Baza / Technologia i archiwa
Baza / Technologia i archiwa
Anna Sienkiewicz Rogowska
fot. Marlena Matusik
Filmoteka Narodowa: wychodzenie z puszki
Jerzy Armata: Została pani – w wyniku konkursu – nowym dyrektorem Filmoteki Narodowej. Wcześniej, od 2008 roku, pełniła pani funkcję pełnomocnika dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej ds. upowszechniania kultury filmowej. Wydaje się, że w dużym stopniu właśnie praca w Instytucie znakomicie przygotowała panią do pokierowania Filmoteką, wszak główne zadania tej instytucji to, poza gromadzeniem zbiorów, ich upowszechnianie, a także szeroko pojęta edukacja filmowa.
Anna Sienkiewicz-Rogowska: Oczywiście, to przedłużenie mojej dotychczasowej pracy oraz moich doświadczeń i zainteresowań. Filmoteka Narodowa łączy w sobie wszystko: zbiory filmowe i ich upowszechnianie, edukację filmową, prowadzi program Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych oraz Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Wyzwanie, które teraz stoi, zresztą nie tylko przed Filmoteką, a przed całą kinematografią, to proces cyfryzacji, a następnie udostępnienia i należytego przechowywania cyfrowych zbiorów. Nabierze rozpędu już niebawem i będzie intensywnie prowadzony w całej kinematografii przez najbliższe trzy lata. Właśnie składamy wnioski o dofinansowanie do programu Polska Cyfrowa zasilanego ze środków europejskich. W Filmotece ten czas będzie wyjątkowo trudny, bo dotyczy nie tylko cyfryzacji i rekonstrukcji części najstarszych zbiorów samej Filmoteki, ale też filmów należących do studiów filmowych i TVP. Filmoteka, która przechowuje wszystkie kopie, musi sprawdzić i przygotować oraz udostępnić nośniki, a także logistykę tego przedsięwzięcia. Ma też jeszcze jedno, bardzo odpowiedzialne zadanie – właściwie zabezpieczyć i długoterminowo przechować zbiory. Te analogowe dzięki wspaniałej pracy fachowców są bezpieczne, ale poza prototypowym rozwiązaniem Repozytorium Cyfrowego – Filmoteka Narodowa nie ma długoterminowego cyfrowego archiwum. Ktoś mógłby powiedzieć, że to wszystko tylko techniczne wyzwania, ale mam świadomość ogromnych ograniczeń, które w Filmotece istnieją, i przez lata się nawarstwiły, a wynikają z bardzo prozaicznych spraw – nietrafionych rozwiązań organizacyjnych i niedoinwestowania tej instytucji od wielu, wielu lat, a także ogromnych kłopotów lokalowych, bo tak naprawdę narodowa instytucja, która stoi na straży naszego dziedzictwa filmowego, w niewielkiej tylko części jest właścicielem użytkowanych budynków. W większości są one nieprzystosowane do dzisiejszych standardów i posiadają nie do końca jasny status własnościowy, jak choćby w wypadku pomieszczeń naszego magazynu kopii analogowych przy ulicy Wałbrzyskiej w Warszawie. W związku z tym nie możemy tam poważnie inwestować nawet w tak prozaicznym zakresie, jak dach, ogrzewanie, duży remont… Ale i na inwestycje tak naprawdę instytucji nie stać. Przed Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego stoi teraz poważna decyzja o zmianie sposobu finansowania Filmoteki Narodowej. Jednej z kluczowych instytucji dla godnego zachowania dziedzictwa naszej narodowej kultury. Filmoteka niedoinwestowana i zaniedbana, z niefunkcjonalną strukturą organizacyjną i brakiem odpowiednich warunków do przechowywania i udostępniania zbiorów cyfrowych jest w tej chwili słabo przygotowana do realizacji stojących przed nią ustawowych zadań i prowadzenia dużych projektów upowszechnieniowych i edukacyjnych. Dziś stoimy przed kluczowym wyzwaniem, jakim jest projekt Polski Cyfrowej. Wiedziano o nim w Filmotece od dłuższego czasu; ale oprócz kwerendy zbiorów, które będą poddane digitalizacji, niewiele więcej zostało wykonane. Pierwsze tygodnie mojej pracy to likwidacja opóźnienia w przygotowaniu dokumentów niezbędnych do złożenia wniosku i jego opracowanie. A przecież prace przygotowawcze i koncepcyjne  powinny trwać co najmniej od roku! Chcę podkreślić, że w Filmotece pracuje wielu wspaniałych ludzi, doskonałych fachowców. Oni i zbiory, którymi się opiekują, nie zasługują na takie standardy organizacyjne jakie zastałam po objęciu stanowiska dyrektora Filmoteki Narodowej. Musimy się także otworzyć na potrzeby widzów i twórców filmowych. Filmoteka to ma być miejsce, w którym rodzą się fascynujące projekty, gdzie zespół ludzi dzieli się swoją pasją do kina. Nie może być tylko magazynem ze starymi filmami! Do tak gruntownej zmiany potrzebne są nie tylko środki finansowe, ale determinacja całego zespołu Filmoteki.

Trzeba chyba powiedzieć jasno: Filmoteka  odbiega od standardów współczesnych. Porównanie jej z podobnymi instytucjami narodowymi na świecie...
Tak, to niestety prawda. Widziałam wiele siostrzanych instytucji w innych krajach, pracując w PISF. Nasza placówka, imponująca pod względem zbiorów, nijak się ma do tej współczesnej, europejskiej rzeczywistości – przede wszystkim ze względu na ograniczenia lokalowe. To powinno być miejsce, które tętni życiem poprzez aktywność odwiedzających nas odbiorców. Mamy pięknie odremontowane kino Iluzjon, ale nie mamy obecnie możliwości, by stworzyć np. nowoczesną, spełniającą wymagania współczesnego odbiorcy czytelnię połączoną z wielofunkcyjną mediateką, udostepniającą nasze zbiory w sposób przyjazny dla użytkowników – nie tylko kinomanów, ale też twórców i naukowców. A trzeba pamiętać, że nasz gigantyczny zbiór obejmuje oprócz filmów także wielojęzyczną kolekcję książek, broszur i czasopism.

Podstawowym zadaniem Filmoteki jest gromadzenie i poszerzanie zbiorów – filmów, fotosów, plakatów, książek etc., ale dla kinomanów najważniejsze jest ich udostępnianie, czyli możliwość powszechnego z nich korzystania.
Zainteresowany odbiorca chciałby sięgnąć głębiej do naszych zasobów, nie tylko u nas na miejscu, to zrozumiałe. W Filmotece w ciągu ostatnich lat powstały specjalistyczne portale prezentujące zbiory fotosów, plakatów i powoli także filmów. Serdecznie zapraszam do odwiedzenia Fototeki, Gapli i Repozytorium Cyfrowego. Codziennie przybywa elementów cyfryzowanych. Problemem jest tempo i zakres tych prac, a także bezpieczeństwo ich finansowania w perspektywie długoletniej. Budżet Filmoteki nie pozwala dziś na wytyczenie długofalowych, ambitnych celów. Cyfryzacja, a co za tym idzie szeroka dostępność całości zbioru, to niewątpliwie priorytet, ale niestety kosztowny. Największymi zatem wyzwaniami dla dyrektora Filmoteki Narodowej jest unowocześnienie Filmoteki i wprowadzenie w jej funkcjonowaniu standardów na miarę XXI wieku, zapewnienie bezwzględnego bezpieczeństwa zbiorów, także w formie cyfrowej oraz podjęcie przez nią systemowych programów upowszechnieniowych i edukacyjnych.

By doprowadzić zasoby Filmoteki do zadowalającej jakości, trzeba by chyba wynająć Heraklesa. W waszych magazynach znajduje się m.in. ok. 2 tys. polskich pełnometrażowych filmów fabularnych, 2 tys. polskich filmów animowanych, 100 tys. polskich filmów dokumentalnych i krótkometrażowych…
To istotnie wielkie zasoby, jak i wymagające zadanie. I nie da się tego zrobić w krótkim czasie, to praca na długie lata. A jeszcze są plakaty – 25 tys., programy – drugie 25 tys., fotosy – około miliona…

A ponadto kroniki filmowe, zwiastuny, przedwojenne reklamy. O jednej rzeczy musimy jednak pamiętać. Filmoteka nie dysponuje prawami do wszystkich materiałów, które przechowuje. Część zbiorów digitalizują, udostępniają i eksploatują ich właściciele. Filmoteka Narodowa bierze na siebie trud zdigitalizowania pozostałej części dziedzictwa polskiej kinematografii, która często nie jest tą najbardziej komercyjnie pożądaną. Te wszystkie materiały, o których mówimy opisują nam świat, z którego byliśmy dumni, naszą historię. Dziś go często nie znamy lub nie pamiętamy. Dzięki udostępnieniu zasobów Filmoteki Narodowej mamy szansę odkryć naszą historię na nowo. Tymczasem przez to, że nie mamy scyfryzowanych zbiorów, nie możemy ich odpowiednio prezentować. Niemożliwa jest nowoczesna kwerenda archiwaliów online. Zwracają na to uwagę naukowcy, ale też dokumentaliści, którzy w swych filmach – korzystając z archiwaliów – muszą często sięgać po te same tematy i materiały filmowe, ponieważ do innych trudno im dotrzeć. Przeniesienie wszystkich danych do Centralnego Katalogu Filmoteki Narodowej już się zaczęło, teraz musi nabrać tempa.

Istnieje szansa, że podczas procesu cyfryzacyjnego możemy w zasobach Filmoteki odkryć jeszcze niejedną perełkę.
Jeśli chodzi o zasoby Filmoteki, to takie przypadki należą raczej do rzadkości, choć nie można ich wykluczyć. Przejmujemy jednak cały czas zbiory od innych, np. likwidowanych instytucji, a są i takie znaleziska, które szczególnie nas cieszą, bo dotyczą najstarszej części kolekcji – zdarzają się kopie  odkryte na strychach czy w piwnicach, albo takie, które odnajdują się w archiwach innych państw. Przejęliśmy jakiś czas temu duży zbiór po warszawskiej Wytwórni Filmowej Czołówka. To zbiór liczony w dziesiątkach tysięcy kopii. A jeśli chodzi o cymelia, niedawnym znaleziskiem jest, do tej pory uznawana za zaginioną, Ziemia obiecana Aleksandra Hertza z 1927 roku, niestety niekompletna czy też pełna wreszcie wersja Młodego lasu Józefa Lejtesa. Poszukiwania cały czas trwają, a liczne kwerendy pozwalają mieć nadzieję na wiele jeszcze spektakularnych odkryć. Szybka cyfryzacja tych zagrożonych, często źle przechowywanych materiałów, to zadanie wielkiej wagi.



A Czołówka? Tam przecież nie realizowano tylko instruktażowych filmów wojskowych. Kręcili w tej wytwórni m.in. Krzysztof Kieślowski, Wojciech Marczewski, Sławomir Idziak, nie mówiąc już o pionierach naszej kinematografii – Aleksandrze Fordzie czy Jerzym Bossaku.
Ten zbiór wymaga dziś wielkiej, metodycznej pracy związanej z jego przejęciem, opisaniem oraz wprowadzeniem do katalogów i inwentarzy Filmoteki. Dużo już zostało wykonane lecz nadal przed nami ogrom pracy logistycznej i merytorycznej. Wyłuskanie tego, co w nim najcenniejsze, zabezpieczenie cyfrowe i w efekcie szerokie upowszechnienie, to zadanie, ale i wyzwanie ze względu na ogrom środków finansowych, które trzeba na nie przeznaczyć. I tu zawsze jest dylemat, jak podchodzić do takich ilości materiałów – czy wolno nam, jako archiwum, arbitralnie uznawać, co jest ważne, a co można odłożyć na czas dalszy. Nie możemy zakładać rozwiązań idealistycznych, bo te są zbyt kosztowne a zatem – niestety – muszą  to być nasze arbitralne decyzje… Przynajmniej co do kolejności. Ale i za nimi muszą iść specjalne fundusze.

Jaką więc metodę wybrać w tym niesłychanym gąszczu filmów? Coś musi być ważniejsze, coś mniej ważne.
Oczywiście tu zawsze są dylematy. Filmoteka przyjęła pewną metodologię, ja zamierzam ją kontynuować. To systematyka, dająca pierwszeństwo materiałom najstarszym, najbardziej zagrożonym, stosowana przez archiwa na całym świecie. Jest to o tyle logiczne, że w przypadku materiałów najstarszych, mamy jeszcze do czynienia z taśmami łatwopalnymi, taśmami, które bardzo długo leżały w magazynach, ulegają różnym niszczącym procesom fizycznym, chemicznym etc. I ta degradacja następuje w coraz szybszym tempie. W najbliższej perspektywie mamy plan, by zamknąć digitalizację zbioru obejmującego filmy i materiały okołofilmowe do 1939 roku.

W jakim czasie?
Dajemy sobie na to pięć lat. Zwłaszcza trzy pierwsze będą bardzo intensywne, przeznaczone na digitalizację i częściową rekonstrukcję najmniej zniszczonych zbiorów. Następnie pochylimy się nad tymi najtrudniejszymi. Taką kolejność wymuszają na nas warunki korzystania z funduszy Polski Cyfrowej. W tym samym czasie musimy budować repozytorium, pomagać studiom filmowym i telewizji, które realizują ten sam proces, jeśli chodzi o ich filmy. Nie stanie się to jednak, jeśli wobec Filmoteki nie zostaną podjęte ważne, strategiczne decyzje związane z szybkim doinwestowaniem naszej infrastruktury, zapewnieniem stałej i funkcjonalnej siedziby. Mamy ogromne zasoby, nie tylko niezwykle atrakcyjne, ale bezcenne z punktu widzenia kultury narodowej. Chcielibyśmy się nimi podzielić, co więcej – jesteśmy do tego zobowiązani. A na drodze stoją dość prozaiczne przeszkody. Potrzebna jest decyzja o budowie siedziby Filmoteki – narodowej instytucji filmowej, która niczym nie różni się od Biblioteki Narodowej. Nie możemy trzymać naszych zbiorów zamkniętych w archiwum, dzisiejszy świat wygląda inaczej. Filmoteka czeka na otwarcie „wielkiej filmowej puszki”. Ta instytucja nie może funkcjonować tak, aby tylko co jakiś czas mogła zaprezentować publicznie, właśnie odkrytą, odrestaurowaną „perełkę”. W tej chwili jesteśmy w stanie rekonstruować – jeśli chodzi o te najtrudniejsze nitrowe filmy – jeden, dwa tytuły rocznie.

Rozumiem, że digitalizacja zbiorów obejmujących filmy zrealizowane do 1939 roku to cel główny, ale równolegle zajmujecie się także filmami późniejszymi.
Filmoteka Narodowa na bieżąco stara się reagować choćby na takie sytuacje jak zagraniczne przeglądy polskich filmów. Barierą są oczywiście finanse. Przy tej okazji chciałabym wyjaśnić środowisku filmowemu pewną dość trudną sprawę, a mianowicie ustalenie wysokich kwot dotyczących wykorzystania materiałów, które widnieją w naszym cenniku. Filmoteka znalazła się w takiej sytuacji, że chcąc prowadzić swoją misję, musi w dużym stopniu znajdować na nią środki we własnym zakresie. Nie byłoby nic dziwnego w tym modelu, instytucja powinna starać się jak najlepiej, samodzielnie pozyskiwać środki finansowe, ale na pewno nie tak bezwzględnie, jak to ma miejsce w tej chwili, gdy wkłady ze sprzedaży praw do filmów stanowią tak znaczącą część budżetu całej instytucji. Wzajemne relacje jego poszczególnych składników zostały poważnie zaburzone. Moim zdaniem Filmoteka Narodowa powinna szeroko udostępniać zbiory, a nie przeradzać się w komercyjny sklep z filmami. Zresztą utrzymanie zasobu kosztuje tak dużo, że wpływy z udostępniania nigdy tego nie zrównoważą. Filmoteka musi mieć pewność, że bezpieczeństwo przechowywania zbiorów nie jest uzależnione od wpływów, które pozyska z rynku. Co więcej, finansowanie przechowywania zbiorów z tych kwot, paradoksalnie, zamyka szansę na ich upowszechnianie. Bo wielu twórców rezygnuje z wykorzystania w swoich przedsięwzięciach naszych materiałów archiwalnych. A my, jeśli ich nie sprzedamy, to nie będziemy mieć środków na ich zabezpieczanie… I tu koło się zamyka.

A jaką rolę, pani zdaniem, ma pełnić Iluzjon?
Iluzjon jest kinem, które przede wszystkim powinno zapoznawać widzów z historią, językiem kina i jak najszerszym dorobkiem całej kinematografii. Miejscem, w którym można także śledzić bieżącą produkcję, szczególnie tę artystyczną, która szybko znika z multipleksów. Z drugiej strony, w Iluzjonie prowadzimy również edukację filmową, dużym powodzeniem cieszą się seanse młodzieżowego klubu dyskusyjnego „Młodzi Gniewni”. Kino należy do  Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych, którą opiekuje się Filmoteka Narodowa. Marzy mi się więcej wspólnych sieciowych projektów. Po udanym procesie cyfryzacji kin należących do Sieci, wspomaganym przez Polski Instytut Sztuki Filmowej, stały się one ważnym graczem rodzimego rynku filmowego. Warto to wykorzystać.

W Polskim Instytucie Sztuki Filmowej była pani matką chrzestną tak fantastycznych projektów edukacyjnych, jak Filmoteka Szkolna czy Akademia Polskiego Filmu. Wydaje mi się, że to Filmoteka Narodowa jest nawet dla nich właściwszym miejscem niż Instytut. PISF to głównie przyszłość polskiego kina, Filmoteka Narodowa – przeszłość, obie te instytucje spotykają się w czasie teraźniejszym.
To bardzo naturalne i kto wie, czy tak się nie stanie. Być może Filmoteka Narodowa w porozumieniu
i bliskiej współpracy organizacyjnej i finansowej z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej, otoczy szczególną opieką te programy. Tak, jak opiekuje się Siecią Kin Studyjnych i Lokalnych, a jest to program finansowany przez PISF, zaopiekuje się w podobny sposób – stając się swego rodzaju koordynatorem programów edukacyjnych – także Filmoteką Szkolną czy Akademią Polskiego Filmu.

Zatem, gdybyśmy chcieli podsumować: jakie role pełni czy też powinna pełnić Filmoteka Narodowa?
Tę podstawową, czyli gromadzenia i zapewnienia odpowiednich warunków przechowywanym zbiorom. Musi myśleć i zabiegać o stworzenie długoterminowego archiwum cyfrowego i stabilny system jego utrzymania. Druga ważna rola to opisywanie – poprzez współpracę z ośrodkami naukowymi i to nie tylko filmowymi – posiadanych zasobów. Ale to nie może być – jak już wspomniałam – zamkniętą puszką. Musimy się dzielić swoimi dobrami z naszymi odbiorcami. Tak więc połączenie naszej głównej działalności – gromadzenia i opisywania zbiorów – z funkcją upowszechnieniową i edukacyjną jest jak najbardziej naturalne. Na pewno Filmoteka będzie bardzo poważnie działać w Koalicji dla Edukacji Filmowej, czyli porozumieniu instytucji, organizacji pozarządowych i szkół wyższych, działających w obszarze edukacji kulturalnej i kształcenia pedagogicznego na rzecz edukacji filmowej dzieci i młodzieży. Ważnym elementem w tej edukacyjnej układance jest Sieć Kin Studyjnych i Lokalnych.

Te programy – Filmoteka Szkolna, Akademia Polskiego Filmu, gdy do nich dodamy jeszcze działalność w kształtowaniu artystycznego repertuaru Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych, a także ruchu dyskusyjnych klubów filmowych, czy edukacyjne formy uprawiane przez wiele ambitnych festiwali – sprawiają, że nasza edukacja filmowa ma niezwykle oryginalne i atrakcyjne dla widza oblicze.
Konieczna jest korelacja działań. Te wszystkie formy wzajemnie się uzupełniają i gwarantują właśnie wspomnianą atrakcyjność. To się sprawdziło, więc trzeba dalej iść tą drogą.         

To jest właśnie wychodzenie z tej puszki, o której pani wspomniała. A poza tym, czym skorupka za młodu…
Nie będzie wymagającej i wykształconej publiczności kinowej bez edukacji filmowej. Mam nadzieję, że obejmie coraz większe grupy dzieci i młodzieży. Dostrzegam w tej chwili swoistą modę na wiedzę o filmie. Wystarczy zajrzeć do zasobów nowych mediów. Młode pokolenie ma w sobie olbrzymią ciekawość świata, w tym, rodzimego dorobku filmowego, którego często nie zna, bo nie miało możliwości jego poznania.

Starsze też. Ogromnym powodzeniem cieszą się wszelkiego rodzaju uniwersytety trzeciego wieku, kluby seniora… W kinach organizowane są specjalne seanse dla seniorów, akademie filmowe 50+ itp. Co więcej, zmieniają się formy prezentacji filmów. Coraz większą popularnością cieszą się pokazy filmów niemych z muzyką na żywo. Podczas poznańskiego Animatora wybitni muzycy grają do miksowanych obrazów…
We współczesnej twórczości można dostrzec wiele inspiracji z przeszłości, np. kiedy film był niemy czy czarno-biały. Twórcy sięgają do starego kina albo w swych nowatorskich poszukiwaniach sięgają po środki wyrazowe np. kina niemego. I to się stało niezwykle atrakcyjne. Pokazywaliśmy w Iluzjonie niedawno – był to chyba piąty dzień mojej pracy w Filmotece – zrekonstruowany film przedwojenny Ludzie bez jutra Aleksandra Hertza z 1921 roku, do niedawna jeszcze uznawany za zaginiony, a odnaleziony przed kilkunastu laty w Niemczech. Prezentowaliśmy go z muzyką na żywo Pawła Szamburskiego, Sebastiana Wypycha i Patryka Zakrockiego. To, co mnie najbardziej zaskoczyło i ucieszyło, to duża liczba młodych widzów, którzy bardzo zabiegali o to, by dostać zaproszenia na tę re-premierę, zdawałoby się na pierwszy rzut oka – muzealnego eksponatu. Co więcej, podczas projekcji publiczność bardzo żywo reagowała. Inne doświadczenia Filmoteki, jak choćby doroczne Święto Niemego Kina, w którym wielokrotnie uczestniczyłam jako widz, także potwierdza tę tendencję. Właśnie takie sytuacje nadają sens moim planom i ambicjom edukacyjnym. Bardzo cenię kontakt z młodzieżą, ze studentami, dla których także czasem prowadzę wykłady na uczelni. „Trzeba siać, inaczej nic nie wzejdzie”.

I okazuje się, że nie działacie wyłącznie w „getcie filmowych maniaków”. Dzięki takim pokazom ktoś, kto sobie tego w ogóle nie uświadamiał, może odkryć w sobie żyłkę kinomana.
Marzy mi się Filmoteka Narodowa otwarta dla widzów, filmoznawców, kolekcjonerów, edukatorów filmowych, wszystkich miłośników spod znaku X muzy – to nadaje wielki sens pracy naszego zespołu.
Jerzy Armata / Magazyn Filmowy 2/2016  3 lutego 2017 12:04
Scroll