Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
Troje ludzi na jachcie: "Nóż w wodzie" ma już 50 lat
Mija 50 lat od premiery pełnometrażowego debiutu Romana Polańskiego. Na świecie rozgłos i pozytywne przyjęcie: nominacja do Oscara i Złotego Lwa oraz nagrody BAFTA, okładka "Time'a". W Polsce oficjalna wrogość, która pchnęła reżysera do wyjazdu z kraju. Przypominamy historię pierwszego polskiego filmu, który stanął do rywalizacji o statuetkę Amerykańskiej Akademii Filmowej i rozpoczął karierę enfant terrible światowego kina.
Majętny dziennikarz sportowy Andrzej (Leon Niemczyk) razem ze znacznie młodszą żoną Krystyną (modelka Jolanta Umecka) udaje się na jednodniowy rejs po mazurskim jeziorze. Po drodze para zabiera ze sobą zuchwałego autostopowicza Andrzeja (Zygmunt Malanowicz). Chłopak zostaje zaproszony na jacht. Lekko prowokacyjna rozmowa szybko przeradza się w zażartą rywalizację, w której ścierają się nie tylko charaktery, ale i postawy, status materialny i społeczny. Choć może to tylko pozory? Czyżby chłopak, kpiąc z Andrzeja, w rzeczywistości bardzo mu zazdrościł?


Plakat z kolekcji Muzeum Kinematografii w Łodzi

Kolaudacja scenariusza


"Czy kierować film do produkcji? Na pewno można, ale nie wiem, czy trzeba" - pisał o projekcie w recenzji dla Komisji Ocen Scenariuszowych w kwietniu 1961 roku Jerzy Toeplitz. "Scenariusz jest w gruncie rzeczy pusty, jest tylko pretekstem do pokazania widzowi uroków weekendów na jeziorach mazurskich. Pretekstem zręcznie zrobionym, ale trochę po linii najsłabszego oporu. Jestem przekonany, że można by znaleźć pretekst lepszy, może jeszcze bardziej organicznie związany z naszą rzeczywistością, mniej neutralny i międzynarodowy" (cyt. za: Marek Hendrykowski, Modern jazz [w:] Kwartalnik filmowy, nr 17, 1997).

"Autorzy ‘Noża w wodzie’ na pewno są w stanie napisać dobry scenariusz rozrywkowy, wakacyjny, wodniacki, lipcowo-sierpniowy, czy jak to inaczej określić. Mam jednak wątpliwości, czy powinni brać kurz na filozofię" - dodawał Aleksander Ścibor-Rylski (cyt. za j.w.).

Była to już druga próba "przepchnięcia" projektu forsowanego przez Jerzego Bossaka, kierownika artystycznego zespołu "Kamera", którego Polański był członkiem. Przy pierwszej - pomysł odrzucono. Argumenty Antoniego Bohdziewicza, Krzysztofa Teodora Toeplitza i Jerzego Pomianowskiego przeważyły w końcu szalę na korzyść debiutanta. Film dostał zielone światło.


Plakat z kolekcji Muzeum Kinematografii w Łodzi

Upalne noce i mokre prześcieradła

"Agrafka, fajka i nóż", gdyż taki pierwotnie tytuł nosił "Nóż w wodzie", powstawał, jak na młodzieńcze dzieło przystało. Głowa pełna ideałów, marzeń i planów artystycznych. "Chciałem, żeby mój pierwszy film fabularny był chłodny, mózgowy, wyspekulowany, skonstruowany precyzyjnie, niemal formalistycznie" - wspomina w biografii "Roman" (1989) sam Polański. "Miał przypominać klasyczny thriller: małżeństwo zabiera na pokład jachtu pasażera, który następnie znika w tajemniczych okolicznościach. Od samego początku chodziło o pokazanie konfliktowej interakcji między postaciami zamkniętymi w ograniczonej przestrzeni".

Scenariusz pisany był z entuzjazmem, po nocach. "Kuba [Goldberg - przyp. red.] nie grzeszył pracowitością i jego wkład okazał się niewielki. Wówczas na scenę wkroczył Jerzy Skolimowski" - wspomina Polański w "Romanie". "Poznałem go przez Komedę. Zaczynał jako fan jego zespołu i zajmował się obsługą oświetlenia podczas tras koncertowych grupy. Studiował na uniwersytecie, uprawiał amatorsko boks, miał na swym koncie tomik wierszy. Zamierzał również zdawać do szkoły filmowej i właśnie przyjechał do Łodzi na dwutygodniowe egzaminy wstępne. Zaproponowałem, żeby rzucił okien na to, co do tej pory wypociliśmy z Kubą. Talentem i oryginalnością Skolimowski przerastał o głowę innych kandydatów. W dzień stawał przed komisją egzaminacyjną, a nocami pracował w moim pokoju. Duet przekształcił się w tercet (…). Skolimowski tryskał pomysłami i działał na nas stymulująco. Wykorzystywał każdą wolną chwilę, żeby pomóc mi w konstruowaniu scenariusza. Nie ustawał w pracy nawet wśród upalnych, letnich nocy kiedy to do pokoju wpadały przez okno ćmy. I tak siedzieliśmy do bladego świtu (…)".  

"W trakcie egzaminów Polański przyszedł do mnie i powiedział, że ma pomysł" - wspomina na łamach "Filmówki. Powieści o Łódzkiej Szkole Filmowej" Jerzy Skolimowski. "Miał tylko samą anegdotkę o trójkącie małżeńskim. U niego akcja filmu trwała tydzień, pojawiali się dodatkowi bohaterowie. A ja od razu: Akcja dzieje się jeden dzień, trzy osoby, mało słów, dużo dyscypliny. On na to: Siadajmy pisać! Było piekielnie gorąco. Siedzieliśmy w mokrych prześcieradłach w mieszkaniu Romka na Narutowicza. Kuba Goldberg donosił nam soki. Pisanie zajęło zaledwie trzy lub cztery noce. Brzmi to jak anegdota, ale naprawdę tak było. Praca polegała na tym, że graliśmy trzy role na przemian. Raz Romek grał tego faceta, a ja autostopowicza, potem któryś z nas udawał dziewczynę. Pełna improwizacja. Romek był nastawiony na rzetelność, wszystko miał przemyślane do końca. Ja raczej na żywioł, przypadek, intuicję".


Plakat z kolekcji Muzeum Kinematografii w Łodzi

Wakacje w Giżycku

Pierwotnie Polański sam chciał wcielić się w rolę Chłopaka, ale od tego pomysłu odwiódł go Jerzy Bossak. Przynajmniej częściowo, gdyż ostatecznie to właśnie głos reżysera słychać z ekranu. A nie Malanowicza, chłopaka prosto po szkole aktorskiej, obsadzonego ze względu na aurę spod znaku Jamesa Deana. Zresztą podobnego zabiegu dokonano w przypadku amatorki Jolanty Umeckiej. Ciało należy do modelki, a głos do Anny Ciepielewskiej. Zawirowań i perypetii na planie było zdecydowanie więcej. Praca nad "Nożem w wodzie" przeszła do legendy i do dziś krążą na jej temat dziesiątki mniej lub bardziej prawdziwych anegdot, w tym o jachcie, który miał rzekomo wcześniej należeć do Hermanna Goeringa i o kamerze prowadzonej przez Jerzego Lipmana, która przypadkowo trafiła do wody. Ponoć nadal leży w głębinach…

Andrzej Kostenko, który został zatrudniony jako asystent Polańskiego a zarazem fotosista, wspomina w "Filmówce…" swój przyjazd do Giżycka, gdzie realizowano zdjęcia. "Po wejściu na rynek zauważyłem kolejkę do stolika, przy którym Polański z kierownikiem produkcji Laskowskim prowadzili akcję antyalkoholową. Obok stały dwie skrzynki wódki. Laskowski, pociągając z butelki, mówił: W tej chwili porażona jest moja wątroba… już lekko się chwieję… już zaczynam się jąkać. Jeżeli ktoś chce spróbować, jak fatalnie działa alkohol, to bardzo proszę. Ustawiła się długa kolejka…".


Plakat z kolekcji Muzeum Kinematografii w Łodzi

"Powstawał dziwny film" - opowiada w tej samej książce Leon Niemczyk. "Grając jedną z głównych ról, nigdy nie widziałem na oczy scenariusza. Krążyły między nami jedynie luźne kartki, uzupełniane z dnia na dzień".  "Konstrukcja i forma tego, co powstawało, były niewątpliwie zasługą Polańskiego. Atmosfera na planie przypominała żywcem to, co działo się w Szkole. Zupełne wariactwo" - uzupełnia Kostenko. "Ponieważ akcja filmu w przeważającej mierze rozgrywała się na wodzie, niezbędny był ratownik. Został nim Frykowski, ale po kilku dniach złamał sobie rękę i nosił ją na temblaku. Odbył się plebiscyt, czy ekipa zgadza się ryzykować życie z takim ratownikiem. Wszyscy głosowali za pozostawieniem Frykowskiego - nawet Bossak (…). Mieszkaliśmy na barce. Zawsze było wilgotno i niewygodnie. Przepierzenia między  niewielkimi kajutkami przenosiły wszystkie dźwięki, co przy takim zestawie osobowości i temperamentów powodowało wieczne skandale. Nagłaśniał je inżynier dźwięku, instalując na barce centralę podsłuchu i wyrzucając przez bulaje mikrofony. Jolanta Umecka grająca główną rolę kobiecą była piękną dziewczyną, bez przerwy przez wszystkich adorowaną. Ponieważ jednak pozbawiona była poczucia humoru, więc ciągle wybuchały afery. Codziennie rano Laskowski stał przy zejściu na ląd i bawił się w kapo - odsyłał nie ogolonych, darł nie zapięte koszule. Pomiędzy nami trwała nieustanna gra, a Polański miał na głowie jej wynik. Jego napięcie było jednak dla nas zauważalne".

Polański zmagał się nie tylko z materią artystyczną, ale i osobistą. W czasie zdjęć przyszło rozstanie z jego pierwszą wielką miłością, Barbarą Kwiatkowską. We wrześniu doszła też wieść o tragiczniej śmierci Andrzeja Munka. Debiutant jednak miał metodę na to szaleństwo. "(…) Polański miał nas zawsze na oku i wprowadził nieprawdopodobny reżim, z codzienną zaprawą fizyczną. Był bardzo wymagający, trzymał nas żelazną ręką" - podkreśla w "Filmówce…" Niemczyk.


Plakat z kolekcji Muzeum Kinematografii w Łodzi

Premiera

Premiera odbyła się 9 marca 1962 roku. I sekretarz KC był dosłownie wściekły. Tak bardzo "Nóż w wodzie" nie przystawał do tego, co się w kraju kręciło, co było dozwolone. Buntowniczy, zawadiacki, charakterny, nowoczesny i bezkompromisowy - tego było za dużo, a rozbierająca się kobieta i luksusowy samochód dolewały tylko oliwy do ognia. Dobre przyjęcie na Zachodzie tylko "wzmacniało" stanowisko partyjne.

"Film wywołał w komunistycznej Polsce prawdziwą burzę prasową. Atakowano Polańskiego za snobizm, uleganie paryskim modom, powierzchowność. Najbardziej bolesny dla wielu przeciwników filmu był stan majątkowy dziennikarza. Zwolennicy zwracali uwagę na skrajnie przedmiotowe aspiracje bohaterów i relacje między nimi, a także na fakt, że bunt chłopaka jest pozorny, ponieważ jego świat wartości jest dokładnie taki sam" - wspomina Małgorzata Hendrykowska w "Kronice kinematografii polskiej 1895-1997".

"’Nóż w wodzie’ nie był wówczas propozycją dla polskiej publiczności, ale dla sytego normalnego społeczeństwa. Gomułka powiedział, że tak kosmopolityczne filmy, jak ‘Niewinni czarodzieje’ Andrzeja Wajdy czy ‘Nóż w wodzie’ Romana Polańskiego, nie będą realizowane za państwowe pieniądze" - czytamy słowa Niemczyka w "Filmówce…".

"(Gomułka) ocenił postacie jako ‘niereprezentatywne’ dla ogółu społeczeństwa" - wspomina Polański. -"Po takim dictum pochwalenie mojego filmu wymagało nie lada odwagi. Wykazał ją Bossak, który zachowywał się wręcz jak Don Kichot: Obchodzą mnie opinie trzech kategorii ludzi: filmowców, artystów i widzów - stwierdził w rozmowie z dziennikarzem. Moim zdaniem towarzysz Gomułka nie należy do żadnej z tych trzech kategorii… Po takim oficjalnym przyjęciu wiedziałem, ze miną długie lata, zanim będę mógł w Polsce zrealizować następny film".


Plakat z kolekcji Muzeum Kinematografii w Łodzi

Wyjazd 


Polański szybko wyjechał. Zachód przyjął go z otwartymi rękoma. W końcu rywalizację o Oscara przegrał nie z byle kim, a z samym Fellinim i jego "Osiem i pół". Nagrody w Teheranie, Wenecji, Panamie - nadały mu rozgłosu. Przyszła nawet propozycja z Hollywood, by nakręcił remake z gwiazdami - może z Elizabeth Taylor, Spencerem Tracy albo Henry Fondą. Nie chciał się powtarzać, wybrał "Wstręt", który na ekrany kin trafił w 1965 roku.

Choć już bez Polańskiego w kraju, jego debiut na polskiej kinematografii odcisnął swoje piętno. Marek Hednrykowski w swojej jazzowej analizie filmu, podkreśla: "’Nóż w wodzie’ należy do najznakomitszych debiutów polskiego kina. Talent i autorytet Polańskiego zyskały w jego efekcie trwałe uznanie. Doświadczenie artystyczne zawarte w tym filmie nie było incydentalnym eksperymentem pozbawionym szerszego znaczenia. Wprost przeciwnie. ‘Nóż w wodzie’ wywarł ostatecznie znaczny wpływ na rozwój polskiej sztuki filmowej lat sześćdziesiątych, czego charakterystyczne przejawy można dostrzec zwłaszcza w twórczości Jerzego Skolimowskiego, Andrzeja Kondratiuka, Witolda Leszczyńskiego, Henryka Kluby i Marka Piwowskiego".

50 lat po swojej premierze, wymowa "Noża w wodzie" wydaje się jeszcze silniejsza, ciągle aktualna, a jego styl, charakterystyczna dla Polańskiego zabawa gatunkowa oraz psychodrama i ironia, są nie tylko nadal intrygujące, ale bardzo współczesne. 

Portalfilmowy.pl dziękuje Muzeum Kinematografii w Łodzi za udostępnienie niezwykłej kolekcji zagranicznych plakatów z filmu "Nóż w wodzie", pochodzących z wystaw poświęconych Romanowi Polańskiemu

Dagmara Romanowska / Portalfilmowy.pl  9 marca 2012 12:43
Scroll