Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
Marzec '68 a polskie środowisko filmowe
Mija półwiecze od wydarzeń marcowych 1968 roku, które znacząco zmieniły polską kinematografię. Rozgrywki polityczne wpłynęły na losy filmowców, nie tylko pochodzenia żydowskiego.
Symptomy zjawisk, których apogeum nastąpiło w 1968 roku, można zaobserwować już na początku lat 60. Wydarzenia marcowe poprzedzał szereg alarmujących dla kinematografii zdarzeń. W latach 1963-67 doszło do nasilonej krytyki obrazów z nurtu szkoły polskiej jako zbyt krytycznych wobec społeczeństwa polskiego, a nawet antypolskich. Równocześnie zaczęto faworyzować nowe, dogodne dla władz tematy zastępcze. Ograniczenie swobody twórczej, dyskredytowanie osiągnięć i narzucanie nowego programu poskutkowało spadkiem produkcji niemal o połowę. W 1963 roku na ekrany kin weszło 28 polskich tytułów, zaś w 1968 – tylko 18, z czego 4 były zestawami obrazów telewizyjnych, a 2 zestawami nowel filmowych. Zespoły Filmowe poniosły straty, kina odnotowały dużo mniejsze wpływy. Nie inwestowano w infrastrukturę, nieustannie brakowało sprzętu i taśmy. Zmniejszono ilość debiutów w Zespołach do jednego rocznie, co przyczyniło się do pojawienia wieloletnich asystentów. W 1967 zaczęto sugerować, że najważniejsi polscy twórcy i kierownicy produkcji działają na szkodę rodzimej produkcji. W prasie pojawiły się negatywne głosy o kierownikach artystycznych Zespołów Filmowych: Aleksandrze Fordzie i Jerzym Kawalerowiczu. Zaatakowano m.in. Jana Rybkowskiego, Wandę Jakubowską, Jana Gerharda, Helenę Lemańską, Władysława Forberta.

Kryzysowa fala

Tadeusz Zaorski, ówczesny szef kinematografii, proponował uzdrowienie Zespołów Filmowych przez zastąpienie stojących na ich czele reżyserów lepszymi organizacyjnie kierownikami produkcji. Projekt został odrzucony. Na naradach padały postulaty zbudowania nowej wytwórni, likwidacji Komisji Ocen Scenariuszowych i stworzenia Rad Programowych. Kryzysu w kinematografii nie udało się jednak przezwyciężyć.

Te niepokoje nałożyły się na atmosferę antysemickiej – a właściwie antyinteligenckiej – nagonki w prasie i niepewność jutra. 8 marca 1968 rozpoczęły się studenckie strajki na Uniwersytecie Warszawskim, podczas których domagano się m.in. zaprzestania represji i żądano przestrzegania konstytucji PRL. Bunt studentów brutalnie stłumiono. 10 i 14 marca studenci Szkoły Filmowej w Łodzi, jako nieliczni przedstawiciele środowiska filmowego, wystąpili solidarnie wobec warszawskich kolegów. Pedagodzy początkowo nie tylko nie potępili działań studentów, ale nawet poparli ich postulaty. Był to doskonały argument do pozbycia się niewygodnych władz uczelni i przejęcia kontroli nad Szkołą. Jerzy Toeplitz musiał zrezygnować ze stanowiska rektora; usunięto prorektora Romana Wajdowicza, a także Stanisława Wohla. Z czasem wyrzucono kolejnych wykładowców i studentów. Pojawiły się napastliwe teksty na studentów jako bananową młodzież, odgradzającą się od klasy robotniczej murem (który wkrótce rozebrano, zastępując go płotem). W notacji filmowej, zrealizowanej na potrzeby Muzeum Kinematografii, Andrzej Krakowski opowiada: „W łódzkiej prasie zaczęły się ataki na mnie, Janusza Zaorskiego i Andrzeja Titkowa. W »Odgłosach« można było przeczytać, że Janusz Zaorski, goguś i kosmopolita, zachowuje się bezczelnie na salach projekcyjnych. Mnie zarzucono zupełny brak talentu. To był sygnał dla nas, że to jest grubo szyte. Ojciec uznał, że tym razem zaczęli ode mnie, pewnie za 2 tygodnie zwolnią jego. Miałem w duchu romantyczne podejście, że kraj, który mnie wychował, mnie nie wyrzuci. Pomyliłem się”.

Polityczna nagonka

19 marca roku Władysław Gomułka na niechlubnym wiecu w Warszawie zaatakował inteligencję, zwłaszcza pochodzenia żydowskiego. Mimo że środowisko filmowe na ogół było zdystansowane do wydarzeń, nie udało się uchronić kinematografii przed atakami i ingerencjami. Podstawowe Organizacje Partyjne PZPR przy Zjednoczonych Zespołach Realizatorów Filmowych i Naczelnym Zarządzie Kinematografii w rezolucjach potępiały antypolską działalność „ośrodków reakcyjnych i syjonistycznych, sprzężonych z centrami dyspozycyjnymi wrogich Polsce Ludowej ugrupowań światowego imperializmu”, wypomniały zachodnie wpływy na poszczególne filmy, żądały reorganizacji systemu produkcji oraz wprowadzenia odpowiednich, bardziej optymistycznych tematów do realizowanych obrazów. Te postulaty powtarzały się podczas kolejnych zebrań.
Jolanta Lemann-Zajiček w artykule „Marzec ’68 w Szkole Filmowej w Łodzi. Wydarzenia i konsekwencje” przytacza słowa Edwarda Zajička, wówczas kierownika produkcji: „Wtedy, w 1968 roku, rzeczywistość należało dostosować do przepisów. I było to tak, jakby szalony krawiec przykrawał swojego klienta do wcześniej uszytego garnituru. Ale taka operacja miała zbyt wielu zwolenników, aby można było jej uniknąć. (…) Tym bardziej, że gra szła o władzę, nie o film”.

Typowe teksty, jakie pojawiły się w prasie, przede wszystkim na łamach „Ekranu”, piętnowały konkretne osoby i ich występki, na czele z prosyjonizmem, opowiadaniem się za polityką Izraela w konflikcie z krajami arabskimi, współpracą z producentami z Zachodu oraz złym prowadzeniem Zespołów Filmowych, niemoralnością, brakiem kompetencji i etyki zawodowej. Dowodzono, że stworzone przed kilkunastoma laty Zespoły Filmowe są kierowane przez członków establishmentu, którzy traktują je jak prywatne folwarki. Krytykowano funkcjonowanie warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Szkoły Filmowej w Łodzi. Negowano powojenny dorobek polskiej kinematografii. Pisano: „Najwyższy już czas, żeby dokonać bolesnych cięć, bolesnego bilansu, najwyższy czas, by pewni ludzie zaprzestali działalności na polu filmowym, by nie topić już milionów złotych w realizacjach, które z góry są skazane na niepowodzenie”.

Bardzo źle postrzegane były koprodukcje z partnerami z Europy Zachodniej, które miały dawać wrogim mocarstwom możliwość dywersji politycznej. Pisano o „bogach polskiego kina”, którzy mieli ulegać obcym wpływom i działać na szkodę polskiej kinematografii. Wymieniano nazwiska Aleksandra Forda (szefa Zespołu Filmowego „Studio”), Wandy Jakubowskiej (kierownika artystycznego „Startu”), Jana Rybkowskiego (kierownika artystycznego „Rytmu”), Jerzego Bossaka (kierownika artystycznego Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Zespołu Filmowego „Kamera”), Ludwika Hagera (szefa produkcji w „Kadrze”).

Szykany personalne

Władze szybko przeprowadziły skuteczną akcję polityczno-personalną, bazującą na pochodzeniu twórców, będącą jednakże rozliczeniem ze starym pokoleniem komunistów. 30 kwietnia 1968 roku podczas zebrania Podstawowej Organizacji Partyjnej przy Zjednoczonych Zespołach Realizatorów Filmowych samokrytykę złożyli Wanda Jakubowska, Czesław Petelski i Jerzy Kawalerowicz. Jan Rybkowski, twórca koprodukowanego z Niemcami Zachodnimi filmu Kiedy miłość była zbrodnią otrzymał naganę z ostrzeżeniem i zrezygnował z pełnienia funkcji I sekretarza POP. Zastąpił go Jerzy Passendorfer.

Dramatycznie potoczyły się losy Aleksandra Forda, niegdysiejszego „cara polskiego kina”. Został zaatakowany za zrealizowany w 1958 "Ósmy dzień tygodnia" i współpracę z Arturem Braunerem, „zachodnioniemieckim syjonistą”. Nie złożył samokrytyki, co spowodowało usunięcie go z szeregów Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Gotowe już dekoracje do filmu "Doktor Korczak" zdemontowano w ciągu jednego dnia. Ford wyjechał do Niemiec Zachodnich, gdzie po kilku latach wrócił do gotowego projektu i wspólnie z operatorem Jerzym Lipmanem oraz producentem Arturem Braunerem zrealizował – niestety, niezbyt udany – obraz "Jest pan wolny, Doktorze Korczak".

W maju z Zarządu Głównego Stowarzyszenia Filmowców Polskich ustąpili Jerzy Bossak, Wanda Jakubowska i Jan Rybkowski. Tadeusz Zaorski, który próbował bronić Aleksandra Forda, został zdymisjonowany. Nowym szefem kinematografii został Czesław Wiśniewski. W następnych miesiącach do opuszczenia Polski zmuszono licznych twórców, pedagogów i kierowników produkcji. Jak podaje prof. Piotr Zwierzchowski w tekście „Rok 1968 w polskim kinie – konteksty i konsekwencje” znaleźli się wśród nich m.in. Helena Lemańska, Władysław Forbert, Jerzy Lipman, Kurt Weber, Zygmunt Szyndler, Tadeusz Jaworski, Dora Gromb, Ludwik Hager, Zygmunt Goldberg, Marian Marzyński, Edward Etler, Adam Holender, Mieczysław Wajnberger, Aleksander Hochberg, Józef Fijałkowski, Anatol Radzinowicz, Regina Dreyer, Andrzej Krakowski. Do wyjazdu próbowano nakłonić także Jerzego Hoffmana, który realizował w 1968 roku "Pana Wołodyjowskiego". Reżyser przywołuje wydarzenia tego okresu: „Powstawał najbardziej patriotyczny polski film, przy którym pracowali »wiadomego« pochodzenia: ja, scenarzysta Jerzy Lutowski, operator Jerzy Lipman, kierownik produkcji Wilhelm Hollender. Zacząłem mieć rewizje w domu, w hotelu. Lipman nie wytrzymał tej presji, wyjechał. Ja zostałem. Wzywano mnie na niekończące się przesłuchania, podczas których zadawano mi absurdalne pytania. Próbowano nawet zorganizować strajk ekipy filmowej, ale wówczas wyszli oświetlacze z kablami w rękach i zapytali: »Kto tutaj chce strajkować?«, i to załatwiło sprawę. A mnie przesłuchiwano i przesłuchiwano, czasami do 3 lub 4 rano, a później musiałem iść na zdjęcia. Aż któregoś dnia nie wytrzymałem: »Chcecie, żebym wyjechał? Bardzo dobrze. Moja żona Walentyna jest obywatelką ZSRR, ja kończyłem studia filmowe w Moskwie, wyjadę do ZSRR«. Takiego zbaranienia nie widziałem w życiu. To było ostatnie przesłuchanie”. Janusz Zaorski, wówczas okryty niesławą student Szkoły Filmowej, wspomina swoje odczucia: „Dla mnie to był szok, wstrząs, że socjalizm skończył się taką hańbą. Marzenia się skończyły”.

W tym czasie ruszyła ponowna krytyka Zespołów Filmowych. W efekcie powziętych reform rozwiązano 6 z istniejących 8 Zespołów, zreorganizowano 2 pozostałe i powołano nowe. W stan likwidacji postawiono „Kadr”, „Kamerę”, „Rytm”, „Studio”, „Start” oraz „Syrenę”. Na czele nowych Zespołów powołanych w czerwcu 1968 i na początku 1969 roku stanęli: „Nike” – Stanisław Kuszewski, „Kraju” – Andrzej Walatek, „Planu” – Ryszard Kosiński i „Wektora” – Jerzy Jesionowski. Pozostawiono jedynie „Iluzjon” z kierującym nim Czesławem Petelskim i utworzony rok wcześniej „Tor” (Stanisława Różewicza zastąpił Antoni Bohdziewicz). Zespoły utraciły możliwość samodzielnej produkcji i stały się komórkami Przedsiębiorstwa Realizacji Filmów Zespoły Filmowe. Osłabiono pozycję twórców i kierowników produkcji, których uprawnienia przejęła administracja. Rolę reżysera sprowadzono do realizatora tytułu, a w konsekwencji – trybiku w wykonaniu planu. Obowiązkiem Zespołów było jedynie przygotowywanie scenariusza. Produkcja została zredukowana do sfilmowania gotowych tekstów o tematyce lżejszej, rozrywkowej, zgodnie z planami finansowymi, możliwościami organizacyjnymi i technicznymi.

Od połowy maja 1968, po atakach i „oczyszczeniu” Zespołów Filmowych z elementów niepożądanych, krytyka prasy zmalała. Jak ocenia Ryszard Koniczek w tekście „Kryzys w kinematografii i Marzec 1968” szykany personalne, ograniczenie swobody twórczej i rewolty organizacyjne, będące skutkiem wydarzeń marcowych, na kinematografię wpłynęły bardzo niekorzystnie.

Po Marcu

W latach 1969-70 nie podniosła się frekwencja na polskich filmach. Nie poprawił się także poziom produkcji. W kinach można było oglądać patriotyczne "Ostatnie dni" i "Dzień oczyszczenia" Jerzego Passendorfera, "Jarzębinę czerwoną" Ewy i Czesława Petelskich, "Prawdzie w oczy" Bohdana Poręby czy "Ostatniego świadka" Jana Batorego. W tym okresie nie wprowadzono na ekrany wielu gotowych tytułów (m.in. "Słońce wschodzi raz na dzień" Henryka Kluby, "Ręce do góry" Jerzego Skolimowskiego, "Długa noc" Janusza Nasfetera). Wstrzymano dystrybucję "Wniebowstąpienia" Jana Rybkowskiego. Nie dopuszczono do realizacji "Wielkiego Tygodnia" według scenariusza Andrzeja Wajdy, Andrzeja Żuławskiego i Jerzego Andrzejewskiego. Nie ułatwiono debiutów młodym twórcom. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie powiększono nakładów na kinematografię. Tematyka żydowska zniknęła z polskiego kina aż do "Austerii nakręconej przez Jerzego Kawalerowicza w 1982 roku. Wstrzymano nawet publikację książek, w których znalazły się pozytywne oceny filmów zrealizowanych przez twórców pochodzenia żydowskiego.

Zmiany, szczególnie wyjazdy wykładowców, poważnie dotknęły Szkołę Filmową w Łodzi. Na krótko jej rektorem został prof. Bolesław Lewicki. Zastąpił go Jerzy Kotowski. Na rok akademicki 1968/69 wstrzymano rekrutacje na wydziały reżyserski i operatorski. Aż do lat 80. funkcjonowała wewnętrzna cenzura. „Była to szkoła, która miała pewną sferę wolności” – mówił Krzysztof Kieślowski, który brał aktywny udział w wiecu łódzkich studentów w Marcu. – „Miała mądrych nauczycieli. Zniszczyli ją komuniści”.

Z czasem do głosu doszli filmowcy z młodszego pokolenia, urodzonego podczas i po wojnie, którzy mieli inne doświadczenia i pomysły, niż ich poprzednicy. W ciągu kilku lat od 1968 roku powstało sporo ważnych obrazów, m.in. "Struktura kryształu" Krzysztofa Zanussiego, "Rejs" Marka Piwowskiego, "Molo" Wojciecha Solarza czy "Trzecia część nocy" Andrzeja Żuławskiego. Długo oczekiwane ulepszenie sytuacji w polskim kinie przyniósł dopiero rok 1972. Zawieszono działalność „marcowych Zespołów”, a na ich miejsce powołano nowe: „Pryzmat”, „Silesię”, „Perspektywę”, „Profil”, „Zodiak” oraz Zespół Filmowy „X”, którego kierownikiem artystycznym został Andrzej Wajda.

Pamięć o tych czasach przywraca m.in. wystawa o Marcu ’68 w łódzkim Muzeum Kinematografii.
Anna Michalska / "Magazyn Filmowy SFP" 79 / 2018  26 grudnia 2018 17:24
Scroll