Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Wspomnienie Wojciecha Siemiona
Mam nadzieję, że nikt mi mej oryginalności nie zabierze - wspominał aktor.
Tragiczna śmierć Wojciecha Siemiona (1928-2010) – artysta zginął w wypadku samochodowym – przerwała biografię, której cechą nadrzędną był optymizm i nieposkromiony apetyt na życie.


 
Wojciech Siemion w filmie "Ziemia obiecana" (1974) w reż. Andrzeja Wajdy,
fot. SF "Perspektywa"/ Filmoteka Narodowa


Każdy, kto zawodowo lub prywatnie zetknął się z aktorem, zapamiętał jego vis comica, radość życia, niezwykły entuzjazm. Siemiona pamiętamy z dziesiątek ról filmowych i teatralnych, przede wszystkim jednak z jego miłości do polskiej poezji, którą wytrwale propagował, recytował, objaśniał. W założonym przez siebie Teatrze Prochownia w Warszawie, ale też w niemal wszystkich prowincjonalnych Domach Kultury, Pałacach Młodzieży, bibliotekach, szkolnych świetlicach i w salach gimnastycznych, tłumaczył młodym ludziom, że poezja jest najważniejsza. Ocala człowieczeństwo.
W 1951 roku, kiedy kończył studia aktorskie, miał za sobą debiut w „Krakowiakach i góralach” Bogusławskiego, był także uznanym artystą kabaretowym, znanym z występów w legendarnym STS-ie (współpracował także z Kabaretem pod Egidą Jana Pietrzaka). Równie szybko o Wojciecha Siemiona upomniało się kino. W jego jasnym, pełnym ufności spojrzeniu, w prostych, chłopskich rysach, odbijało się polityczne zamówienie na bohatera nowych czasów, idealnego chłopca Polski Ludowej. Ale Siemion był zbyt utalentowany, żeby zadowalał go status soc-plakatu. W znakomitych filmach Munka – „Błękitnym krzyżu” (1955), „Eroice” (1957) i „Zezowatym szczęściu” (1960), dał się poznać jako nowa, oryginalna osobowość polskiego kina. W kolejnych dekadach sprawdzał się zarówno w kinie obyczajowym, jak i w komediach. Występował w filmach Morgensterna („Jutro premiera”, „Życie raz jeszcze”), Konwickiego („Salto”), Wajdy („Ziemia obiecana”), Passendorfera („Skąpani w ogniu”) czy Barei („Nie ma róży bez ognia”).
Wybitną kreację stworzył w „Na drodze”, pierwszej noweli „Świadectwa urodzenia” (1961) Stanisława Różewicza. Taboryta Józef, żołnierz ocalony z rozbitego pułku, był w interpretacji Siemiona uosobieniem normalności w świecie ogołoconym z wartości. Warianty tej samej postaci – żołnierza-tułacza, próbującego odnaleźć się w każdej, nawet najbardziej dramatycznej sytuacji - Siemion grał wielokrotnie („Kierunek Berlin” Passendorfera).
W telewizji występował najczęściej w autorskich programach poetyckich, ale zagrał również w kilkudziesięciu Teatrach Telewizji („Bigda idzie!” Wajdy), wystąpił także w wielu popularnych serialach („Wojnie domowej”, „Alternatywy 4”). W ostatnich latach aktora oglądaliśmy w „Przedwiośniu” (2001) Bajona, „Ubu królu” (2003) Szulkina, „Ostatniej akcji” (2009) Rogalskiego i „Niezawodnym systemie” (2008) Szylko. Zawsze osobny, charakterystyczny, nie do zapomnienia. „Mam nadzieję,  że nikt mi mej oryginalności nie zabierze” – powiedział niedawno.
Łukasz Maciejewski / Magazyn Filmowy 3/2010   9 września 2011 19:44
Scroll