Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Atleta ekranu: Marian Glinka
Nawet jeśli nie pamiętaliśmy jego wszystkich ról filmowych i teatralnych, wiedzieliśmy dokładnie jak wygląda. Mariana Glinkę trudno było zapomnieć. Wyróżniał się w kinie – i w tłumie – atletyczną, wysportowaną sylwetką.



Marian Glinka w "Wiedźminie" w reż. Marka Brodzkiego, fot. Vision

Były (trzykrotny!) mistrz polski w kulturystyce znalazł w polskim kinie swoje własne miejsce. Bardzo często grywał trenerów i sportowców, mężczyzn świadomych swojej władzy i siły - nie tylko fizycznej, ale każdą z tych ról Glinka obdarzał naddatkiem własnym. Skromnym i nieśmiałym uśmiechem, nieporadnym gestem, wrażliwością. Bo muskulatura ciała aktora maskowała delikatność jego duszy. Delikatność, która uwidaczniała się najpełniej w ukochanych przez Glinkę Tatrach. Aktor najpierw jeździł do Zakopanego z rodzicami, potem – przez kilkadziesiąt lat – już ze swoją rodziną. Marzył, żeby na starość przenieść się na stałe do Zakopanego. Nie zdążył.
Marian Glinka urodził się w 1943 roku w Warszawie. W stolicy ukończył Szkołę Baletową, a następnie, w 1968 roku, Państwową Wyższą Szkołę Teatralną. Występował m.in. w stołecznych teatrach: Komedii i Dramatycznym, w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego, wrocławskim Teatrze Współczesnym, a od 1997 roku był członkiem zespołu warszawskiego Ateneum.
Od samego początku imponująca postura zadecydowała o zawodowej przyszłości Glinki. Nie mógł zagrać każdego - w kinie miał z reguły zarezerwowane ważne, drugoplanowe role sportowców, twardzieli, biznesmenów. Zagrał takich ról kilkadziesiąt. Debiutował jeszcze na studiach epizodem w filmie „Kochajmy Syrenki” Jana Rutkiewicza. Potem były ważne role m.in. w „Barwach ochronnych”, „Spirali” i „Za ścianą” Zanussiego, „Nie ma róży bez ognia” Barei, „Nie lubię poniedziałku” Chmielewskiego, „Ziemi obiecanej” Wajdy, „Lata dwudzieste… lata trzydzieste” Rzeszewskiego, „Superprodukcji” Machulskiego czy w „Quo vadis” Kawalerowicza. Glinkę pamiętamy również z seriali, takich jak „Dom”, „Ballada o Januszku”, „Pogranicze w ogniu”, „13 posterunek”, „Ranczo” i „Klan”. Ale przecież aktorska twarz Mariana Glinki nie zdominowała twarzy prywatnej. Bardzo lubiany w środowisku słynął z poczucia humoru – nie bez powodu występował w popularnym „Podwieczorku przy mikrofonie” i w kabarecie Jana Pietrzaka, był duszą towarzystwa, taternikiem i wędkarzem. Tym trudniejsza do przyjęcia była wiadomość o ciężkiej chorobie artysty. Niestety, nowotwór trzustki okazał się silniejszy od największego aktorskiego siłacza. Marian Glinka odszedł 23 czerwca br. Miał 65 lat.
Łukasz Maciejewski / Magazyn Filmowy SFP 3/2008   9 września 2011 20:13
Scroll