Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Maciej Kozłowski
Maciej Kozłowski (1957-2010) w kinie i telewizji grywał najczęściej mocnych, okrutnych i nieprzeniknionych facetów. Przyjaciele pamiętają aktora inaczej: jako dowcipnego, błyskotliwego i pełnego ciepła kumpla. Obydwie sfery łączyła jedna cecha wspólna: Kozłowski, jako człowiek i artysta, miał charyzmę.



Maciej Kozłowski na planie filmu "To ja, złodziej" w reż. Jacka Bromskiego, fot. SF "OKO"

Tomasz Karolak mówił, że zmarły aktor przypominał mu współczesnego rycerza. Był wierny określonym ideałom - lojalny jako kompan, aktor albo piłkarz - Kozłowski był filarem Reprezentacji Artystów Polskich w piłce nożnej. Z równym zaangażowaniem przejmował się losem zmagającego się z chorobą alkoholową znajomego, co cierpiącymi zwierzętami.
Choć zmarł w wieku zaledwie 53 lat, udało mu się wyraziście zaznaczyć swoją obecność w kinie, telewizji i teatrze (występował w teatrach: Nowym w Poznaniu, Studio w Warszawie, a ostatnio był członkiem zespołu stołecznego Teatru Narodowego). Zaczynał od epizodów w serialach: „Królowej Bonie” (1980) Majewskiego i „Przyłbicach i kapturach” (1985) Piestraka. Znakomitą kreację stworzył w pięknej „Mgle” Adama Kuczyńskiego z 1983 roku. Młodziutki Kozłowski jako Kim, przedterminowo zwolniony z więzienia mężczyzna, rozdarty pomiędzy zazdrością a pożądaniem do żony (Bożena Adamek) i Alka (Jan Frycz), stworzył wycieniowaną, pełną wewnętrznego niepokoju rolę. Wielka szkoda, że żaden reżyser nie poszedł później tym śladem osobowości aktora, bo Kozłowski był odtąd obsadzany najczęściej „po warunkach”: ze względu na ciekawy fizyczny typ, który reprezentował grywał gangsterów, ubeków, gliniarzy i mafiozów. Taki był w kultowych „Psach” (1992) Pasikowskiego, „Mieście prywatnym” (1994) Skalskiego, „Ostatniej misji” (1999) Wójcika czy „Poznaniu ’56” (1996) Bajona. Ale wszyscy chciwi prokuratorzy, sprzedajni cinkciarze czy wynajęci mordercy w wykonaniu Kozłowskiego byli zawsze tajemniczymi facetami z przeszłością i po przejściach. Budzili podziw i strach. Fascynowali.
Dobrze czuł się w kinie kostiumowym. Był zdecydowanie najjaśniejszym aktorskim punktem „Wiedźmina” (2001) Marka Brodzkiego i „Ogniem i mieczem” (1999) Jerzego Hoffmana, gdzie stworzył niezapomnianą kreację okrutnego kozackiego atamana Krzywonosa. Maciej Kozłowski miał także zagrać w najnowszym filmie Hoffmana, „Bitwie Warszawskiej 1920”. Nie zdążył… Od wielu miesięcy walczył z chorobą. Na oczach widzów śledzących telenowelę „M jak miłość”, w której stworzył przekonującą, ambiwalentną postać Waldemara Jaroszego, cierpiał, chudł i z wolna gasł. 11 maja odszedł na zawsze. W jednym z ostatnich wywiadów powiedział: „Żyje się dla kilku spotkań i paru wzruszeń. Ważne, by ich nie przegapić … "
Łukasz Maciejewski / Magazyn Filmowy 3/2010   12 września 2011 13:28
Scroll