Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
fot. Kuba Kiljan / Kuźnia Zdjęć
Krótkometrażowcy: "Raz, dwa, trzy"
Polski film Lindsaya Andersona? Wykluczone. Coś takiego nigdy nie miało miejsca. I to jeszcze w latach 60. A jednak…
Podczas pobytu w Warszawie w 1967 roku światowej sławy brytyjski filmowiec otrzymał od ówczesnego szefa Wytwórni Filmów Dokumentalnych, prof. Jerzego Bossaka, niezobowiązującą propozycję nakręcenia krótkiego metrażu dokumentalnego. Obraz miał być związany z wizytą gościa w Polsce i dotyczyć naszego życia codziennego. Anderson propozycję przyjął, a kiedy zaczął się rozglądać za odpowiednim tematem, jego wybór padł na Wydział Aktorski PWST przy ulicy Miodowej, gdzie gościł z krótką wizytą.

W Akademii angielski reżyser trafił na lekcję gry aktorskiej i śpiewu prowadzoną przez niedościgłego mistrza małej formy scenicznej, prof. Ludwika Sempolińskiego. Grupę jego podopiecznych stanowił wtedy rocznik pełen niezwykle utalentowanych indywidualności. Byli to m.in. Andrzej Nardelli, Andrzej Seweryn, Piotr Fronczewski, Aniceta Raczek, Joanna Sobieska, Anita Dymszówna, Marek Lewandowski i Maciej Englert.

Podczas zajęć Sempoliński przygotowywał ze swoimi studentami popis złożony z różnobarwnego bukietu piosenek aktorskich. Każda z nich – starannie i kunsztownie opracowana – stanowiła osobny numer. Dzięki Andersonowi mamy dzisiaj unikatowy zapis rodzącego się przedstawienia, które na taśmie czarno-białej uwiecznił początkujący wtedy operator Zygmunt Samosiuk.

Film otwiera 21-letni Piotr Fronczewski piosenką pt. „Płaszcz”. Niezapomniany Andrzej Nardelli śpiewa „Groszki” do tekstu Juliana Kacpra i Henryka Rostworowskiego z muzyką Zygmunta Koniecznego. Anita Dymszówna (córka Adolfa Dymszy, w czołówce figuruje jako Anita Przysiecka) i Marian Glinka wykonują z wigorem „Big Beat”. „Ulicę Kubusia Puchatka” śpiewa Waldemar Walisiak. Nastrojową piosenkę Agnieszki Osieckiej i Adama Sławińskiego „Dookoła noc się stała” interpretuje Aniceta Raczek. Ilustrację utworu stanowi Warszawa w deszczu, ujęcia z szatni i ludzie śpiący w poczekalni dworcowej.

Każdy z młodych wykonawców na kilka chwil staje się solistą, demonstrując kunszt: wokalny, taneczny, aktorski. Jedyną dekorację stanowi krzesło i biała zastawka w tle, na której widnieją autentyczne podpisy goszczących wcześniej w murach uczelni: Philippe’a Claya i Kirka Douglasa. Do tego za poszerzoną ekranową scenografię służą reporterskie notacje wykonane kamerą w różnych miejscach stolicy.

Adepci podczas zajęć są jednocześnie wykonawcami i publicznością, w skupieniu obserwującą występy koleżanek i kolegów, pod czujnym okiem profesora. Mamy sposobność przyjrzeć się, jak poprawia on interpretację wodewilowej „Panny Sabiny” w wykonaniu Andrzeja Seweryna, korygując jego ekspresję i demonstrując fin-de-siècle’owy krok. Finał filmu zawiera zbiorowe wykonanie taneczno-wokalne walczyka w tytułowym rytmie: raz, dwa, trzy…

Jest jeszcze jedna wartość tego dokumentu. Poszczególne występy aktorskie Anderson i Samosiuk przetykają kapitalnymi obrazkami rodzajowymi Warszawy lat 60. Oglądamy pięknie sfilmowany zapis tamtego czasu: ludzi idących i dojeżdżających do pracy, scenki ze sklepów i domów towarowych, salon Mody Polskiej, wreszcie kronikalne migawki ze stołecznych ulic. Wszystko to sugestywnie zmontowane i połączone przez Barbarę Kosidowską, koresponduje rytmem i nastrojem z wykonaniem danej piosenki. Całość trwa na ekranie zaledwie nieco ponad osiemnaście minut. Wrażenie, jakie pozostawia, pozostaje jednak w pamięci o wiele dłużej.

Marek Hendrykowski / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 70, 2017  17 marca 2018 00:58
Scroll