Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
Animacja warta Poznania
W 1980 roku powstało w Poznaniu Telewizyjne Studio Filmów Animowanych. Dwa lata później związany z nim Kazimierz Urbański na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby poznańskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (aktualnie Uniwersytet Artystyczny) – razem z Antonim Zydroniem, ówczesnym rektorem – założył Pracownię Filmu Animowanego, przekształconą w 2002 roku w Katedrę Animacji.
Takie były początki filmowej animacji w Poznaniu, który szybko stał się – obok Warszawy, Krakowa, Łodzi i Bielska-Białej – ważnym ośrodkiem tego typu aktywności twórczej. Z biegiem lat coraz bardziej prężnym i interesującym zarówno w aspekcie edukacyjnym (w 2014 utworzono na UA – Wydział Animacji), jak i produkcyjnym (TVSFA przekształcono w spółkę z o.o.).

Ta „bliskość” Telewizyjnego Studia Filmów Animowanych oraz Uniwersytetu Artystycznego jest niezwykle ważna, bo jego absolwenci, a także pedagodzy (niegdysiejsi absolwenci) mają możliwość niejako „na miejscu” uprawiać swój zawód wyuczony. W innych miastach te związki – uczelni oraz studiów produkcyjnych – są zdecydowanie bardziej luźne. Inaczej przed laty bywało w Krakowie. Tam Kazimierz Urbański, prowadzący przy Studium Scenografii Akademii Sztuk Pięknych – Pracownię Rysunku Filmowego, założył wraz ze swymi najzdolniejszymi studentami Studio Filmów Animowanych, w którym znaleźli zatrudnienie absolwenci krakowskiej uczelni. Po blisko 40 latach SFA, które w pierwszych latach swej działalności było filią warszawskiego Studia Miniatur Filmowych (w 1974 roku uzyskało samodzielność organizacyjną), rzucone po ustrojowej transformacji w wir gospodarki rynkowej – pomimo znaczącej pozycji na mapie animacji, nie tylko polskiej, ale i światowej – nie poradziło sobie i uległo likwidacji. Inaczej stało się w Poznaniu. Po latach trudnych – i odpowiednich przekształceniach organizacyjnych – TVSFA ocalało i wydaje się być na dobrej drodze, by odzyskać dawny blask.
 
Otwarcie TVSFA w Poznaniu, fot. archiwum Studia

Pierwszym filmem poznańskiego studia, który wywarł na mnie duże wrażenie, była ekranizacja wiersza Wandy Chotomskiej – .!? [„Kropka, wykrzyknik, znak zapytania”] (1989), zrealizowana przez Jacka Adamczaka i Macieja Ćwieka. Ich dzieło, dzięki atrakcyjnej plastyce, klarownej narracji, muzyce Janusza Hajduna współgrającej z nastrojem obrazu – pozostaje jednym z najciekawszych dokonań w dziejach rodzimej animacji, kierowanej do najmłodszych widzów. Podobnie jak Katar (1984), animowana adaptacja znanego wiersza Jana Brzechwy dokonana przez Hieronima Neumanna, czy Dżungla (1987) wyreżyserowana przez Witolda Giersza, wieloletniego dyrektora poznańskiego Studia.

Dżungla była fragmentem większej całości, odcinkiem pełnego przygód, niezwykle atrakcyjnego wizualnie, perfekcyjnie animowanego serialu Czarny Błysk (1986-1991). Ale to nie seriale przygodowe przyniosły lawinę nagród i uznanie na całym świecie poznańskiemu Studiu, a cykle edukacyjne, zwłaszcza teledyski do muzyki klasycznej (1989-1997) oraz autorskie Impresje (1993-1997), poświęcone wybitnym artystom plastykom i ich dorobkowi.

Właśnie autorskość wydaje się najważniejszą cechą poznańskiego Studia. Każdy z twórców biorących na warsztat film mający być ilustracją czy interpretacją jakiegoś znanego utworu muzyki klasycznej – Aleksandra Korejwo, Tamara Sorbian-Kasprzycka i Jacek Kasprzycki, Jacek Adamczak, Wiesław Bober, Maciej Ćwiek, Zbigniew Kotecki, Piotr Muszalski, Hieronim Neumann, a z uznanych mistrzów naszego kina Witold Giersz i Kazimierz Urbański – zachował charakter swego filmowego pisma, co spowodowało, że jego klip stał się natychmiast rozpoznawalny. Poznański cykl miniatur do muzyki klasycznej to nie zbiór anonimowych animacji, a autorskie spojrzenie na wybitne dokonania muzycznych mistrzów i próba ich twórczych interpretacji.

Autorski charakter zachowują także inne seriale poznańskiego Studia: cykl ekscentrycznych filozoficznych przypowiastek 14 bajek z królestwa Lailonii według Leszka Kołakowskiego dla dużych i małych (1997-2011), z efektowną czołówką Piotra Dumały i autorskimi odcinkami m.in. Jacka Adamczaka, Krzysztofa Kiwerskiego, Zbigniewa Koteckiego, Piotra Muszalskiego, Hieronima Neumanna, czy Baśnie i bajki polskie (2002-2016), realizowane przez grupę uzdolnionych reżyserów różnych pokoleń, którzy to serialowe rzemiosło traktują w sposób niezwykle twórczy. Filmy wspomnianych autorów, a także odcinki Artura Wrotniewskiego, Roberta Turły czy Andrzeja Gosienieckiego to bez wątpienia najciekawsze dokonania w polskim filmie animowanym dla dzieci ostatnich lat.
 
Na filmy wyprodukowane przez poznańskie Studio w ciągu trzydziestolecia jego istnienia spadła istna lawina festiwalowych nagród i wyróżnień na całym świecie. „Zespół poznańskiego Studia zrealizował 300 krótko- i średniometrażowych filmów animowanych, za które zdobył 187 nagród oraz wyróżnień na festiwalach międzynarodowych i krajowych, w tym 23 nagrody jury dziecięcych, 11 nagród i wyróżnień dla TVSFA oraz 10 listów gratulacyjnych, m.in. od Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, Prezydenta Miasta Poznania, Prezesa Telewizji Polskiej S.A. Filmy poznańskiego Studia prezentowane były na ponad 1900 festiwalach, przeglądach i pokazach specjalnych w kraju i na świecie” – czytamy na stronie TVSFA. Dodajmy, cykl klipów do muzyki klasycznej wydano na DVD w Chinach (dwukrotnie), Rosji, Hongkongu, RPA, na Mauritiusie i Seszelach.

Wróćmy jednak do poznańskiej uczelni, która przez cały czas funkcjonowania Studia dostarczała mu wykwalifikowanych kadr, czyli z jednej strony niezwykle uzdolnionych – różnorodnych stylistycznie – artystów, z drugiej filmowych profesjonalistów, bo poznańscy animatorzy to nie tylko zafascynowani ruchem artyści plastycy (w pionierskich latach kina film animowany nazywano często „ożywioną plastyką”, tak jak pierwsze filmy braci Augusta i Ludwika Lumière – „ożywionymi fotografiami”), ale artyści plastycy, którzy znakomicie opanowali środki wyrazowe sztuki filmowej i świadomie oraz twórczo nimi posługują się podczas realizacji swoich animacji. Nazwałbym ich nie plastykami o dużej wrażliwości filmowej, a filmowcami o ogromnej wyobraźni plastycznej. Choć nie uczyli się rzemiosła w szkołach filmowych, a – jak francuscy nowofalowcy – metodą błędów i eksperymentów na filmowym planie, uzupełniając w ten sposób wiedzę zdobytą na uczelni… plastycznej. Tam jednak „kina” uczył ich Kazimierz Urbański, artysta czujący film animowany jak nikt inny.

Urbański był „ojcem założycielem” poznańskiej animacji w aspekcie zarówno produkcyjnym, jak i edukacyjnym. W kierowaniu TVSFA zastąpił go później inny mistrz naszej animacji – Witold Giersz, a prowadzeniem pracy pedagogicznej zajęli się jego uczniowie: Hieronim Neumann, Jacek Adamczak, Maciej Kwiek i Piotr Muszalski.
Hieronim Neumann (prowadzi też Pracownię Filmu Animowanego w Katedrze Multimediów na Wydziale Grafiki warszawskiej ASP), lider poznańskich animatorów, tworzy kino autorskie, ale nie kręci ciągle „tego samego filmu” – jak wielu wybitnych reżyserów – a każde jego nowe dzieło jest, głównie swą formą, inne od poprzedniego.

W jego poszukiwaniach widać wyraźne inspiracje sztuką Zbigniewa Rybczyńskiego, zresztą terminował – w trakcie swych studiów na Wydziale Malarstwa, Grafiki i Rzeźby poznańskiej uczelni, które ukończył w 1977 roku dyplomem w pracowni prof. Antoniego Zydronia, w zakresie projektowania graficznego ze specjalnością komunikacji wizualnej – na planie filmu Oj, nie mogę się zatrzymać (1974) Rybczyńskiego, jednego z ciekawszych dokonań tego artysty, przed zrealizowaniem oscarowego Tanga (1980). Tango to niezwykle skondensowana opowieść o pamięci pewnego pokoju, metafora na temat zależności ludzkich losów i mijającego czasu. Oto w czterech ścianach rozgrywają się równocześnie wydarzenia z przeszłości z udziałem różnych lokatorów pokoju albo osób, które się w nim znalazły bardziej lub mniej przypadkowo. Neumann w Bloku (1982) – jednym ze swych najlepszych filmów, nagrodzonym w Huesca i Oberhausen –pokazuje w kadrze przekroje podobnych do siebie mieszkań. W tytułowym bloku wre życie, pełne zdarzeń zwykłych i niezwykłych, zabawnych i tragicznych… We wcześniejszym 5/4 (1979), w którym artysta dzieli kadr na cztery części, widać wyraźne „ślady” fantastycznej Nowej książki (1975) Rybczyńskiego, choć nie jest to ślepe naśladownictwo, a twórcza inspiracja.

Neumann to bez wątpienia filmowy krewniak „Zbiga”, twórca niespokojny, ciągle eksperymentujący, z równym powodzeniem uprawiający różnorodne techniki animacyjne, od klasycznych po przetworzenia komputerowe, czego najlepszymi dowodami wspomniany Blok (1982), Zdarzenie (1987) czy Zoopraxiscope. W pełnym suspensu Zdarzeniu, uhonorowanym laurami festiwalowymi w Oberhausen, Lozannie, Krakowie i Bielsku-Białej, jako tworzywo animacji wykorzystał fotografie. Oto mieszkańcy pewnej wsi zostają nagle zaskoczeni przez dziwne zjawisko – na całym terenie zaczyna się tworzyć wysoki nasyp. Jak w krecim podkopie przesuwająca się ziemia niszczy wszystko dookoła. Po kataklizmie na miejscu zniszczonych gospodarstw wznoszą się nowe betonowe bloki, tylko mieszkańcy, przeniesieni w nowe warunki, nie zmieniają swoich przyzwyczajeń. Z kolei Zoopraxiscope jest dedykowany Eadweardowi Muybridge’owi, angielskiemu fotografikowi, pionierowi kina, wykorzystując jego zdjęcia i prezentując jego metodę twórczą. A wszystko z dowcipem i dyskretnym urokiem pierwszych projekcji, w rytm ragtime’owej muzyki fortepianowej Janusza Hajduna, notabene kompozytora motywu przewodniego Tanga Rybczyńskiego.



Hieronim Neumann ma w swym dorobku także odcinki popularnych cykli filmowych, m.in. teledyski do muzyki poważnej – Symfonia dziecięca (1989), V Sonata C-dur (1992), Marzenie (1993), Lot trzmiela (1993), Preludia (1996), a także serialu 14 bajek z królestwa Lailonii według Leszka Kołakowskiego dla dużych i małych – O zabawkach dla dzieci (1999), ale nie traktuje ich „rzemieślniczo”, a twórczo, poszukując – tak jak w filmach stricte autorskich – nowych rozwiązań wyrazowych i narracyjnych.

Całkowicie odmienną osobowością artystyczną jest Jacek Adamczak, choć podobnie jak sztukę Neumanna jego kino cechuje niebanalna plastyka, dbałość o kompozycję kadru, perfekcyjna animacja i śmiałe rozwiązania narracyjne. W filmach Adamczaka można znaleźć szczyptę poezji, często zaprawionej poczuciem humoru. Jest artystą wszechstronnie utalentowanym. W swych autorskich filmach, realizowanych w różnorodnych technikach animacyjnych (choć z wyraźną preferencją rysunkowej), często pełni kilka funkcji artystycznych – reżysera, scenarzysty, scenografa, animatora i montażysty. Jako reżyser zadebiutował – razem z Maciejem Ćwiekiem – filmem .!? [„Kropka, wykrzyknik, znak zapytania”] (1989), uroczą ekranizacją znanego wiersza Wandy Chotomskiej, rozgrywającego się w małym miasteczku wieczorną porą, kiedy gwiazdy świecą na niebie, a światło latarni rozjaśnia ulice. Przy jednej z nich znajduje się sklep, którego półki zapełnione są kolorowymi słojami pełnymi znaków przestankowych, takich jak: kropka, wykrzyknik i znak zapytania. Ta przepiękna animacja przyniosła im Nagrodę Główną w kategorii filmów indywidualnych dla dzieci na I Biennale Filmu Animowanego „Fazy ྕ” w Bielsku-Białej (1989), nagrodę za oryginalną propozycję plastyczną na XI Ogólnopolskim Festiwalu Filmów dla Dzieci i Młodzieży w Poznaniu (1990) oraz Nagrodę Stowarzyszenia Filmowców Polskich za rok 1989.

„Dla mnie w filmie animowanym bardzo istotna jest sama materia, nie opowiadanie, ale właśnie materia. Tworzywem, którym się buduje film, jest właśnie plastyka, jakakolwiek by ona była, czy będzie to lalka, materia sypka czy rysunek, malarstwo – wszystko to jest materia plastyczna, która ulega ingerencji twórczej. Często się o tym zapomina i traktuje plastykę jako opakowanie dla filmu animowanego. A przecież plastyka niesie ze sobą również treści” – mówił Adamczak w zrealizowanym przeze mnie odcinku telewizyjnego cyklu „Anima”, poświęconym jego twórczości. Specjalizuje się w teledyskach do utworów muzyki poważnej (Kuplety toreadora, 1990; Eine kleine Nachtmusik, 1991-1995; Wspomnienia z Alhambry, 1992). Realizuje głównie filmy skierowane do dziecięcego widza (Szklana Góra, 2002; O kowalu i diable, 2004; Król Kruków, 2008; Poznańskie Koziołki, 2009 – z cyklu Baśnie i bajki polskie), choć potrafi nimi zainteresować i dorosłego widza. Na szczególną uwagę zasługują filmy z cyklu 14 bajek z królestwa Lailonii Leszka Kołakowskiego dla dużych i małych: O wielkim wstydzie (1998) oraz Jak szukaliśmy Lailonii (2011). Uprawia różne techniki, choć preferuje animację klasyczną (rysunki na papierze lub celuloidzie). Jego filmy przyniosły mu wiele prestiżowych nagród, m.in. w Chicago, Kairze, Moskwie, Poznaniu i Krakowie. W roku ubiegłym na poznańskim festiwalu Ale Kino! został uhonorowany Platynowymi Koziołkami za całokształt twórczości.
"12 miesięcy", cykl "Baśnie i bajki polskie", fot. TVSFA

Współautorem (współreżyserem i współautorem opracowania plastycznego) debiutanckiego filmu Adamczaka .!? [„Kropka, wykrzyknik, znak zapytania”] (1989), klasycznego już tytułu w dziejach rodzimego filmu skierowanego do najmłodszych widzów, jest Maciej Ćwiek, także absolwent Wydziału Malarstwa, Grafiki i Rzeźby w PWSSP w Poznaniu (1984), gdzie studiował w Pracowni Filmu Animowanego prof. Kazimierza Urbańskiego. Od 1984 związał się z TVSFA i tu wyspecjalizował się w realizacji teledysków do utworów muzyki poważnej, czego dobrymi przykładami są: Kukułka (1990), Divertimento F-dur Presto (1992), Stary zamek (1992), Pejzaże. Mazurek e-moll (1995). Ćwiek jest także współtwórcą – z Neumannem – Magritte (1995), niezwykle udanego odcinka plastycznego cyklu Impresje. Podobnie jak Neumann czy Adamczak, Ćwiek ma także temperament artysty poszukującego nowych form wypowiedzi. Już pierwsze jego realizacje – znakomity debiut Stomp (1984), a także następne – Model (1986), Video-disc, jak i ostatnie – Wideoklip v 4.0 (2006) znakomicie uzasadniają tę konstatację. Od 1992 roku prowadzi własną pracownię grafiki komputerowej, animacji i reklamy – Studio Mansarda w Poznaniu, dorzucając do dotychczas uprawianych funkcji artystycznych – scenarzysty, reżysera, grafika, animatora, operatora, montażysty – profesję producenta.

Kolejny pedagog poznańskiej uczelni – Piotr Muszalski – to mistrz animacji materią sypką. Jego dyplomowa praca Toccata z Fugi i Toccaty d-moll BWV 565 (1994), zrealizowana na poznańskiej uczelni pod opieką artystyczną Kazimierza Urbańskiego, a wyprodukowana przez poznańskie TVP, imponuje warsztatową perfekcją, a także bardzo interesującym kluczem narracyjnym. Niezwykle efektowną wędrówkę po okazałej gotyckiej katedrze w towarzystwie muzyki Jana Sebastiana Bacha kończy „zderzenie” ciemnego wnętrza świątyni z wpadającymi do niej snopami światła, co odrealniając przekaz, nadaje jej walorów duchowych (miałem przyjemność przewodniczyć jury na I Międzynarodowym Studenckim Festiwalu Filmów Animowanych, zorganizowanym w łódzkiej Szkole Filmowej w 1998 roku, które dyplomowi Muszalskiego przyznało laur najwyższy). Toccata z Fugi i Toccaty d-moll BWV 565 to film czarno-biały; kolorowe sole wykorzystał artysta w Złotym jeleniu (1997), sekwencji wykonywanej dla obrazu brytyjskiego Droga Buddy oraz w zrealizowanej w technikach kombinowanych (z przewagą wycinanki) opowieści Jak Bóg Maior utracił tron (1999), wchodzącej w skład niezwykle udanego serialu 14 bajek z królestwa Lailonii według Leszka Kołakowskiego dla dużych i małych.


Jacek Adamczak, Hieronim Neumann, fot. archiwum TVSFA

Pisząc o poznańskich mistrzach autorskiej animacji, którzy zajmują się także pracą pedagogiczną na Uniwersytecie Artystycznym, nie sposób nie wspomnieć o Zbigniewie Kozubie, znakomitym kompozytorze zarówno muzyki koncertowej (chóralnej, wokalno-instrumentalnej, symfonicznej, kameralnej), jak i tzw. użytkowej, czyli wzbogacającej poprzez ilustrację czy interpretację dzieło radiowe, teatralne, filmowe. Kozub ma w swym dorobku ponad 30 partytur do produkcji animowanych (komponuje także na potrzeby dokumentów), zrealizowanych zarówno przez pedagogów poznańskiej uczelni (Jacek Adamczak, Maciej Ćwiek, Hieronim Neumann, Piotr Muszalski), jej absolwentów (Anna Dudek, Joanna Polak), jak i studentów. Jego filmowa muzyka nie tylko pełni funkcje ilustracyjne, ale często – poprzez zastosowanie rozwiązań kontrapunktycznych – stanowi ważny środek dramaturgiczny, czy wręcz prowadzi narrację.

Karol Irzykowski, jeden z najciekawszych polskich intelektualistów międzywojnia, już w 1924 roku na łamach „Dziesiątej Muzy”, która okazała się jedną z pierwszych kompletnych teorii nowej sztuki w dziejach kina, przepowiadając animacji świetlaną przyszłość, pisał, że daje ona „domyślnemu dostateczne wyobrażenie o potężnych możliwościach tkwiących w tym gatunku filmowym”. Poznańscy artyści okazali się w tej dziedzinie nad wyraz „domyślni”.

Jerzy Armata / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 66, 2017  1 kwietnia 2018 00:01
Scroll