Baza / Technologia i archiwa
Baza / Technologia i archiwa
Rynek filmowy: moda na VHS
Czy mamy swoistą „kulturę VHS”? Czy kaseta ma szansę się odrodzić? Co takiego ma w sobie projekcja na wideo?
Z czym kojarzyć się może nie tak znowu enigmatyczny akronim VHS? Cóż, niejednemu kinomanowi zapewne z nieśmiałymi jeszcze, ale jednak entuzjastycznymi podrygami ku produkowanemu hurtowo budżetowemu kinu akcji i tanim, odbijanym od sztancy horrorom. Z osiedlowymi wypożyczalniami i trzecim filmem gratis lub za symbolicznego złocisza. Z głosem ulubionego lektora z emfazą czytającego nie zawsze trafione tłumaczenia, lecz niezmiennie z lubością cedzącego wymyślne bluzgi przez zęby. Oraz, a jakże, z uniesionym zadziornie podbródkiem zapalonego miłośnika plastikowej kasety, który rzuca dzisiaj istne wyzwanie cyfrowej rewolucji.


Fot: Krystian Kujda, vhshell.tumblr.com


Bo choć ostatni magnetowid zjechał z fabrycznej taśmy już parę ładnych lat temu, a różne DVD, BD, 4K i HD (niepotrzebne skreślić) ostatecznie, z biegiem lat, wyparły leciwy już nośnik, nie wszyscy przesiedli się na lśniącą płytkę czy streaming. Choć trudno się spodziewać, że VHS powróci tryumfalnie do łask niczym winyle, bo rynek ten jest już niestety martwy. Niejeden zapaleniec buszuje na internetowych aukcjach i jeździ po zawilgotniałych magazynach zlikwidowanych wypożyczalni, szukając perełek. I nie chodzi bynajmniej o snobistyczne ekstrawagancje kolekcjonerskie. No, może trochę, ale na pewno nie tylko. Rzecz jasna silne jest poczucie nostalgii, bo przecież dzisiejsi trzydziestoparolatkowie swoją przygodę z kinem zaczęli już w epoce jego demokratyzacji, kiedy pod strzechy trafiły odtwarzacze kaset, umożliwiające dostęp do szerokiej biblioteki filmowej, której atrakcyjność nierzadko przewyższała ofertę miejscowego kina. Ba, jak się okazuje, na kasetach nadal można dostać tytuły, o jakich nieposiadający magnetowidu nadal mogą jedynie pomarzyć, a które cenią sobie koneserzy niekoniecznie dobrego smaku. Pośród nich jest Grzegorz Fortuna, kolekcjoner VHS, laureat 20. Konkursu im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków: „Zawsze lubiłem dziwaczne filmy, które trudno było gdziekolwiek znaleźć. Jeszcze w liceum odkryłem, że na kasetach jest ich znacznie więcej niż na DVD, czy nawet w (ówczesnym) internecie. I chyba to przesądziło o mojej decyzji odnośnie kolekcjonowania kaset. Ponieważ rynek wideo rozwijał się na przełomie lat 80. i 90. bardzo dynamicznie, wydawano na tym nośniku praktycznie wszystko, co wpadło dystrybutorom w ręce, filmy, po które nikt przy zdrowych zmysłach nie sięgnąłby świadomie. Dlatego dzisiaj, wchodząc do dawnej wypożyczalni, nigdy nie wiem, na co trafię, czasem są to tytuły, o których nigdy w życiu nie słyszałem”.

Specyfikę zbierania kaset tłumaczy również Krystian Kujda, założyciel grupy VHS Hell: „Czasem interesuje mnie dany film, zwłaszcza jeśli jest niedostępny na pozostałych nośnikach. Innym razem ciekawsze jest określone wydanie, ponieważ pasjonuje mnie historia polskiej dystrybucji wideo, która jest pełna efemerycznych dystrybutorów i bezczelnych piratów. Znam kolekcjonerów, którzy polują na określone wersje lektorskie, a także takich, którzy zbierają filmy tylko danego gatunku. Sam element poszukiwania to oczywiście bardzo ekscytująca sprawa, choć pewnie już nie tak, jak jeszcze parę lat temu, kiedy można było znaleźć kasety w podupadających wypożyczalniach. Nadal zdarza mi się docierać do piwnic i strychów wypełnionych VHS-ami, ale już nie tak często, jak bym sobie tego życzył”. Kolekcjonerzy kaset stają się tym samym, mówiąc zupełnie poważnie, swego rodzaju archiwistami zapomnianych już wyimków z historii światowej kinematografii zapisanych gdzieś na jej marginesach. I nie tylko! Toć nadal na płytach Blu-ray nie wypuszczono pierwotnej, kinowej wersji <Gwiezdnych wojen>, gdzie Han Solo strzela pierwszy, a <Na przedmieściach> Richarda Linklatera do dzisiaj doczekało się jedynie wydania na kasetach. Dlatego wydaje się, że można już mówić o zjawisku istnienia swoistej „kultury VHS”, choć, jak mówi Fortuna, zbieracze kaset nie tworzą spójnego kolektywu: „To ciągle bardzo małe środowisko, ograniczające się w zasadzie do kilkudziesięciu osób w całym kraju. Wydaje mi się, że grupa VHS Hell to w tej chwili jedyna tego rodzaju inicjatywa w Polsce”. Nie jest zresztą łatwo dołączyć do tego grona kolekcjonerom zupełnie zielonym, z przyczyny, jak tłumaczy zresztą Kujda, prozaicznej: „Z całą pewnością nowi kolekcjonerzy nie mają łatwo, bo czasy, kiedy można było wykupić za grosze dziesiątki ciekawych tytułów z osiedlowej wypożyczalni już dawno się skończyły. Z drugiej strony na rynku kolekcjonerskim wciąż pojawiają się kasety, które przyprawiają o szybsze bicie serca. Myślę, że przez ostatnie lata wyszukiwanie perełek stało się dużo trudniejsze, ale do wyczerpania tematu jeszcze daleko”.

Dzięki rzeczonej inicjatywie VHS Hell, kino często wątpliwej jakości trafiło na swoiste salony. Z początku Kujda z przyjaciółmi prezentowali filmy ze swojej kolekcji na organizowanych przez siebie imprezach i zlotach fanowskich, dzisiaj mają za sobą pokazy na Nowych Horyzontach i Transatlantyku, a w tym roku przykładają rękę do Festiwalu Filmów Kultowych w Gdańsku. Można by rzec, że w tym wszystkim nie chodzi już nawet o samą kasetę, ale kulturę oglądania filmów z konkretnej półki i przynależność do pewnej grupy. „Kino klasy B jest solidnym filarem Festiwalu Filmów Kultowych, choć nie jedynym. Rzeczywiście jednak ostatnio można zaobserwować większe zainteresowanie podobnymi filmami. Jeszcze jakiś czas temu nie przypuszczałbym, że na pokaz VHS Hell może przyjść 700 osób!”, mówi Kujda. Jak grzyby po deszczu pojawiają się przecież w internecie stylizowane na okładki kaset wideo grafiki do dużych hollywoodzkich produkcji, a amerykańscy zapaleńcy kręcą kolejne części antologii grozy o wiele mówiącym tytule „V/H/S”. Ale co dalej? Czy kaseta ma jeszcze szansę się odrodzić? „Jeszcze kilka lat temu odpowiedziałbym, że powtórny renesans VHS z pewnością nie nastąpi, ale teraz nie jestem tego taki pewien” – mówi Fortuna. – „Kaseta ma tę przewagę nad choćby płytami CD, że jeśli się o nią odpowiednio dba, może przetrwać dobre pół wieku albo i więcej. Posiadam w kolekcji kasety, które mają po 30 lat i ciągle wspaniale działają. Słyszałem zresztą, że niektóre stacje telewizyjne, które wcześniej przeszły na cyfrowy zapis, wracają do taśmy magnetycznej, bo mogą bardziej na niej polegać. Z kolei niektórzy dystrybutorzy wydają limitowane kolekcjonerskie edycje horrorów na VHS. Myślę, że moda na kasety nigdy nie będzie aż tak duża jak w przypadku winyli, ale obstawiałbym, że popularność kaset może jeszcze wzrosnąć”. Co tu dużo mówić – in VHS we trust!


Bartosz Czartoryski / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 70, 2017  17 marca 2018 01:12
Scroll