Baza / Środowisko filmowe
Baza / Środowisko filmowe
fot. Kuba Kiljan / Kuźnia Zdjęć
Barbara Hollender: Ankieta FIPRESCI
Od co najmniej dekady jesteśmy świadkami szybkich zmian w świecie mediów: pogłębiającego się kryzysu prasy papierowej, gwałtownego rozwoju internetu, dominacji telewizji. Przedstawiamy raport o stanie krytyki filmowej 2017.
Niemal każdy miesiąc przynosi informacje o restrukturyzacji i redukcji zatrudnienia w koncernach medialnych, nawet tych najpotężniejszych. W ciągu ostatniego roku 150 osób zwolnił niemiecki „Der Spiegel”, a brytyjski „Guardian Media Group” – 250 osób, w tym 100 dziennikarzy. Pierwszymi ofiarami tej polityki stają się często dziennikarze działów kultury.
Zmienia się też pozycja krytyków filmowych. Czasy Pauline Kael są tylko wspomnieniem. W Stanach Zjednoczonych już w latach 2006-2009 pracę straciło blisko 60 topowych krytyków zatrudnionych w znaczących pismach. Podobnie jest w Europie. Stwierdzenie, że sytuacja ludzi uprawiających nasz zawód pogarsza się jest banałem.

To wszystko wiemy. Ale liczby to liczby. Na przełomie marca i kwietnia 2017, m.in. dzięki pomocy Stowarzyszenia Filmowców Polskich, przeprowadziliśmy profesjonalnie przygotowane badanie internetowe. Ankietę rozesłaliśmy do ponad 2 tysięcy osób, członków Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI. Organizacja ta ma ponad 90-letnią historię. Założyli ją w 1925 recenzenci z Francji i Belgii, rok później, na Kongresie Kina w Paryżu została przekształcona w Międzynarodową Federację Krytyków Filmowych. Po drugiej wojnie światowej składała się ona z ośmiu kół narodowych i indywidualnych członków z kolejnych dziesięciu krajów. Gwałtowny rozwój zanotowała na przełomie lat 70. i 80. Dziś zrzesza 49 narodowych sekcji i wielu członków indywidualnych w krajach, gdzie kół nie ma. Należą do niej profesjonaliści o udokumentowanym i wartościowym dorobku krytycznym. Nagroda FIPRESCI przyznawana na blisko 80 festiwalach świata należy do najbardziej prestiżowych wyróżnień, bardzo wysoko cenionych przez filmowców. Tak więc ankieta trafiła niejako do elity naszego zawodu.

Kim jesteśmy?
W badaniu wzięło udział ok. tysiąca osób. Ankiet dokończonych, które mogliśmy wziąć pod uwagę było 851. To bardzo dobra, wysoka próba, zwłaszcza, że objęła krytyków z kilkudziesięciu krajów. Ponad 65 proc. odpowiedzi przyszło z Europy (45,2 z Zachodniej, 20,4 ze Wschodniej i Środkowej), 17,3 proc. z Ameryki, 16,8 z Azji, Afryki i Australii. Najwięcej z Niemiec, Francji, Włoch, Kanady, Polski i … Indii. 63 proc. odpowiadających to mężczyźni. Ok. 30 proc osoby poniżej 30 roku życia, 24 proc. powyżej 60 roku życia.  Aż 35 proc. respondentów uprawia zawód krytyka powyżej 25 lat. Tylko 6,3 proc. pracuje krócej niż 5 lat, co świadczy również o tym, że FIPRESCI wymaga od swoich członków odpowiedniego doświadczenia. Jakie mamy wykształcenie? Ok. 20 proc. ma doktorat, 44,4 proc. magisterium szkoły wyższej, 24,5 proc. licencjat, który w wielu krajach zachodnich uznawany jest za pełne wykształcenie wyższe. Tylko ok. 10 proc. skończyło swoją edukację na szkole średniej.

Jak pracujemy?

Razem ze zmianą środków masowego przekazu i rynku mediów, zmienia się też struktura uprawianego przez nas zawodu. Już dzisiaj 32,6 proc. naszych respondentów pracuje dla dzienników, a blisko 57 proc. dla internetu. 48 proc. zamieszcza teksty w miesięcznikach (pamiętajmy, że do tej kategorii należy dziś wiele pism filmowych, m.in. polskie „Kino”, ale też „Magazyn Filmowy”), 21 – w tygodnikach. Ok. 18 proc. współpracuje z radiem, niespełna 12 proc. z telewizją. Oczywiście, wielu dziennikarzy filmowych kooperuje z różnymi mediami. Coraz więcej osób prowadzi blogi internetowe. Ale jednocześnie na pytanie, czy powinni być członkami FIPRESCI blogerzy, aż 34 proc. respondentów odpowiada, że nie, a 27 proc. nie ma na ten temat zdania. Ta rezerwa wynika zapewne z niskiego poziomu zawodowego wielu blogów.
46 proc. z nas zamieszcza swoje materiały w mediach przynajmniej raz w tygodniu, a kolejnych 21,5 proc. dwa-trzy razy w miesiącu. 88 proc. pisze recenzje, 64 proc. robi wywiady, 55 proc. przygotowuje eseje na tematy filmowe, 30 proc. dostarcza newsów i informacji. Co ciekawe, tylko 17 proc. zajmuje się jednocześnie rynkiem filmowym.

Z czego się utrzymujemy?
Tylko niewiele ponad 40 proc. naszych członków uznaje krytykę filmową za swoje główne zajęcie. 19,2 proc. ma stałe zatrudnienie, 23 proc. to freelancerzy utrzymujący kontakt z różnymi mediami.
Od dawna mamy świadomość, że wielu naszych kolegów nie jest w stanie utrzymać się z pisania o kinie, ale wyniki ankiety zatrważają. Bo okazuje się, że zaledwie jednej osobie na dziesięć – krytyka przynosi ponad 90 proc. zarobków. Co więcej – tylko jednej czwartej z nas daje ona ponad połowę dochodów.
Pracujemy więc jednocześnie jako dziennikarze, wykładowcy na uczelni, także nauczyciele w szkołach. Krytycy kooperują z festiwalami filmowymi, gdzie często wchodzą w skład zespołów selekcjonerów i programerów. 15 proc. wiąże się jednocześnie z przemysłem filmowym. Niestety, również z firmami PR-owymi, dystrybutorami czy producentami, co praktycznie wyklucza, a przynajmniej powinno wykluczyć ich z zawodu. Jeździmy na festiwale. 38,8 proc. z nas uczestniczy przynajmniej w czterech imprezach filmowych rocznie, 37,9 proc. w dwóch-trzech. I tylko ośmiu procentom ankietowanych koszty wyjazdów pokrywają pracodawcy w całości, a 19,8 proc. w części.
Średnio co czwartemu uczestnikowi festiwali pomagają organizatorzy, zapewniając na przykład hotel, przynajmniej na kilka dni. A blisko 40 proc. krytyków deklaruje, że pokrywa wszelkie koszty pobytu z własnej kieszeni. 6 procent wybiera się na festiwal w charakterze członka jury FIPRESCI. Tylko 15 proc. naszych członków bierze udział w pracach FIPRESCI przynajmniej raz w roku. 20 proc. raz na dwa-trzy lata. 55,7 proc. rzadziej. 9,3 proc. nie juroruje.

Jak oceniamy pozycję kultury w mediach?

Wbrew powszechnie panującym opiniom, sporo, bo aż 36 proc. respondentów deklaruje, że ich medium poświęca tyle samo miejsca na informacje kulturalne, co kilka lat temu. 36 proc. twierdzi, że to miejsce się kurczy, a 12 proc. deklaruje, że się zwiększa. Ten w miarę optymistyczny wynik zawdzięczamy jednak przede wszystkim pojemnemu internetowi.
A jak sami oceniamy wpływ naszej działalności zawodowej na wybory widzów? Zdecydowana większość z nas, ponad trzy czwarte uważa, że teksty filmowe mają pewien wpływ na wybory osób idących do kina. 10 proc. twierdzi, że widzowie nie kierują się recenzjami, a 8 proc – że w znaczącym stopniu.
Ciekawy materiał do analizy przynoszą pytania otwarte. Pytaliśmy, jak nasi koledzy oceniają sytuację krytyki filmowej w swoich krajach dzisiaj i jak widzą jej przyszłość. Generalnie to smutna lektura. Co nie jest zaskoczeniem. Wśród krytyków filmowych wzrasta poczucie braku satysfakcji finansowej, stabilności pracy, a nawet pozycji zawodowej i społecznej. Respondenci piszą o kryzysie zawodu. O tym, że trudno utrzymać się z pracy krytyka, że w tradycyjnych mediach zmniejsza się zapotrzebowanie na ludzi piszących o kulturze. Że czyste informacje zastępują krytykę. Że zmniejsza się miejsce na rzetelne teksty krytyczne i nawet poważne pisma coraz częściej wymagają tekstów krótkich, a nawet opatrzonych łatwymi dla czytelnika gwiazdkami. A nawet gorzej – wydawcy nierzadko preferują teksty o wielkich hitach, których dystrybutorzy opłacają w mediach reklamy. Ankietowani skarżą się też na konkurencję blogerów – zbyt często ludzi niewykształconych i nieprzygotowanych do zawodu krytyka, na dodatek najczęściej czerpiących dochody z reklam zamieszczanych na ich stronie przez producentów i dystrybutorów.
Nie ma już enklaw zawodowego szczęścia. Trudna sytuacja dotyka krytyków praktycznie ze wszystkich krajów. „W Niemczech coraz mniej osób jest w stanie czerpać zasadniczą część swoich dochodów z rzetelnej działalności krytycznej. Pisanie o filmie staje się hobby dla tych, którzy mogą sobie na to pozwolić – stwierdza krytyk z Niemiec. „W 2013 roku rzuciłem zawód krytyka i zostałem redaktorem w magazynie poświęconym sztuce” – pisze dziennikarz z Kanady. „Pasja każe nam dalej poważnie uprawiać nasz zawód, ale jak długo jeszcze wytrzymamy?” – pyta inny krytyk z tego samego kraju. Sekretarz FIPRESCI w Belgii też zwraca uwagę na fakt, że krytyka dla wielu osób staje się hobby: pracują w różnych miejscach, recenzje publikują za darmo lub za symboliczne honoraria. Podobne opinie wyrażają krytycy z Francji. W Chorwacji, gdzie jak pisze nasz respondent, są dwa magazyny filmowe, o pracę jest bardzo trudno, a telewizja wykorzystuje wiedzę krytyków na ogół za darmo. Recenzent dużego włoskiego dziennika przyznaje, że zrezygnował z pracy, gdy jego gazeta ograniczyła miejsce przeznaczone dla kultury i kazano mu zamiast tekstów krytycznych pisać noty z gwiazdkami. Krytyk z Wielkiej Brytanii mówi o zastępowaniu poważnych dziennikarzy „tanimi siłami”. Dziennikarz z Ukrainy zaznacza, że w gazetach recenzje ukazują się jako skromny dodatek przy ogłoszeniach, ankietowany z Kuby skarży się też na presję polityczną.
  Wśród pozytywów respondenci wymieniają przede wszystkim pojawienie się młodej generacji dziennikarzy potrafiących odnaleźć swoje miejsce w nowych mediach. Ale można też znaleźć opinie, że czerpiąc zyski z reklam dystrybutorów czy producentów, stają się oni ich tubą. Wiele jest głosów o upadaniu prawdziwej pracy krytycznej. Ktoś wreszcie pisze expressis verbis: „Krytyka filmowa to umierający zawód”. A niepokojące jest i to, że – jak to zwykle dzieje się przy „krótkiej kołdrze” – zaczyna zarysowywać się konflikt między starszymi dziennikarzami z ustaloną pozycją a młodymi recenzentami.
W opiniach na temat przyszłości krytyki filmowej też dominuje pesymizm. Nasi członkowie w dużej części uważają, że obecne trendy będą się utrzymywać, a nawet pogłębiać. Nie chcę tego badania komentować. Zostawiam to czytelnikom. Mogę tylko westchnąć: naprawdę trzeba kochać kino, żeby dzisiaj poważnie ten zawód uprawiać.


Barbara Hollender / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 73, 2017  27 lutego 2018 22:12
Scroll