Baza / Historia polskiego kina
Baza / Historia polskiego kina
"Noce i dnie" reż. Jerzy Antczak
fot. Jerzy Troszczyński/Filmoteka Narodowa
Przygody polskiego filmu. "Noce i dnie"
„Noce i dnie” – opasłe dzieło Marii Dąbrowskiej, opisujące życie polskiego społeczeństwa przed odzyskaniem niepodległości, opublikowane po raz pierwszy ponad 80 lat temu, dzięki ekranizacji dokonanej 40 lat później przez Jerzego Antczaka do dzisiaj gości w masowej świadomości i wyobraźni Polaków.
 Mało kto wie, że swoje powstanie filmowe Noce i dnie zawdzięczają… Jerzemu Kawalerowiczowi. To do niego, wówczas szefa Zespołu Filmowego „Kadr”, w roku 1971 przyszedł Jerzy Antczak z pomysłem ekranizacji powieści Dąbrowskiej. I usłyszał, że z nudziarstwa nie da się zrobić ciekawego filmu. Dostał jednak „błogosławieństwo” na napisanie noweli i scenariusza. Napisał w ciągu roku, ale nie przekonał Kawalerowicza. Dopiero kiedy zaprezentował mu główny motyw muzyczny, skomponowany przez Waldemara Kazaneckiego „Walc Barbary”, zyskał w twórcy Faraona  sprzymierzeńca. Podczas burzliwej dyskusji na komisji scenariuszowej padały głosy przeciwne skierowaniu filmu do produkcji. Kawalerowicz spacyfikował je stwierdzeniem: „Dajcie Antczakowi  zrobić ten film, niech się wyłoży. Będziecie mieli z nim spokój do końca życia...”.


Jerzy Antczak i Jadwiga Barańska na jubileuszu reżysera, organizowanym przez SFP w kinie Kultura, fot. SFP

W środowisku filmowym  zawrzało jeszcze, gdy Antczak ogłosił, że główną rolę kobiecą powierzy swojej żonie – Jadwidze Barańskiej. Kawalerowicz nie oponował – może dlatego, że sam obsadzał żonę (Lucynę Winnicką) w swoich w filmach. Barańska do roli Barbary przygotowywała się pół roku. Wzięła w tym celu urlop z teatru. Antczak planował, że w roli Bogumiła będzie jej partnerował  ceniony i popularny wówczas Stanisław Jasiukiewicz, ale aktor nie przyjął oferty. Jak się potem okazało, z powodu śmiertelnej choroby. Zastąpił go szerzej nieznany aktor krakowskiego Starego Teatru – Jerzy Bińczycki, którego poleciła reżyserowi znakomita kostiumolog Nocy i dni – Barbara Ptak. Bińczycki i Barańska stworzyli świetny duet. Za swoje kreacje oboje zostali uhonorowani nagrodami na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku oraz Nagrodą Państwową I stopnia, a Barańska otrzymała ponadto Srebrnego Niedźwiedzia na MFF w Berlinie Zachodnim.

Noce i dnie ze względu na długi czas realizacji – prawie dwa i pół roku – powstawały poza zespołami filmowymi, przy wielkiej pomocy ze strony ekip technicznych łódzkiej wytwórni filmowej. Równolegle z dwuczęściowym filmem kinowym Antczak realizował, kręcony inną kamerą, serial telewizyjny – 13 odcinków po 55 minut każdy. To było jedno z największych przedsięwzięć produkcyjnych w dziejach polskiego kina: 513 dni zdjęciowych, 900 aktorów, tysiące statystów. Budżet tej superprodukcji był kilkakrotnie przekraczany. Nic dziwnego, bo na potrzeby filmu uszyto 19 tysięcy kostiumów, wybudowano dworek Niechciców, zamykano ulice, palono zrujnowane kamienice, przesadzano drzewa. Kluczową sekwencję „palenia Kalińca” kręcono na krakowskim Kazimierzu przez trzy dni z udziałem dziesiątek konnych pojazdów i kilkuset statystów ulokowanych przy płomieniach. Szczęśliwie, obyło się bez ofiar.

W trakcie zdjęć bywało różnie – chaotycznie, śmiesznie i dramatycznie. Dzisiaj rozmaite sytuacje z planu Nocy i dni pobrzmiewają w anegdotach. Chociażby w tej o realizacji słynnej sceny, w której Karol Strasburger (jako Józef Toliboski) wchodzi w białym garniturze do błotnistego stawu, zrywa kwitnące nenufary i kładzie je u stóp Barbary. Podobno w zimnej wodzie aktora natychmiast oblazły – i to wokół intymnego miejsca – pijawki. Do dubla otrzymał więc gumowe buty sięgające do bioder…

Obchodzący w tym roku 85. urodziny Jerzy Antczak, w 1976 święcił swój największy zawodowy sukces – wtedy "Noce i dnie" otrzymały nominację do Oscara. Nazwano je polskim Przeminęło z wiatrem. W kinach film obejrzało ponad 22 miliony widzów, a serial telewizyjny – setki milionów. Niedawno kinowe Noce i dnie zrekonstruowano cyfrowo. W ten sposób znów przedłużono życie polskiej klasyki literackiej i filmowej.  


Stanisław Zawiśliński / Magazyn Filmowy SFP 39/2014  19 marca 2015 15:09
Scroll