Baza / Ludzie polskiego filmu
Baza / Ludzie polskiego filmu
Dozorca, który został mistrzem: Ryszard Czekała
30 października Ryszard Czekała (1941-2010) zmarł na zawał serca
Ryśkowi Czekale zawdzięczam zainteresowanie animacją, której od ponad 30 lat pozostaję wierny. W 1974 roku dość przypadkowo trafiłem do salki przy Kanoniczej 18 w Krakowie na projekcję... bułgarskich animacji. Bułgarscy filmowcy pokazywali reżyserom krakowskiego Studia Filmów Animowanych swe najlepsze dokonania. I vice versa. Wcześniej nigdy nie widziałem takich filmów.

Animacja kojarzyła mi się z „Bolkiem i Lolkiem” czy „Reksiem”, a tu nagle zobaczyłem „Apel” Ryszarda Czekały rozgrywający się w obozie koncentracyjnym. Ten film dosłownie wcisnął mnie w fotel.

Apel, reż. R. Czekała, fot. Studio Miniatur Filmowych

30 października Ryszard Czekała (1941-2010) zmarł na zawał serca. Był artystą wybitnym – plastykiem, scenarzystą i reżyserem, nie tylko filmów animowanych, także fabularnych. Po ukończeniu krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych (1966), wraz z prof. Kazimierzem Urbańskim oraz jej innymi absolwentami, m.in. Julianem Józefem Antoniszem, Krzysztofem Raynochem i Janem Januarym Janczakiem, założył Studio Filmów Animowanych w Krakowie, które do końca lat 80. było jednym z czołowych ośrodków europejskiego kina autorskiego.
Już swymi pierwszymi filmami – „Ptakiem” (1968), „Synem” (1970) i „Apelem” (1971) – Czekała zyskał wielkie uznanie na całym świecie. Zastosował w kinie animowanym środki wyrazowe właściwe dla filmu aktorskiego. Ich sugestywność, połączona z perfekcyjnym opanowaniem warsztatu animacji, przyniosła znakomite efekty. Przejmujące, o dużej głębi psychologicznej dramaty Czekały odkryły dla animacji nowe obszary tematyczne.
„Wtedy mieszkałem w Studiu, można powiedzieć tuż pod kamerą. Wcześniej mieszkał tu Karol Wojtyła. Kiedyś pokazałem mu swoją kanapę. Okazało się, że spał dokładnie w tym samym miejscu co ja, tyle że miał łóżko, nie kanapę. Różni ludzie tu zaglądali, wszak to zabytkowa kamienica. Kiedyś zastukał Andrzej Wajda, interesowało go, co w Studiu robimy. Czułem się skrępowany. To był przecież wielki mistrz, ja dopiero zaczynałem, jeszcze nie byłem reżyserem. To znaczy reżyserem byłem, ale zatrudniano mnie na etacie dozorcy, a to dlatego, że wynagrodzenie dozorcy było w owych czasach wyższe niż pobory reżysera na tzw. <gotowości>. A więc wykonywałem zawód reżysera, ale pobierałem pensję jako ten, który w tym gmachu sprząta” – wspominał Czekała w moim programie „Anima”, poświęconym jego twórczości. – „Kiedyś Wajda powiedział mi: <Jak długo pan się jeszcze będzie bawił jako dorosły człowiek w to rysunkowe kino? Pan jest zdolny, radzę skończyć już z tym, trzeba się rozwijać>. I posłuchałem mistrza, wybyłem ze Studia i zacząłem robić filmy fabularne”.
Ostatnie filmy zrealizowane w Studiu – „Sekcja zwłok” (1973), „Dzień” (1973), „Woda” (1975) – choć udane, nie osiągnęły poziomu „Syna” i „Apelu”. Można w nich zauważyć coraz większe zbliżanie się Czekały do kina fabularnego. Debiut fabularny – „Zofia” (1976), ze wspaniałą kreacją Ryszardy Hanin - okazał się znakomity (Grand Prix w San Remo). W nim oraz w następnych fabułach – „Płomienie” (1978), „Przeklęta ziemia" (1982), „Piętno” (1983) – kontynuował tematykę podejmowaną w filmach animowanych: wyrzekanie się własnych korzeni, brak porozumienia między rodzicami i dziećmi.
Po latach wrócił – z sukcesem – do filmu animowanego, realizując: „Do utraty głów” (1985), „Człowiek i chleb” (1997) i „Nowy dzwon” (2002). Czekała to jeden z festiwalowych rekordzistów naszej kinematografii. Tylko dwa jego filmy – „Syn” i „Apel” – zostały nagrodzone na 11 festiwalach, zdobywając łącznie 13 nagród, m.in. w Adelajdzie, Annecy, Cork, Mannheim, Nowym Jorku, Oberhausen, Teheranie i Krakowie.
Na pytanie, co jest najważniejsze w animacji, odpowiedział mi kiedyś: „cierpliwość i myślenie”, czyli – przywołując tu swoje nazwisko i nazwisko innego mistrza naszej animacji – czekanie i dumanie. 
Jerzy Armata / Magazyn Filmowy SFP 4/2010  6 września 2011 18:11
Scroll