Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Wspominamy: Krzysztof Kolberger
Za jedno z najważniejszych wyzwań aktorskich uważał odczytanie testamentu Jana Pawła II.
Krzysztof Kolberger zmarł 7 stycznia 2011 roku. Można w nieskończoność wymieniać katalog wybitnych ról filmowych i teatralnych, nagród i orderów Krzysztofa Kolbergera. Jednak to, co najważniejsze pada między słowami. 

W wypowiedziach wszystkich osób, które żegnały aktora dało się zauważyć, jak wielki wpływ wywierał on na innych swoją charyzmatyczną osobowością, a zarazem delikatnością i wielką, niedzisiejszą już niestety, kulturą osobistą.

Jest w tym jakiś paradoks - ta siła i indywidualność przejawiały się w spokoju, wyciszeniu, oddaniu pracy. W traktowaniu z szacunkiem innych, bez względu na to, kim są. „Krzysztof był jednym z tych aktorów, którzy unaoczniają określenie <artysta> w pełnym tego słowa znaczeniu. Artysta to człowiek, który stwarza rzeczywistość, a nie tapla się w rzeczywistości zastanej” - mówił wstrząśnięty śmiercią aktora Jan Englert.


Krzysztof Kolberger, fot. Tomek Kamiński.

Droga artystyczna Kolbergera nie była prosta. Warunki zewnętrzne przez lata predestynowały go do ról amantów i romantyków, zarówno w teatrze, jak i w kinie. Ale on potrafił dokonywać wyborów, które przełamywały ten schemat. „Pan Krzysztof zgodził się zagrać coś, co nie było przyjemne ani proste, bo podrywało mit romantycznego bohatera. Pokazał romantyzm fałszywy, podszyty słabością, alkoholizmem, trudnymi stosunkami z własnym ojcem” - mówił Krzysztof Zanussi o roli Kolbergera w „Kontrakcie”.

„Od moich wielkich romantycznych ról minęło trzydzieści lat! Wykrzyczałem się już dosyć i uspokoiłem się. (…) Coraz częściej gram nie romantyków i amantów, ale postacie charakterystyczne. Na ogół poważnych facetów, choć niekoniecznie sympatycznych” - opowiadał aktor w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Czterokrotnie pracował z Leszkiem Wosiewiczem, który za każdym razem dawał mu różne zadania aktorskie: w „Kornblumenblau”, „Kronikach domowych”, „Przeprowadzkach” i „Rozdroże Cafe”. Był jedną z najciekawszych postaci w filmie i serialu Jacka Bromskiego „Kuchnia polska” – sekretarz KW Jerzy Bergman to bohater wielowymiarowy, wymykający się prostym ocenom, ewoluujący. W węgiersko-polskiej „Ucieczce” zagrał obozowego kapusia, który własną słabość ukrywa pod maską sprytu i podstępu. „Aktorsko bardzo cenię sobie te mało romantyczne, nieświetlane postacie” - mówił Kolberger.

Za jedno z najważniejszych wyzwań aktorskich uważał odczytanie testamentu Jana Pawła II. Przez całą swoją drogę zawodową był wierny poezji. W tym gatunku czuł się dużo swobodniej niż w prozie. W wywiadzie dla „Vivy” tłumaczył Piotrowi Najsztubowi: „Tajemnicą poezji jest to, że nie mówi wprost, daje szansę na większe pole do odczuwania, do poddawania się magii. Poezja przeniosła mnie w inne, lepsze rejony życia. Dzięki poezji zapominamy o codzienności, stajemy się lepsi, na chwilę zatrzymujemy się”.

Choroba, z którą zmagał się 20 lat, nie pokonała jego aktorstwa. „Uważam, że ludzie mają tyle swoich problemów, że niestosowne byłoby zatruwanie im ich życia swoimi” – mówił w wywiadzie. – „Jeśli mówię publicznie o chorobie, to staram się, żeby to miało sens, komuś dało coś pozytywnego. Niech moja choroba służy innym chorym, żeby nabrali poczucia, że potrafią żyć z chorobą określoną jako nieuleczalna. Bo to jest codzienna walka o utrzymanie głowy nad powierzchnią”.
PL / Magazyn Filmowy 1/2011   1 listopada 2011 19:00
Scroll