Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Tadeusz Szymków - wielki drugi plan
Kto raz spotkał się z Tadziem Szymkowem, natychmiast był pod wrażeniem jego osobowości. Wrocławski aktor, bardzo rzadko obsadzany w rolach pierwszoplanowych, odciskał swoje piętno na wszystkich filmach, w których grał. W styczniu 2009 roku 51-letni Tadeusz Szymków przegrał walkę z rakiem.

Widzę go, jak w małym kinie Grażyna w Słupcy, podczas jednej z pierwszych edycji „Prowincjonaliów”, przy szklance piwa opowiada o swojej słynnej roli w „Poznaniu’56” Filipa Bajona. Tak na marginesie, za tę właśnie rolę otrzymał pochwałę od samego Roberta Duvalla.
Szymków - charakterystyczna twarz z trójkątnymi brwiami, które nadawały mu wyraz zadziorno-niepokorny. I taki też był. Wybierał tylko te projekty, które go cieszyły lub intrygowały, świadomie unikając telenowel i gazetowego rozgłosu.
Kojarzy się przede wszystkim z rolami silnych chłopców, twardych mężczyzn. Tak go widzimy przez kreacje w filmach Władysława Pasikowskiego: w „Krollu”, „Psach”, „Demonach wojny według Goyi”. Chętnie zatrudniał go u siebie Jan Jakub Kolski (pamiętna rola amanta w „Pograbku”). Sam aktor cenił zwłaszcza swój debiut w „Seszelach” Bogusława Lindy. Już  pod koniec lat 80. Szymków zagrał w kilku znanych filmach, m.in. w „Ostatnim promie” i „Dotkniętych”. Ale jego kariera, choć po „Seszelach” natychmiast nabrała rozpędu, ukierunkowała się nieco inaczej. Specjalnością Szymkowa stały się wyraziste drugie plany, role, które powodowały u widza ciarki na plecach. Nie żałował, że nie stał się wówczas wielką gwiazdą. „Byłem za głupi wtedy, byłem innym człowiekiem” * - mówił w wywiadzie dla Stopklatki o początkach swojej drogi filmowej – „Wydawało mi się, że zrobiłem wielką karierę. Dziękuję Opatrzności, że to się tak skończyło. Dochodzę do pewnych rzeczy wolniej, nie wiem, czy mądrzej, ale na pewno -  inaczej”.
W ostatnich latach Tadeusz Szymków zagrał kilka ról u młodych, debiutujących twórców. Lubił z nimi pracować, uważając, że chociaż są mniej doświadczeni, to bardziej skłonni do ryzyka i nieobliczalni. Zagrał u Bodo Koxa, Konrada Aksinowicza, Kuby Czekaja, a nawet w naszym filmie z programu „30 minut” - „Męczeństwie Mariana” Adriana Panka. W 2008 roku wystąpił w niezależnym filmie „Teraz i zawsze” Artura Pilarczyka, w którym zagrał również zmarły przedwcześnie kilka miesięcy temu Dariusz Siatkowski. A na ekranach kin ciągle jeszcze możemy zobaczyć jego ostatnią rolę w „Zamianie” Aksinowicza.
Niezwykle smutne wrażenie robi wywiad z Szymkowem, opublikowany zaledwie rok temu na Stopklatce: „W tej chwili mam 50 lat, ale nikt mi nie daje takiego wieku. Czuję się znakomicie fizycznie, świetnie psychiczne – momentami (śmiech). I tak sobie myślę, że mam ogromny optymizm (…). Uważam, że w ogóle warto uśmiechać się w życiu, nawet do siebie – już pomijam ten zawód. A niech będzie we mnie ukryty ten Piotruś Pan! Dopóki on jest, mogę zrobić coś ciekawego”.

* fragmenty wywiadu z portalu „Stopklatka.pl”, 6 marca 2008
/ Magazyn Filmowy SFP 1/2009   12 września 2011 13:52
Scroll