Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
Tomasz Zygadło
fot. Filmoteka Narodowa
Krótkometrażowcy: "Mikrofon dla wszystkich"
Przedziwny dokument. Charakterystyczny dla obdarzonego fenomenalnym słuchem socjologicznym Tomasza Zygadły, ale też przynależny serii dokumentów nowej zmiany połowy lat 70., demonstrujących krytyczne spojrzenie filmowców na rzeczywistość PRL.
Choć niedaleki od "Fabryki" i "Przed rajdem" Krzysztofa Kieślowskiego, "Filmu nr 1650" i "Zderzenia czołowego" Marcela Łozińskiego, czy "Pierwszej licealnej" Ireny Kamieńskiej, ten szary i niepozorny zapis czasu ma jednak także swoją własną niezależną wartość i klasę… Wywarł też wpływ na wyobraźnię innych dokumentalistów. Pomysł z mikrofonem w fabryce kilka lat później twórczo rozwinie Marcel Łoziński w "Próbie mikrofonu" (1980).
Niezmiernie trudno było nakręcić krótki film, który zawiera w sobie tyle warstw. Tomasz Zygadło spróbował w "Mikrofonie dla wszystkich" czegoś omal niewykonalnego. Chciał pokazać, co młode pokolenie sądzi o sobie i swoim miejscu w otaczającej je rzeczywistości, wywołując w zakładzie przemysłowym publiczną dyskusję pracowników wokół spektaklu teatralnego, który właśnie został zaprezentowany załodze w hali fabrycznej.

Mamy tu przedstawienie aktorskie z udziałem Małgorzaty Pritulak i Jana Kulczyckiego, mamy autora sztuki „Jak przejść w pion?” Czesława Dziekanowskiego i reżysera Zdzisława Wardejna (premiera w Teatrze Ochota, zwanym Teatrem Machulskich w styczniu 1975), mamy grono dyskutantów i na sam koniec ekipę filmu Mikrofon dla wszystkich w rozmowie z gospodarzami. Wszystko to kwartet Zygadło-Stok-Petrycki-Wierzbicki zawarł w niewielkich ramach dwurolkowca, dając popis zwięzłości wysyconej do granic ówczesnymi realiami. Walory dokumentalne tych zdjęć (aura miejsca, stroje i mowa postaci, ich zachowania) trudno przecenić.

"Mikrofon dla wszystkich" zawiera wyrazistą pointę. Jest nią scena końcowa, w której asystujemy rozmowom uczestników spektaklu oraz osób występujących w filmie z jego twórcami. Poprzedzają ją sceptyczne słowa młodego dyskutanta o tym, iż otwarta i w pełni szczera wypowiedź w jego odczuciu nie jest możliwa ze względu na konsekwencje i koszta, jakie musiałby ponieść, gdyby powiedział to, co myśli.
Od tamtego momentu tytuł filmu zmienia swój sens na ironiczny. Rosnący kryzys stosunków społecznych sprawia, że zamiera rzeczywista dyskusja. Stąd kapitalny zabieg montażowy finału, w którym ludzie na ekranie mówią coś między sobą, ale tylko nieoficjalnie i „poza kadrem”, bo głos publiczny obywateli ginie i przestaje być słyszalny, zagłuszany nie tylko łoskotem fabrycznych maszyn. Nic w tym oryginalnego? Zygadło wprawdzie nie wynalazł tego chwytu, ale twórczo go wykorzystał.

Strategiczną intencję dokumentalistów „nowej zmiany” doskonale oddaje tytuł jednego z jej pierwszych ważnych filmów: "Widziane z dołu" (1971, real. Paweł Kędzierski). Odnaleźć klucze do własnej rzeczywistości, odsłonić ją i opisać w możliwie całej złożoności. Okazało się, że czego nie ruszyć, gdzie nie ustawić kamery i nie przyłożyć mikrofonu (szkoła, urząd, szpital, fabryka, przędzalnia, kolej), wszędzie żyje się ludziom tak samo ciężko. Sfilmowane mikrosytuacje i mikrozdarzenia ujawniły swą rozległą systemowość.
Grupa ówczesnych młodych postawiła w dokumencie na zapuszczanie kamerowej sondy w społeczny organizm. I trzeba przyznać, iż uczyniła to w sposób nie tylko odważny, ale i bardzo odkrywczy, ukazując omijaną szerokim łukiem przez propagandę rzeczywistość nieprzedstawioną.

Te filmy nie tylko rejestrowały, lecz również jeden po drugim rozsadzały monopol propagandowego kłamstwa. Nowy dokument odegrał kapitalną rolę w przełomie 1980/81. Okazało się wówczas, że przez całą dekadę filmowy sejsmograf był włączony i rejestrował sygnały nadchodzących wydarzeń i zmian. Wiele z tych ostrych dokumentów, skazanych przez aparat cenzorski i władzę na bezterminowy niebyt, wylądowało na półkach magazynów. Oglądane po latach, dobrze świadczą o ich autorach, których zawodowa uczciwość, pasja dokumentowania i pokazywania, jak funkcjonuje PRL, i jak naprawdę żyło się w nim obywatelom, stanowi dzisiaj niezastąpione źródło naszej wiedzy o tamtych czasach.

foto: Tomasz Zygadło, autor: Jerzy Kośnik zbiory FINA


Marek Hendrykowski / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 75, 2017  19 lutego 2018 23:48
Scroll