Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
Stanisław Śliskowski – Czym skorupka za młodu…
Kinem – i wszystkim, co sprawia, że ze światła i cienia, czy to na ekranie, czy choćby na ekraniku maleńkiej przeglądarki, albo nawet na ścianie korytarza, powstaje obraz – był zafascynowany od dzieciństwa. Sądzone mu więc było, że zostanie filmowcem, a konkretnie – operatorem. I tak się też stało. Stanisław Śliskowski zrobił zdjęcia do stu czterdziestu filmów, w większości – dokumentalnych. W lipcu skończy 80 lat.
Ekran kinowy, a na nim jadący rowerem niedźwiadek. Światełka rozjaśniające podłogę wyciemnionej sali kinowej. Blaszana przeglądarka wielkości pudełka od zapałek, pozwalająca oglądać przez soczewkę, na przeciwległej mlecznej szybce, klatkę z filmu 35 mm. Odwrócony „do góry nogami” obraz okna na ścianie korytarza i odkrycie, że źródłem tego obrazu jest światło przechodzące przez dziurkę od klucza w drzwiach. Takie wspomnienia z dzieciństwa ma Stanisław Śliskowski, łodzianin od urodzenia do dziś. „Potem zastąpiłem drzwi pudłem kartonowym. W jednej z jego ścianek zrobiłem otwór, a wtedy na przeciwległej ściance, wyłożonej białą kartką, powstawał obraz okna. Kiedy między oknem i kartonem wstawiałem lalki lub wycinanki, ich cień pojawiał się na rzutowanym obrazie” – wspomina swoje domowe kino pan Stanisław. 

Do prawdziwego kina chodził z rodzicami jeszcze przed wojną; we wrześniu 1939 roku miał cztery lata… O tym, że dobrze rysuje, przekonali się już jego nauczyciele ze szkoły podstawowej. Naukę   kontynuował w liceum plastycznym. Po dwóch latach w klasie tkackiej przeniósł się do nowo otwartej klasy grafiki filmowej, innymi słowy – filmu animowanego. Celująco zdał maturę, animując na kalkach i celuloidach godzinny film, inspirowany historyjkami rysunkowymi Zbigniewa Lengrena o profesorze Filutku. Przyszły autor zdjęć do filmów Bykowi chwała i Usłyszcie mój krzyk dostał się na Wydział Operatorski Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi. „Wymarzone studia! Opiekun mojego roku, profesor Stanisław Wohl, chętnie dawał studentom negatyw, ze słowami: «Róbcie błędy, żeby potem ich nie powtarzać»” – mówi Śliskowski. Z Andrzejem Kondratiukiem i Tadeuszem Wieżanem do późnej nocy przesiadywali w montażowni, gdzie na odrzuconych materiałach filmowych ćwiczyli konstruowanie fabuły. 

W 1960 roku Stanisław Śliskowski zrobił zdjęcia i animacje do pierwszego polskiego filmu wycinankowego: Konfliktów Daniela Szczechury. Wtedy też otrzymał absolutorium. Pracę zawodową rozpoczął w Zespole Filmowym „Kadr”. Początkowo był fotosistą, np. Czasu przeszłego Leonarda Buczkowskiego, potem operatorem kamery, m.in. Tarpanów Kazimierza Kutza oraz komedii Janusza Morgensterna Jutro premiera. W późniejszych latach miał zasługi dla pełnometrażowego filmu fabularnego, jako operator zdjęć specjalnych, które były jego pasją. Widzom Akademii Pana Kleksa Krzysztofa Gradowskiego dowiódł, że pomysłowością można było pokonać opory siermiężnej, w czasach PRL, techniki kinematograficznej i wyczarować na ekranie cuda. Jednak począwszy od 1963 roku, kiedy to – po dobrym przyjęciu Kraksy Edwarda Etlera, do której zrobił zdjęcia – otrzymał etat w łódzkiej Wytwórni Filmów Oświatowych, związał karierę z krótkim metrażem. Wkrótce podjął współpracę z reżyserką dokumentalistką Jadwigą Żukowską. „Otworzył się przede mną inny świat. Byłem przyzwyczajony do pracy w fabule, gdzie ujęcie można było poprzedzać próbami i powtarzać kilkakrotnie, aż do osiągnięcia perfekcji. Tutaj zaś musiałem reagować z kamerą spontanicznie na zdarzenia niepowtarzalne. Dziecko – ulubiony bohater filmów Jadwigi Żukowskiej – nie potrafiłoby zrobić drugi raz identycznej miny, powielić gestu. Do współpracy zaprosiłem świetnego dokumentalistę Bogdana Dziworskiego. Ja operowałem kamerą do zdjęć dźwiękowych, Bodzio, filmując z ręki, wychwytywał obiektywem długoogniskowym zaskakujące reakcje dzieci. W ten sposób zrobiliśmy m.in. filmy: Skąd się biorą dzieci, Zabawa w dorosłych, Zazdrość, Malowanie palcami” – opowiada Stanisław Śliskowski.

fot. Teresa Tuszyńska i Jerzy Jogałła w filmie Tarpany, reż. Kazimierz Kutz, Fot. Stanisław Śliskowski/SF Kadr/Filmoteka Narodowa

Dzięki determinacji bohatera naszego artykułu, w 1974 roku powstał najgłośniejszy film Jadwigi Żukowskiej – obsypany nagrodami Darek Dziedziech. Siedmioletni Darek zjeżdżał do szkoły w Zakopanem na nartach. Te zjazdy efektownie i poetycko uwiecznili operatorzy: Jacek Żuk-Żukowski, Jacek Mierosławski i Stanisław Śliskowski. W impresji Andrzeja Papuzińskiego o Franciszku Starowieyskim, Bykowi chwała i wstrząsającym dokumencie Macieja Drygasa Usłyszcie mój krzyk, przywołującym samospalenie Ryszarda Siwca w proteście przeciw interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji w 1968 roku – dały o sobie znać umiejętności Śliskowskiego w dziedzinie zdjęć specjalnych. „Z Papuzińskim na jednym odcinku taśmy rejestrowaliśmy nieraz nawet dziewięć ujęć, a wielu przypadkach tak naświetlony negatyw przekładaliśmy jeszcze do innej kamery, by dodać zdjęcia poklatkowe” – tłumaczy operator. Usłyszcie mój krzyk to wariacja na temat siedmiosekundowego ujęcia z Ryszardem Siwcem, płonącym na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie, nakręconego przez operatora Polskiej Kroniki Filmowej, Zbigniewa Skoczka. „Rzutowaliśmy ten obraz z reprojektora na ekran, multiplikowaliśmy, wybieraliśmy i powiększaliśmy fragmenty, ponownie je filmując z dodaniem panoram kamery, ujęć makro itp. W ten sposób z ujęcia, które liczyło tylko trzy i pół metra, uzyskaliśmy kilkadziesiąt metrów materiału do montażu” – wyjaśnia Śliskowski.

Wiele jeszcze było ważnych filmów w jego dorobku, wśród nich Chłopski los – Tryptyk filmowyZygmunta Skoniecznego, nakręcony w 1981 roku, ale pokazywany dopiero siedem lat później. Albo filmy animowane, także te, które sam reżyserował.

Główny rozdział w twórczości Stanisława Śliskowskiego zamyka dokument Nie wyobrażam sobie życia bez tańczącego świata – ostatni film tragicznie zmarłej 8 stycznia 2008 roku Jadwigi Żukowskiej. Jednak w 2014 roku mistrz kamery stanął za nią ponownie, by z Andrzejem Papuzińskim zrealizować Kontrapunkt – rzecz o plakaciście Michale Batorym.
Andrzej Bukowiecki / Magazyn Filmowy SFP 41/2015  10 maja 2015 10:34
Scroll