Baza / Środowisko filmowe
Baza / Środowisko filmowe
fot. Ewa Jasińska
Anna Osmólska - Mętrak: Środowisko krytyki jest bardzo silne
Rozmowa z Anną Osmólską-Mętrak, organizatorką Konkursu im. Krzysztofa Mętraka
Kim jest współczesny krytyk filmowy? Czy to filmoznawca?
Niekoniecznie, aczkolwiek rzeczywiście, odkąd w kilku miastach powstały wydziały filmoznawstwa, zwiększyła się liczba ich studentów lub absolwentów uczestniczących w Konkursie. Filmoznawstwo to kierunek akademicki, dyscyplina naukowa. Krytyka filmowa istniała długo przed filmoznawstwem jako odrębnym kierunkiem studiów, jednak związana była bardziej z polonistyką, historią, filozofią i ewentualnie dziennikarstwem. Pierwsze edycje Konkursu organizowaliśmy, kiedy filmoznawstwo jako kierunek dopiero raczkowało. Pierwszym laureatem był Mateusz Werner, absolwent polonistyki, dziś również filozof. Duża część osób wyróżnionych lub nagrodzonych na przestrzeni już z górą 20 lat wywodzi się ze środowisk akademickich: z filmoznawstwa poznańskiego, z Krakowa, z Uniwersytetu Śląskiego i Wrocławskiego. Jest także sporo absolwentów kierunków kulturoznawczych, którzy skończyli specjalizacje, np. audiowizualną czy filmową.
 

Anna Osmólska-Mętrak z laureatami Konkursu im. Krzysztofa Mętraka na Kameralnym Lecie w Radomiu. Od lewej: Michał Oleszczyk, Błażej Hrapkowicz, Grzegorz Fortuna, Marcin Adamczak, Mateusz Werner. Fot. Ewa Jasińska / Stowarzyszenie Filmforum

Wielu świetnych krytyków pochodzi z Warszawy, w której, paradoksalnie, filmoznawstwa nie ma.

Instytut Kultury Polskiej UW ma silną specjalizację audiowizualną, wywodzi się z niej m.in. Błażej Hrapkowicz. W tym roku trójka nagrodzonych i wyróżnionych uczestników pochodziła właśnie z tego Instytutu. Ostatnio pojawiły się w naszym gronie ciekawe osobowości i dobre pióra z Katedry Wiedzy o Filmie i Kulturze Audiowizualnej Uniwersytetu Gdańskiego, np. Grzegorz Fortuna.

Zatrzymajmy się na różnicach między krytykiem filmowym a filmoznawcą. Jakie są ich zadania?

Tak jak wspomniałam, filmoznawstwo jest dziedziną akademicką. Niektórzy z naszych laureatów poszli w kierunku pracy naukowej, np. Mateusz Werner, który zajął się filozofią, estetyką i pisze raczej teksty naukowe niż krytyczne, czy Marcin Adamczak, którego interesują przede wszystkim production studies. Jeśli ktoś podejmuje się pracy naukowej, to trudno go sobie wyobrazić jako aktywnego krytyka biegającego na pokazy prasowe i uczestniczącego w licznych festiwalach. To też kwestia innego języka. Krytyk filmowy powinien pobudzać do refleksji, pisać teksty kontrowersyjne, o wiele bardziej osobiste niż artykuły naukowe. Musi mieć swój „charakter pisma”, być rozpoznawalny i wykazywać się indywidualnym podejściem do kina. Swoje zdanie argumentować w taki sposób, żeby czytelnik miał ochotę z nim dyskutować. W Konkursie bierzemy pod uwagę także recenzje negatywne, niekoniecznie zgodne z naszą opinią. Każdy z oceniających jurorów ma przecież własne upodobania filmowe, ale odkładamy je na bok, oceniamy przede wszystkim sposób argumentowania i uzasadnienie przedstawionej opinii czy tezy. A współcześnie jest to trudne. Obserwując dyskusje toczące się wokół głośnych filmów, np. na Facebooku, widzę, że oceny ich się polaryzują. Nie ma już filmu, który niemal jednogłośnie okrzyknięty by został arcydziełem.

Mam wrażenie, że mimo nieustannego ogłaszania w dyskusjach branżowych śmierci krytyki filmowej, to paradoksalnie jej funkcje i pola działania się rozrastają.

Powiedziałabym, patrząc choćby na liczbę zgłoszeń do Konkursu czy ilość blogów i vlogów internetowych, że istnieje wręcz moda na krytykę filmową.

Z czego to wynika?

Z niesłabnącej miłości do kina, które zdaje się być najpopularniejszą ze sztuk. Internet stwarza możliwość dyskusji nie tylko o filmie, ale też o własnym tekście. Prasa drukowana skierowana jest obecnie głównie do branży. Portale, blogi czy wpisy na Facebooku, pozwalają na prowadzenie dialogu. W moim odczuciu środowisko krytyki jest dziś bardzo silne i zróżnicowane.

Wygląda więc na to, że paradoksalnie, pole działania krytyki się zwiększyło. Krytyk nie tylko potrafi napisać recenzję czy poddać analizie dzieło filmowe, ale może być youtuberem, vlogerem, poruszać się między różnymi rodzajami mediów.

Co więcej, może być także – i często bywa – programerem festiwali filmowych, prowadzić konferansjerkę, spotkania…

A także być np. dyrektorem Festiwalu Filmowego w Gdyni.

Nasi laureaci bardzo dobrze sprawdzają się w różnych formach medialnych. Przede wszystkim świetnie piszą, ale jednocześnie występują w programach telewizyjnych, działają na portalach. Na przykład Błażej Hrapkowicz ma doskonałe pióro, ale jednocześnie temperament medialny, dobrze wypada w radiu czy w telewizji. Michał Walkiewicz, redaktor naczelny Filmwebu, prowadzi tam też program „Movie się”. Podobnie funkcjonuje Michał Oleszczyk, były dyrektor artystyczny Gdyni. Wielu z nich prowadzi też działalność edukacyjną i organizacyjną, na uczelniach, w szkołach, czy dyskusyjnych klubach filmowych, jak np. Radosław Osiński.

Kto może zdradzić zakończenie? Krytyk, recenzent czy filmoznawca?

To trudne pytanie. Myślę, że tylko filmoznawca i tylko w odniesieniu do zjawiska, które w jakiś sposób jest zamknięte. Nawet jeśli filmoznawcy zajmują się aktualnościami, to nie robią tego w sposób, nazwijmy to, doraźny. Pisząc rzetelny tekst naukowy, nie można tego zrobić „dzień po”. Filmoznawstwo wymaga refleksji dużo szerszej, również teoretycznej. Mimo wszystko nie jestem za tym, żeby zdradzać zakończenie, a nawet zbyt wiele z samej fabuły filmu. W internecie istnieje dobra tradycja uprzedzania o „spoilerach”. Nie lubię jednak, kiedy ktoś sprzedaje mi za dużo, tak jak to się często dzieje ze zwiastunami. Ważna jest umiejętność opowiadania o nowych filmach w taki sposób, by nie odwoływać się bezpośrednio do treści czy rozwiązań dramaturgicznych. Oczywiście zupełnie inaczej mają się sprawy z filmową klasyką.

Ostatecznie, odbiorcą krytyki jest przede wszystkim widz, który na podstawie refleksji autora decyduje się kupić – lub nie – bilet do kina.

Oczywiście. Krytyk pisze do czytelnika, do odbiorcy kina. Niektórzy filmoznawcy czy też filmowcy wytykają krytykom, że pisząc o filmie, nie wykazują się znajomością np. montażu czy innych aspektów kuchni filmowej. Moim zdaniem, krytyk wcale nie musi się na tym znać, chociaż oczywiście może. Powinien rozumieć pewne zasady, terminy i zjawiska, doskonale orientować się w historii kina, wiedzieć, jakie efekty osiąga się poprzez montaż, ale nie musi znać tego w praktyce. Nie jest montażystą i to nie jest jego zawód. Podobnie, jak nie jest „niespełnionym” reżyserem, a często z takimi ironicznymi opiniami w środowisku filmowym się spotykam, choć mamy oczywiście w historii kina przykłady krytyków, którzy zostali świetnymi filmowcami, a także dobrze władających piórem reżyserów. Na wiosnę Studio Munka-SFP zorganizowało dyskusję na temat stosunku krytyków do młodych twórców filmowych, ich roli w upowszechnieniu wiedzy np. na temat krótkich metraży. Chyba jednak problem nie został do końca właściwie postawiony. Szczególnie istotne dla krytyka jest zachowanie niezależności. Tak pisał patron naszej nagrody, Krzysztof Mętrak. To cenimy najwyżej. Krytyk może w jakiś sposób pomagać pośrednio poprzez pisanie o polskim kinie. Ale nie znaczy to, że o tym kinie trzeba pisać wyłącznie pochlebnie. Mało tego, taka postawa rodziłaby wręcz problemy natury etycznej. Krytyk nigdy nie może zajmować się PR-em, ani tym „białym” ani czarnym. Krytyka filmowa powinna wchodzić w równorzędny dialog z twórcami, nie jest od tego, by ich czegokolwiek uczyć. Jedynie – skłaniać do refleksji. I właśnie takiego twórczego dialogu obydwu środowiskom najserdeczniej życzę. Polskie kino może na tym tylko skorzystać.


Anna Wróblewska / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 73, 2017  20 lutego 2018 11:59
Scroll