Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
Krótkometrażowcy. "Z miasta Łodzi"
Filmowy portret miasta zaprezentowany w kwadrans? Coś takiego wydaje się niemożliwe i niewykonalne. Owszem, ale nie dla młodego filmowca obdarzonego wielkim talentem.
Na swój film dyplomowy ówczesny student reżyserii łódzkiej Szkoły Filmowej i uczeń Kazimierza Karabasza Krzysztof Kieślowski wybrał nie wymyślną artystowską fabułę, lecz skromną dokumentalną miniaturę miasta, w którym studiował. „Wtedy – wspominał po latach Kieślowski – interesowało mnie wszystko, co można opisać za pomocą kamery dokumentalnej. Istniała konieczność, potrzeba, bardzo dla nas zresztą ekscytująca opisania świata. (…) Opisywać coś, co dotychczas nie było opisane. Jest to podobne do uczucia, które towarzyszy powoływaniu do życia. To jest trochę tak, że jeżeli coś nie jest opisane, właściwie nie istnieje. Jeżeli zaczynamy opisywać, powołujemy w jakimś sensie do życia”.

Reżyserski dyplom "Z miasta Łodzi" (1969) wyprodukowała Wytwórnia Filmów Dokumentalnych. Mistrzowskie zdjęcia nakręcił tercet znakomitych operatorów: Janusz Kreczmański, Piotr Kwiatkowski i Stanisław Niedbalski. Film zmontowały Elżbieta Kurkowska i Lidia Zonn. Dźwięk zrealizowali Krystyna Pohorecka i Ryszard Sulewski.

Będący wspólnym dziełem tego zespołu wizerunek miasta nie zawiera najmniejszego śladu bezdusznego folderu wykonanego na zamówienie. Jest za to Łódź odkrywana z uwagą i empatią poprzez serię kapitalnie uchwyconych ulotnych zdarzeń i mikroobserwacji – z jedynym w swoim rodzaju klimatem i aurą. I mamy mieszkańców – wziętych nie, jak wtedy bywało, z dyżurnej listy dyrektora fabryki, lecz dostrzeżonych i wybranych przez twórcę.


Z miasta Łodzi", fot. WFDiF

„Film ten – zauważył celnie Mikołaj Jazdon – ukazuje maleńkie fragmenty ludzkich życiorysów. Z jednej strony, jest to kolejny krok w stronę coraz pełniejszego portretu jednostki, z drugiej zaś – wyraz uwagi, jaką poświęca autor swoim bohaterom. (…) Kieślowski dokumentalista wyrywa swoich bohaterów z anonimowości w inny prosty sposób. Chociaż czasem pojawiają się tylko na kilkadziesiąt sekund, poznajemy ich z imienia i nazwiska. W "Z miasta Łodzi" odchodząca na emeryturę kobieta to pani Góreczna, a emerytka, wspominająca swą przeszłość w zakładzie, nazywa się Wesołowska, solista występujący na estradzie w parku to Janusz Szoduński”.

Ów wyczuwalny w każdym ujęciu szacunek dla prezentowanej rzeczywistości nie wziął się znikąd. Warto przypomnieć, iż opiekunami artystycznymi i profesorami Kieślowskiego w Szkole byli: Jerzy Bossak, Kazimierz Karabasz i Kurt Weber. On sam, idąc na reżyserię, miał już portfolio wypełnione własnymi wspaniałymi fotografiami.

Wyczuwalny konkret ekranowych przedstawień wszystkiego, co znalazło się przed kamerą i mikrofonem (muzyka lokalnej Orkiestry Mandolinistów Edwarda Ciukszy, woltomierz do testowania odporności na rażenie prądem, amatorski konkurs piosenkarski, ćwiczenia gimnastyczne w fabryce włókienniczej, urlopowany żołnierz na przepustce i in.), zdumiewa dojrzałością wyrazu, zamieniając się w niewyczerpanie realistyczny wizerunek robotniczej Łodzi tamtego okresu.

Dyplomowy film Kieślowskiego zawiera w sobie unikatowy obraz życia w okresie PRL. Młodemu dokumentaliście udała się niezwykle trudna sztuka sportretowania ówczesnego krajobrazu wewnętrznego miasta w skondensowanej formie krótkiej, bo zaledwie 17-minutowej etiudy. Łódź w dokumencie Kieślowskiego to nie fabryki, mury, ulice, podwórka itp., lecz przede wszystkim żyjący w tym mieście ludzie. Filmową inspiracją stała się dla Kieślowskiego, uważnie obserwująca ludzi i ich zachowania, poetyka szkoły czeskiej, przede wszystkim filmy nakręcone przez Miloša Formana (zwłaszcza pamiętny, o kilka lat starszy Koncert).

Czerpiąc od Czechów, a także od swego mistrza Kazimierza Karabasza, autora niezapomnianych Muzykantów, Kieślowski poszedł jednak własną drogą i przyznać trzeba, że osiągnął niezwykle cenny i osobisty wyraz artystyczny. "Z miasta Łodzi" to dzisiaj klasyk polskiego krótkiego metrażu złotej, dla jego rozwoju, ery lat 60.

Marek Hendrykowski / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 66, 2017  2 kwietnia 2018 11:06
Scroll