Baza / Technologia i archiwa
Baza / Technologia i archiwa
Technologie animacji: Jak powstawał „Piotruś i wilk”?
„Piotruś i wilk” w reżyserii Suzie Templeton to klasyczny film lalkowy zrealizowany metodą animacji poklatkowej (stop motion). Lalki i dekoracje zostały przygotowane w studiu filmowym Se-ma-for w Łodzi. Tam też, przez kilka miesięcy, trwały zdjęcia do filmu.
Już na wczesnym etapie planowania „Piotrusia i wilka” twórcy zdali sobie sprawę, że klasyczny warsztat filmu animowanego musi w tym przypadku zostać podparty najnowszą technologią cyfrową. Filmowcy stanęli bowiem przed problemami, których na planie zdjęciowym nie było można rozwiązać. Problemami tymi miała zająć się ekipa postprodukcyjna - zespół ludzi pracujących nad compositingiem. Pracę ekipy postprodukcyjnej można podzielić na dwa podstawowe etapy.


fot. Semafor

Etap pierwszy

polegał na „oczyszczaniu” obrazu, tzn. pozbawieniu go powstałych na planie zdjęciowym mankamentów. To, czego nie udało się zrealizować ekipie pracującej na planie zdjęciowym, było dokładnie analizowane (klatka po klatce) przez ekipę postprodukcyjną. Na przykład - usuwano metalowe konstrukcje podtrzymujące lalki. Przy wielu trudnych ujęciach, gdy lalki musiały balansować na jednej nodze, podskakiwać lub unosić się w powietrzu, animatorzy przytwierdzali kukiełki do elastycznych ramion. Dzięki temu mogli przesuwać lalki nie bojąc się, że bohaterowie stracą równowagę i przewrócą się w trakcie ujęcia. Później ekipa postprodukcyjna musiała usunąć te metalowe konstrukcje i zastąpić je tłem. Dlatego przy każdym z tego rodzaju ujęć powstawały zdjęcia referencyjne samych dekoracji, bez lalek. Ułatwiało to spasowanie dwóch obrazów: animowanej lalki i tła bez metalowych ramion.

Przy bardziej skomplikowanych ujęciach - z ruchem kamery - wykorzystywano system motion control. Sterowane komputerem ramię z przytwierdzonym aparatem cyfrowym pozwalało wielokrotnie powtórzyć ruch kamery pojawiający się w ujęciu. Dzięki temu ujęcia mogły być rozbite na warstwy, a potem zostać ponownie złączone w postprodukcji z zachowaniem płynności ruchu. W ten sposób łączono skomplikowaną animację nagraną na tle blue-screenu z dekoracją nakręconą osobno.
 
Etap drugi
okazał się bardziej twórczy dla samej ekipy postprodukcyjnej. Na tym etapie  „upiększano” obraz filmowy w efekty, których na planie zdjęciowym nie było można wykonać. W filmie realizowanym techniką poklatkową niemożliwe jest stworzenie efektów atmosferycznych (cząsteczkowych), tj. woda, śnieg, mgła czy dym. Nawet efekt perspektywy powietrznej obserwowany w świecie rzeczywistym w plenerze, przy kilkumetrowej makiecie zbudowanej na hali zdjęciowej, jest praktycznie nie do zarejestrowania. Aby uzyskać realistyczny efekt zjawisk atmosferycznych ekipa postprodukcji przed przystąpieniem do właściwej pracy zgromadziła bibliotekę materiałów referencyjnych. Były to zdjęcia i filmy nagrane w plenerze a ukazujące głębię perspektywiczną, mgłę i śnieg. Materiały te stały się wzorem - punktem wyjścia do odtworzenia podobnych zjawisk w przestrzeni wirtualnej.

Na planie zdjęciowym zadbano, aby materiał przygotować do dalszej pracy postprodukcjyjnej. Ujęcia totalne przedstawiające miasto lub las podzielono na warstwy za pomocą ruchomych części blue-screena. Blue-screen ustawiano za częścią dekoracji i po zrobieniu zdjęcia przesuwano go o kilka centymetrów w głąb planu, tym samym zasłaniając kolejne partie scenografii. Tak przygotowany materiał pozwalał precyzyjnie wyseparować warstwy (layery) w compositingu. W efekcie ułatwiło to wprowadzenie pomiędzy elementy scenografii efektu mgły.    

Prawdziwym wyzwaniem okazało się stworzenie balonika za pomocą animacji komputerowej. Balonik, z którym pojawia się filmowy Piotruś, dla teamu postprodukcji stał się dodatkowym, równoprawnym bohaterem filmu. Okazało się, że rzeczywisty miniaturowy balonik na planie zdjęciowym stwarzał nieprzewidywalne problemy. Pod wpływem oświetlenia tracił sprężystość; zachodziło również niebezpieczeństwo, że w trakcie ujęcia może pęknąć. Podjęto decyzję stworzenia balonika w CG (Computer Graphics), a więc całkowicie wygenerowanego cyfrowo obiektu.

Wszystkie ujęcia, w których balonik wchodził w interakcje z lalkami, zostały odegrane przez filmowców pracujących przy postprodukcji i zarejestrowane kamerą cyfrową. Materiały posłużyły jako referencja do pracy nad stworzeniem realistycznego ruchu balonika. „Aktorzy”, korzystając z gotowych animowanych ujęć, w których balonika nie było, odegrali przed kamerą sceny z udziałem napełnionego helem prawdziwego balonika - tym samym poznając motorykę i dynamikę umieszczonego na sznurku ruchomego obiektu. Osobnym wyzwaniem stało się dopasowanie wygenerowanego w komputerze balonika do materiału nagranego na planie. Trzeba było odtworzyć w komputerze rodzaj oświetlenia czy miękkość cieni zastanych na planie. Nawet sznurek, na którym zamocowany był komputerowy balonik, trzeba było „zmusić”, żeby dopasował się do trzymającej go dłoni Piotrusia.

***
Często kierowane do ekipy postprodukcyjnej pytanie: „co robiliście przy ‘Piotrusiu i wilku?’”, jest ukrytym komplementem. Jeśli naszej pracy widz bezpośrednio nie zauważy (nie będzie mu przeszkadzać, a wręcz przeciwnie - pozwoli lepiej przeżyć historię opowiedzianą w filmie), to oznaczać będzie, że postprodukcja wykonana została dobrze. Dopasowanie elementów wykreowanych komputerowo z żywym planem musi współgrać idealnie. Nie można pozwolić, aby widz choć przez moment miał poczucie sztuczności oglądanych na ekranie obrazów. Popularność filmu „Piotruś i wilk” i prestiżowe nagrody, które zdobył pozwalają sądzić, że również pod względem efektów specjalnych film jest dziełem udanym.

Autor jest wykładowcą PWSFTviT w Łodzi (wydział operatorski; kierunek film animowany); przy filmie „Piotruś i wilk” zajmował się realizacją efektów, 2D-compositing 
Jacek Rokosz / Magazyn Filmowy SFP 2/2008  30 września 2011 17:48
Scroll