Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
Krótkometrażowcy: Astronauci
Klasyk światowej animacji: swobodna adaptacji powieści Stanisława Lema, pierwszy film zrealizowany przez Waleriana Borowczyka po jego wyjeździe na Zachód.
Verne, Wells i Lem w jednym stali domu… Krótki metraż science fiction Waleriana Borowczyka pod względem koncepcyjnym przypomina jako żywo… "Podróż na Księżyc" Georgesa Mélièsa (1902). Czarodziej z Montreuil, podobnie jak polski mistrz animacji, opowiadał po swojemu, nader swobodnie kondensując wątki czerpane z powieści Juliusza Verne’a i Herberta George’a Wellsa, traktując wyprawę filmową w Kosmos jako podróż do urzeczywistnionej przez kino krainy niemożliwości.

Tą samą drogą co Méliès podąża pół wieku później polski emigrant Borowczyk (w drugiej minucie jego filmu na stole pojawia się rozłożona gazeta z nagłówkiem „Trybuna Ludu”; notabene ten sam gag zainscenizuje kilkanaście lat później Jerzy Skolimowski, jadąc londyńskim metrem w Na samym dnie). Borowczyk adaptuje Lema w sposób absolutnie swobodny. Zwykła podparyska kamienica i jej niezwykły mieszkaniec. Budowniczy latającego pojazdu, pracowity marzyciel, który pewnego dnia wyrusza w wielką kosmiczną wyprawę, zaczynając od podglądania przez pokładowy peryskop pięknej nieznajomej (w tym epizodzie Ligia Branice-Borowczyk w kuszącym dezabilu wykrzykująca: „Mamo! Mamo!”).

Krainę osiągalnej niemożliwości (wystarczy uświadomić sobie, czym był w roku 1959 lot w Kosmos) wypełniają zabrane na wyprawę rekwizyty zwykłej codzienności: fajka, parasol, apteczka, książki, elegancki cylinder, zegar ścienny etc. Nic dziwnego. Kosmiczna ekskursja ma taki właśnie charakter: od A do Z osobisty i indywidualny. Jest śmiałym wzbiciem się twórczej jednostki ku nieosiągalnemu, połączonym z ryzykiem konfrontacji z nieprzewidzianym i nieznanym. To w istocie parabola emigracji, tyle że nie do innego kraju, lecz w Kosmos.

Raz wyrzucony na orbitę, domorosły astronauta mimo rozmaitych perypetii nie zamierza wracać. Wysyła z pokładu list następującej treści: „Do mych przyjaciół na Ziemi. Żyję, przebywam wysoko w górze. Nie wracam. Do zobaczenia”. W trakcie lotu uczestniczy nawet w kosmicznym starciu rakietowym, ratując z opresji maleńką czerwoną rakietę o nazwie SPA. Zestrzelony, salwuje się opadaniem na własnym parasolu-spadochronie – awaryjnie lądując z resztkami swego pojazdu na dachu kamienicy.

"Astronauci"

Za najbardziej zaskakujący w "Astronautach" Borowczyka uważam jednak nie motyw wojen gwiezdnych, lecz epizod czeluści temporalnej, w którą wpada bohater, na dziewięć lat przed sekwencją korytarza gwiezdnego w "2001: Odysei kosmicznej" Stanleya Kubricka.

Warto przy okazji wspomnieć, że kilkakrotnie nagrodzonych "Astronautów" wyprodukowało niewielkie, lecz ambitne paryskie studio Argos Films, którego założycielem (1949) był urodzony w Warszawie w roku 1925 Anatole Dauman. W długoletniej karierze niezależnego producenta Dauman produkował m.in. filmy: Chrisa Markera, Jean-Luca Godarda, Alaina Resnais, Volkera Schlöndorffa, Nagisy Ōshimy i Wima Wendersa.

Swoim pierwszym utworem nakręconym na Zachodzie w studiu Daumana Walerian Borowczyk przecierał polski szlak. Na przełomie lat 50. i 60., specjalizujące się przez wiele lat w krótkim metrażu mistrzów światowego kina, Argos Films będzie także firmowało parę autorskich filmów innego polskiego emigranta – Jana Lenicy.


Marek Hendrykowski / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP", 82/2018  21 kwietnia 2019 22:22
Scroll