie spisane wspomnienia o trudnej i skomplikowanej drodze z Berezy Kartuskiej do Łodzi, w której stał się homo filmicus. Był dobrym, mądrym człowiekiem filmu.

Stanisław Zawiśliński / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 73, 2017  27 lutego 2018 22:13
Scroll