Baza / Środowisko filmowe
Baza / Środowisko filmowe
Jowita Budnik w "Papuszy", reż. Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze
fot. Krzysztof Ptak,Wojciech Staroń/Next Film
Wirtuoz drugich skrzypiec
Intuicja, znajomość aktorów i pomysły reżysera castingu często decydują o sukcesie filmu. Specjaliści z tej dziedziny od lat starają się o należne uznanie dla swojego fachu.

„Zajmuję się reżyserią obsady, bo w filmach najbardziej lubię obserwować aktorów” – żartuje Małgorzata Adamska zapytana, dlaczego wybrała akurat ten zawód filmowy. „A poważnie: aktorzy mnie fascynują, interesujący jest proces w którym ożywiają to, co zapisane w scenariuszu i to, jak każdy z nich wysyca postać swoją unikalnością i talentem" ­- dodaje. Pracę przy filmie zaczyna od uważnej lektury scenariusza i rozmowy z reżyserem. „Niektórzy mają konkretne pomysły: fotografie lub własnoręczne szkice prototypów postaci. Gdy już poznam ich optykę, przedstawiam propozycje, które się w nią wpisują, a potem mówię o swoich pomysłach. Ale zawsze zostawiam przestrzeń dla reżysera! Nigdy nie naciskam, choć zdarzyły się wyjątki” – mówi Adamska, która odpowiada za casting do filmów takich jak "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Marka Koterskiego, "33 sceny z życia" Małgośki Szumowskiej, "Bilet na Księżyc"Jacka Bromskiego czy "Kamienie na szaniec" Roberta Glińskiego.


Zdarza się, że w wyniku tych pierwszych rozmów scenariusz ewoluuje. Tak było w przypadku "Ostatniej akcji" Michała Rogalskiego, który obsadzała Marta Kownacka. „Jednej z postaci zmieniliśmy płeć, aby w filmie mogła zagrać Alina Janowska, z którą Michał chciał pracować” – wspomina reżyserka, która od tego roku należy do prestiżowej International Casting Director Network, działającej przy European Film Promotion. Uzupełnia, że zanim zaproponuje kandydatów do ról, kilka razy czyta scenariusz, przepuszcza go przez siebie. „Podczas pierwszych castingów bohaterowie się urealniają, reżyser słyszy, jak w ich ustach brzmią dialogi. Czasem zmienia wiek lub rysopis postaci, aby lepiej oddawały jego zamierzenia” – tłumaczy Adamska. I dodaje, że "ostatnio na casting do roli Cyganki zaproszona była jako jedyna długowłosa blondynka, to właśnie ona zrobiła na nas największe wrażenie. Otrzymała tę rolę - jej niezwykła osobowość i nieschematyczna propozycja aktorska dodały soczystości i wyrazistości tej postaci." Bo pasujący do wyobrażeń reżysera charakter jest ważniejszy niż odpowiedni wygląd.


„To Joasia Gaudziak ośmieliła nas, żebyśmy pomyśleli o Jowicie Budnik do roli tytułowej Papuszy” – wspomina Joanna Kos-Krauze. „Reżyserzy castingu są szalenie kreatywni, mają mnóstwo propozycji, znają aktorów, śledzą ich kariery. Jeśli w polskich filmach gra ciągle pięciu tych samych aktorów, to jest to spowodowane brakiem wyobraźni głównych reżyserów, a nie reżyserów castingu” – uzupełnia Kos-Krauze.

Doświadczeni twórcy obsady mają w swoich bazach danych po kilka tysięcy twarzy. Ich zadanie polega nie tylko na zaproponowaniu reżyserowi aktorów - często sami prowadzą też zdjęcia próbne, zwłaszcza do mniejszych ról, gdy trzeba przesiać setki kandydatów. Wspierają nie tylko reżyserów, ale też aktorów, których casting często deprymuje. Muszą ocenić, czy zdenerwowany artysta, dukający do kamery tekst, w bardziej komfortowych warunkach spełni oczekiwania reżysera. „W tym zawodzie najważniejsze są: uważność, cierpliwość, umiejętność komunikacji, intuicja” – wylicza Marta Kownacka. Te same cechy wymienia też Małgorzata Adamska.

„Reżyser castingu jest ważniejszy niż się powszechnie sądzi. Kilka jego sugestii, uwag, wspomnień, doświadczeń, wrażeń często zmienia pogląd reżysera na to, kto co powinien zagrać. To, ile z tych rozmów rzeczywiście przekłada się na konkretną obsadę, zależy wyłącznie od osoby reżysera – czy chce się sugerować i brać pod uwagę zdanie współpracowników, czy nie” – mówi Jan Komasa. „W filmach takich jak <Miasto 44>, gdzie jest do obsadzenia około 100 ról aktorskich i epizodycznych, reżyser castingu [Ewa Brodzka – przyp. red.] zarządza bardzo ważną częścią filmu. Dba też o spójność obsady, bo główny reżyser może mieć wiele sprzecznych pomysłów” – dodaje Komasa.
  
Agata Trzebuchowska w filmie "Ida", reż. Paweł Pawlikowski, fot. Solopan

Pawła Pawlikowskiego przez wiele lat nie było w Polsce, nie znał aktorów, nawet ci z górnej półki wydawali mu się obcy. Tworzenie obsady zaczęliśmy od roli Wandy, potem łatwiej mi było szukać kolejnych aktorów. Choć w tym przypadku reżyser szybko zdecydował się na Agatę Kuleszę” – mówi Alina Falana, która robiła castingi do "Idy".

 
Castingi trwają minimum pół roku. Dłużej, gdy nie można znaleźć odtwórcy jednej z kluczowych ról. „Wtedy szukamy do skutku, nie ma mowy o kompromisie” – mówi Marta Kownacka. Falana wspomina, że w wielomiesięczne poszukania młodej dziewczyny do roli Idy zaangażowała nawet znajomych. Ostatecznie Agatę Trzebuchowską, studentkę Uniwersytetu Warszawskiego, która wcieliła się w tę postać, wypatrzyła w kawiarni Małgośka Szumowska. Tomasza Ziętka, który w "Kamieniach na szaniec" gra „Rudego”, reżyserka castingu zobaczyła na zdjęciu w agencji aktorskiej. „Dziewczyny z agencji mówiły, że nie ma z nim kontaktu, że wyjechał do Gdańska i nie interesują go żadne castingi. Ale wciąż miałam przed oczami jego radosną, niezwykłą twarz. W końcu udało się go ściągnąć na zdjęcia próbne. Gdy zobaczył go Robert Gliński, powiedział: <To jest „Rudy”> - i już nikogo więcej nie szukaliśmy. To są piękne momenty w naszej pracy” – opowiada Małgorzata Adamska.
 
Reżyseria castingu jest w Polsce zawodem, który kształtują pracujący w nim fachowcy. Od kilku lat zabiegają o to, by byli odpowiednio doceniani. „Chcemy, aby nasze nazwiska pojawiały się, tak jak w zagranicznych filmach, w napisach początkowych” – mówi Kownacka.
 
W kwietniu 2012 reżyserki castingu - Małgorzata Adamska, Ewa Andrzejewska, Violetta Buhl, Ewa Brodzka i Magdalena Szwarcbart - wystąpiły do ZAPA o prawo do partycypacji w podziale tantiem. „Obsada to znaczący element filmu. Dobieranie jej to twórczy wkład w produkcję” – argumentują. Jak udało nam się ustalić, w ZAPA prośba jest rozpatrywana, a decyzja może zapaść w kwietniu, już po zamknięciu tego numeru „Magazynu Filmowego”.

Starania polskich reżyserów castingu nie są odosobnione: o nominację do Oscara w kategorii „najlepsza obsada” walczą ich amerykańscy koledzy po fachu. Na razie udało im się nakłonić Amerykańską Akademię Filmową do stworzenia w swoich szeregach grupy zawodowej reżyserów castingu.
 
"Zawód reżysera castingu pojawił się w Polsce po „transformacji ustrojowej i po asymilacji wielu innych zwyczajów z Zachodu” – wyjaśnia Michał J. Zabłocki, producent, autor książki „Organizacja produkcji filmu fabularnego w Polsce”. Wcześniej największy wpływ na obsadę – oczywiście po głównym reżyserze – miał II reżyser. „To on musiał mieć wiedzę o rynku filmowym, aktualnych absolwentach szkół aktorskich, aktorach teatralnych i filmowych, a także dysponować ich telefonami i adresami. Docierał też do naturszczyków, prowadził zdjęcia próbne” – opowiada Zabłocki i dodaje, że w czasach PRL-u w Telewizji Polskiej była osobna komórka do obsadzania ról.
 
Jak dziś można trafić do zawodu? Póki co, nie ma żadnych kursów, a większość obecnie pracujących reżyserów castingu to absolwenci różnych kierunków szkół filmowych lub właściciele agencji aktorskich, np. Jerzy Gudejko czy Alina Falana. Marta Kowancka, która skończyła scenariopisarstwo w szkole filmowej w Łodzi i produkcję filmową w Katowicach uważa, że: „To od reżyserów zależy, czy ktoś polubi ten zawód i będzie go uprawiał”.

 

 

Ola Salwa / Magazyn Filmowy SFP 33/2014  15 lipca 2014 17:27
Scroll