Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Polański: Jestem przyzwyczajony do śmierci
Roman Polański powiedział w szwajcarskiej telewizji TSR, że po pobycie w areszcie przyzwyczaił się do ograniczenia swobody. W długim wywiadzie, który będzie nadany w niedzielę, filmowiec opowiada o swoim dzieciństwie w Polsce.
Jak wyjaśnia sobotni dziennik "Le Monde", Polański udzielił w tym tygodniu pierwszej od czasu aresztowania go w Zurychu we wrześniu 2009 roku obszernej wypowiedzi dla mediów.

Gazeta zamieszcza długi fragment wideo rozmowy przeprowadzonej w ostatni poniedziałek w szwajcarskim kurorcie Gstaad. Dzień później twórca "Noża w wodzie" odebrał - z dwuletnim opóźnieniem - nagrodę festiwalu filmowego w Zurychu za całokształt twórczości.

Reżyser przyznał, że długo "żałował" swojego zachowania i romansu z Samanthą Geimer. - (Ale) nie trzeba zapominać, że byłem już w więzieniu. Odbyłem swoją karę - dodał twórca "Pianisty".



Roman Polański na pogrzebie Janusza Morgensterna, 2011, fot. Akpa

Polański zaznaczył przy tym, że nie ma teraz poczucia ograniczenia wolności, choć nadal w USA i wielu innych krajów ciąży na nim groźba ponownego zatrzymania na mocy międzynarodowego nakazu aresztowania. - Przywykłem do tego podczas mojego rocznego 'urlopu' (pozbawienia wolności w Szwajcarii) - odparł z uśmiechem reżyser. - Najbardziej liczy się dla mnie to, aby być blisko mojej rodziny i nie zostać od niej odciętym, tak jak to się stało podczas tamtego roku. To, co jest teraz dobre, to że moje życie jest całkowicie normalne - wyjaśnił.

W wywiadzie dla TSR Polański wspomniał też o tym, jak w tracie pobytu w areszcie w Zurychu kończył pracę nad filmem "Autor widmo" (Ghostwriter).- Miałem komputer, ale nie miałem prawa do internetu. Wysyłano mi płyty DVD. Robiłem notatki i dawałem je adwokatowi, a adwokat dawał je policji, a ta z powrotem oddawała je adwokatowi. Potem wysyłano te notatki mojemu montażyście. To był ogromnie powolny proces  - opowiadał Polański. Dodaje, że musiał wtedy pracować w "sali, gdzie normalnie inni więźniowie obierali cebule, żeby zarobić parę groszy". Reżyser zauważył też, że jego najnowszy film "Carnage" powstał także częściowo w "więziennych" okolicznościach, gdy on sam przebywał w areszcie domowym w swojej willi w Gstaad.

- To są bardzo dobre warunki do pracy! Co do mnie, zmuszałbym niektórych scenarzystów, aby dali się aresztować i w ten sposób zabierali się od razu do pracy - zażartował Polański.

W rozmowie ze szwajcarskim dziennikarzem Polański przywołał także liczne bolesne epizody ze swojego życia, jak dzieciństwo spędzone w getcie czy tragiczna śmierć jego pierwszej żony Sharon Tate.- Jestem przyzwyczajony do śmierci - powiedział.

Autor "Dziecka Rosemary" zauważył też, że w jego życiu, jak w wielu innych, "humor mieszał się często z elementami tragicznymi". W tym kontekście opowiedział, jak przed wielu laty brał udział w pogrzebie swojego ojca w Polsce. Czterej mężczyźni niosący trumnę byli kompletnie pijani i nie mogli jej unieść.

- Byłem wściekły. Nie wiedziałem, co robić. Byli tam moi przyjaciele: (Andrzej) Wajda, (Janusz) Morgenstern. Powiedzieli mi: weźmiemy trumnę. Była piekielnie ciężka. Ja i Morgenstern byliśmy najniżsi. Czułem, jak ciało mojego ojca ześlizguje się w naszą stronę i że niesiemy cały ciężar. To było coś komicznego i dramatycznego zarazem - wspominał reżyser.

Na końcu wywiadu Polański podkreślił, że zawsze zależało mu na tym, aby być twórcą popularnym,akceptowanym za życia przez szeroką publiczność. - Taki wielki malarz, jak Van Gogh, który jest moim absolutnie ulubionym artystą, dał swoje życie nam, a nie sobie samemu. Ja nie mam takiej ambicji,chciałbym dzielić moje spojrzenie na świat z innymi  - powiedział Polański.

 


WRÓB / informacja prasowa  1 października 2011 19:59
Scroll