Baza / Technologia i archiwa
Baza / Technologia i archiwa
Kina o widza muszą walczyć jakością
Z Kamilem Rutkowskim, szefem technologii – CTO w DI Factory, rozmawia Kalina Cybulska


fot. Kuba Kiljan / Kuźnia Zdjęć


Kalina Cybulska: Skąd wziął się pomysł na inwentaryzację kin?

Kamil Rutkowski: Od kiedy pracuję w branży denerwowało mnie, że nigdy nie wiesz, co zobaczysz w kinie. W DI Factory jestem odpowiedzialny za przygotowanie procesu technologicznego, m.in. za to, aby operator, który robił w naszym studio korekcję, to samo zobaczył w kinie. Wielokrotnie bywało, że oglądaliśmy tam zupełnie inny film niż w studio. Problem istniał już przy taśmach 35 mm, ale wtedy było o tyle trudniej, że projektory były analogowe, więc znacznie różniły się między sobą. Kiedy nadchodziła era kin cyfrowych, mieliśmy nadzieję, że to jest wreszcie ten moment, w którym wszystko zostanie ujednolicone. Myśleliśmy, że cyfra, która jest kontrolowalna, będzie prostsza co do kalibracji, więc będzie łatwiej. Kiedy zadomowiły się projektory cyfrowe, okazało się, że to się zupełnie niczym nie różni od tego, co było wcześniej. Znowu robimy tutaj korekcję, siedzimy kilka tygodni z operatorem, który cyzeluje obraz, a kiedy idziemy do kina, okazuje się, że to nie jest ten film. Stąd koncepcja, żeby zrobić z tym porządek, w czym miała pomóc inwentaryzacja kin oraz wprowadzenie w przyszłości dla kin certyfikatu jakości.

Czy to jest w ogóle ważne dla widza, który ogląda filmy w kinie, ale nie zajmuje się tym profesjonalnie?

To zależy od widza. Jeżeli pójdziesz na film w stereoskopii, a kino wyświetli zbyt ciemną projekcję i jeszcze nakładasz okulary, które ją dodatkowo przyciemniają, to oglądasz film o wieczorze albo nocy. Wiem, że niektórzy ludzie w takich sytuacjach zwracają bilety, a czasem w ogóle przestają chodzić na filmy w stereo. Oczywiście sporadycznie, bo problem jest taki, że widz nie jest wyedukowany i nie wie, czego ma oczekiwać. Ja wychodzę z założenia, że jeżeli ktoś płaci za bilet 30 złotych, to ma prawo oczekiwać pewnej jakości i nie może być oszukiwany. Po zmianie projektorów na cyfrowe, kinom znacznie wzrosły rachunki za energię elektryczną. Przyciemnienie lampy z 4 kW na 3 kW sprawia, że kino oszczędza w skali roku tysiące złotych. Tylko że, płacąc za bilety, które co roku są coraz droższe, to płacimy za odpowiednią jakość np. za to, żeby kino nie przycinało obrazu. Czasem trafiam na projekcje, na których obcięte są np. napisy informujące o lokalizacji. To znaczy, że obraz został obcięty już w strefie tzw. bezpieczeństwa napisów. Przy okazji naszej inwentaryzacji trafiliśmy na kino, które obcinało 10 proc. obrazu dookoła. Przy tak dużej skali możemy np. nie zobaczyć bohatera, który akurat w jakimś kadrze będzie stał na krawędzi. Tak nie powinno być, ponieważ w telewizorze mogę sobie sam ustawić jasność i nie mam obciętego filmu. Jeżeli kino będzie pogarszało swoją jakość, to ludzie przestaną do niego chodzić. Telewizja rozwija się bowiem dużo szybciej. Młode pokolenie często woli telewizory, komórki czy tablety. Kina muszą walczyć o widza jakością i zaoferować im coś, czego nie mają w domu, czyli przestrzenny dźwięk, gigantyczny obraz lub inne doznania.

Jakie były założenia inwentaryzacji?
Razem z PISF uzgodniliśmy, że zaczniemy od Sieci Kin Lokalnych i Studyjnych. Chcieliśmy sprawdzić, czy kina mają chociażby dobre oznakowanie, jakie są warunki projekcji itd. Przy okazji audytu wizualnego, zrobiliśmy audyt technologiczny, sprawdzaliśmy jakość dźwięku i obrazu. Patrzyliśmy, z jakimi problemami kina się mierzą. W DI Factory wyszkoliłem człowieka, który miał od nas sprzęt i odwiedzał kina. Stworzyłem specjalny zestaw czterech paczek kinowych z filmami, które miały w sobie obrazy testowe. Poszliśmy też o krok dalej i analizowaliśmy, czy kina są kompatybilne z nową technologią – DCP SMPTE. Historycznie kino cyfrowe zostało stworzone przez konsorcjum największych firm amerykańskich – Digital Cinema Initiatives. To konsorcjum zdefiniowało też format, który nigdy nie był ustandaryzowany. To była pewna forma dobrych praktyk. SMPTE jako organizacja międzynarodowa, postanowiła ten wolny twór usystematyzować i opisać. Okazało się wtedy, że pierwotny format zawiera ograniczenia, których należałoby się pozbyć. W ten sposób powstały paczki DCP SMPTE, które różnią się od poprzednich zwanych DCP InterOP.

Czym różnią się te dwie technologie?
Różnią się np. zdefiniowaniem czy kodowaniem plików. W DCP InterOP były kodowane obraz i dźwięk, ale nie napisy. Czyli ktoś mógł nielegalnie skopiować film, a z DCP InterOP wyjąć wszystkie jego wersje językowe. Paczki DCP SMPTE nie dość, że mają kodowane napisy, to mogą mieć np. lepszą generację dźwięku, taką jak Dolby Atmos i są przygotowane na wszystkie najnowsze technologie. Natomiast w paczkach DCP InterOP nic się już nie zmieni, ta technologia jest zamknięta. SMPTE DCP daje dodatkowo możliwość umieszczenia rozbudowanych metadanych czy znaczników, które ułatwią sterowanie pokazem – np. kiedy pojawiają się napisy końcowe, uruchamiają częściowe zapalenie świateł. Obecny w wielu kinach sprzęt pierwszej generacji nie otworzy wszystkich paczek DCP SMPTE. Ważna jest też kwestia oprogramowania, o które często się nie dba. Przy okazji inwentaryzacji postanowiliśmy sprawdzić, czy kina zrzeszone w Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych, są w stanie tę nową technologię zaadaptować, ponieważ ona za chwilę stanie się obowiązująca. Jeżeli np. Disney chce zrobić w Polsce dystrybucję (i ma w filmie np. dźwięk Dolby Atmos), to teraz szykuje dwa lub więcej rodzajów paczek. Gdyby nie sprawdziła się nowsza, kina mogą korzystać ze starszej – z jej wszystkimi ograniczeniami. Z punktu widzenia producenta jest to niewygodne i generuje koszty, ponieważ musi robić dodatkowe materiały dla kin nieprzygotowanych do nowej technologii. Z drugiej strony dla kin również jest to problematyczne, bo może je stawiać w niekomfortowych sytuacjach. Co jeśli sprzeda bilety na seans, który nie będzie mógł się odbyć, ponieważ sprzęt w kinie nie otworzy paczki?

Jakie są wyniki waszych analiz?

Badanie zajęło pół roku, ponieważ sieć jest rozsiana po całej Polsce. Przetestowaliśmy 287 sal, 200 kin w 164 miastach. Ogólne wyniki są lepsze niż się spodziewaliśmy. Paczki DCP SMPTE uruchamiają się w większości kin. Są wyjątki, ale to jest pojedynczy procent. Jeśli chodzi o przycinanie, to założyliśmy, że do tzw. strefy bezpieczeństwa obrazu, nie będziemy zwracać na to uwagi. Podstawą było niewchodzenie w strefę bezpieczeństwa napisów. Tych wymagań nie spełniono również w pojedynczym procencie kin. Zauważyliśmy, że spory procent ludzi, którzy obsługują projekcje, nie ma odpowiedniej wiedzy na ten temat. Nie zostali oni wystarczająco wyszkoleni, żeby czuć się pewnie, jeśli chodzi o obsługę. Często było tak, że starszym osobom, które uczyły się nowej przecież technologii, nie poświęcono czasu na ich wyedukowanie. Dlatego m.in. Kinekspert rozpoczął nabór na kursy, które mają podnieść kwalifikacje kinooperatorów. W niektórych miejscach nie była wystarczająco zadbana kabina projekcyjna. Sprzęt musi mieć odpowiednie warunki klimatyzacji, a także czystości ze względu na filtry. Jeżeli projektor zassie dużą ilość kurzu i zapcha filtry, to nie będzie chłodzony i ulegnie uszkodzeniu. Koszty naprawy w takiej sytuacji mogą sięgać tysięcy euro. W niektórych kinach nie działały głośniki. Czasem chodziło o zwykłe wysunięcie kabla. Niektóre głośniki były uszkodzone i wymagają wymiany. Niekiedy trafialiśmy na sprzęt nietypowej konstrukcji, który być może także powinien zostać wymieniony. Patrzyliśmy też na ekrany, które w dużym stopniu wpływają na jakość projekcji. Część ekranów była brudna. Albo były widoczne plamy, albo ekrany były zakurzone. W tym drugim przypadku światło nieodpowiednio się od nich odbija, więc jest go mniej. Trzeba podkręcić lampę, żeby projekcja miała właściwą jasność. Ekrany są o tyle kłopotliwe, że bardzo ciężko się je myje, a niektórych w ogóle umyć się nie da. Trafiliśmy na ekrany, które miały smugi od góry do dołu. Czegoś takiego nie da się wyczyścić, to powinno zostać wymienione. To też były pojedyncze ekrany w skali całego projektu.

Patrzyliśmy też na niuanse, o które można by było zadbać, jak np. oświetlenie przeszkodowe czy oświetlenie ewakuacyjnie. Te lampki często mocno świecą na ekran i np. widać zieloną poświatę na ekranie. Niektóre sale mają składane, wielofunkcyjne sceny. Ich rozkładanie powoduje, że podczas projekcji zmodyfikowana jest akustyka. Zrobiliśmy bazę wszystkich zauważonych przez nas usterek. Z racji tego, że kina były analizowane zazwyczaj w godzinach, kiedy nie pracowało biuro, nie mogliśmy przekazać uwag bezpośrednio do dyrektorów. Przekazywaliśmy je osobom, które były na miejscu, ale nie wiemy, czy te informacje dotarły do wszystkich zainteresowanych. Jest dużo aspektów, które wymagają detalicznego przyjrzenia się. Każde kino ma trochę inne problemy, choć są oczywiście kina, które nie mają ich wcale. Żeby wiedzieć, które obszary wymagają doinwestowania, kina mogą się zgłaszać do PISF po szczegóły tej analizy.

Podczas analiz mierzyliście też prędkość łącza internetowego.
Robiliśmy to, ponieważ wiemy, że dzisiaj mamy dystrybucję fizyczną na dyskach twardych, ale wchodzi już dystrybucja elektroniczna i za jakiś czas filmy będą przesyłane kinom przez internet. Chcieliśmy wiedzieć, czy kina będą w stanie temu sprostać. W dużych miastach kinom jest łatwiej. Te w małych miejscowościach często nie mają szybkiego łącza i korzystają z internetu tylko w ograniczonym zakresie – po to, żeby sprawdzić pocztę czy ściągnąć klucze do aktywacji filmu. Było dla nas istotne, żeby określić tutaj skalę problemu. Założyliśmy sobie poziom 10 mbit/sec., ponieważ to jest łącze, które pozwala na przesyłanie większych plików, przynajmniej reklam i trailerów. Okazało się, że z internetem też nie jest źle, choć nie mieliśmy możliwości dokonania dokładnych analiz. Nie mogliśmy sprawdzić łącza dla samej kabiny projekcyjnej. Gdybyśmy chcieli zrobić dokładną inwentaryzację, musielibyśmy zrobić pomiary fizyczne w konkretnych miejscach przy pełnym obłożeniu kina, kiedy ono faktycznie pracuje i czynne jest też biuro.

Czego jeszcze nie udało się zrobić podczas tej inwentaryzacji?
Nie zrobiliśmy dokładnych pomiarów jasności i kolorów projekcji, ponieważ nie było to przewidziane na tym etapie prac. Wyświetla się wtedy specjalne testy, mierzy się jasność i kolory specjalnym miernikiem – spectoradiometrem i porównuje z wytycznymi. Wtedy można by było powiedzieć, które kina mają za ciemne projekcje, a które nie spełniają wymogów barwnych, bo są np. przesunięte w kierunku jakiegoś koloru. Zrobienie tych pomiarów wiązałoby się z o wiele wyższymi nakładami. Wynajem sprzętu pomiarowego na pół roku kosztowałby dodatkowe kilka tysięcy złotych. Pomiary wymagałyby też dodatkowego czasu na każdą salę, a my mieliśmy czasem możliwość dostania się do sprzętu jedynie na pojedyncze minuty, np. między seansami. Zatem inwentaryzacja, którą przeprowadziliśmy była wynikiem pewnego kompromisu. Jeżeli kina będą wyrażały chęć niezależnego umówienia się na pomiary lub PISF stwierdzi, że chce je wykonać, to możemy je przeprowadzić już pod kątem rozważanych certyfikatów dla kin.

Pomysł certyfikatów jest omawiany już od dłuższego czasu.

Tak, powstała koncepcja stworzenia jednostki cyklicznie mierzącej kina, które wyrażają na to chęć. Jeżeli kino spełniałoby warunki, otrzymałoby certyfikat, który dla widza byłby dowodem na to, że podczas projekcji zobaczy to, co chciał pokazać twórca. O tym pomyśle mówiłem razem z przedstawicielami PSC, D35 oraz Film Pro podczas panelu na Camerimage w 2015 roku. To mogłoby się okazać szczególnie ważne dla małych kin, którym trudniej jest konkurować z multipleksami, znajdującymi się często w tych samych miejscowościach. Ludzie wolą pójść do multipleksu, gdzie obok mają jeszcze sklepy, restauracje, spędzają tam czas. Małe kina rzadko dysponują jakąś restauracją, raczej prostym barkiem. Muszą z multipleksami walczyć jakością i repertuarem.

Przejdźmy teraz do tematu SMPTE. Jakie są filary działalności tej organizacji?

SMPTE jest organizacją międzynarodową, która skupia w swoich szeregach prawie 7 tys. zajmujących się technologią osób. SMPTE ma trzy filary swojej działalności. Pierwszy to edukacja – uczenie praktyków, hobbistów, studentów i nauczycieli, na co powinni patrzeć, o co trzeba walczyć, żeby np. obraz wyglądał tak, jak powinien. Drugim filarem jest tworzenie standardów, np. timecode, czyli kod czasowy szeroko wykorzystywany w całej branży audio/video. Standardy są po to, aby stworzyć pewną platformę wymiany informacji pomiędzy różnymi podmiotami, bo np. firmy postprodukcyjne muszą przygotowywać filmy w taki sposób, żeby kina mogły je odtwarzać, a ty obejrzeć. Trzecim filarem SMPTE jest networking, czyli kojarzenie ludzi między sobą, aby mogli się poznać, inspirować, rozpoczynać wspólnie nowe przedsięwzięcia, generować nowe pomysły, standardy, technologie. Gdy spotyka się dwóch ludzi – pierwszy jest przedstawicielem telewizji, a drugi kina, którzy do tej pory mijali się, bo myśleli, że żyją w innych światach, to nagle okazuje się, że część tych światów przenika się i na tym obszarze mogą stworzyć coś zupełnie nowego. Już po tych kilku spotkaniach polskiej sekcji SMPTE udało się skojarzyć nowe osoby, które zaczynają realizować wspólne pomysły, czy zapraszają się nawzajem na testy.

Jak formalnie wygląda sprawa członkostwa?

SMPTE jest organizacją non profit. Oczywiście za członkostwo się płaci, bo daje ono dostęp do wszystkich, poza standardami, materiałów. Za standardy płaci się dodatkowo, ale członkowie mają na nie zniżki. Członkostwo daje dostęp do wiedzy np. wydawanego przez SMPTE magazynu. Wszystkie działania SMPTE jako sekcji są non profit, czyli np. organizowane przez nas spotkania. Wstęp na takie wydarzenia mają przede wszystkim członkowie. W przypadku wolnych miejsc, osoby niezrzeszone mogą jednorazowo wejść na spotkanie za darmo, ale nie otrzymają materiałów z prezentacji. Jest kilka poziomów cenowych w SMPTE. Studenci mają pierwszy rok za darmo, a każdy kolejny za 10 dolarów rocznie. Associate member płaci 45 dolarów rocznie, active member 145, a executive member 255. Zatem każdy może znaleźć dla siebie poziom, który będzie dla niego adekwatny. 45 dolarów to jest 160 złotych miesięcznie, a wiedza jest gigantyczna, bo ma się dostęp do platformy SMPTE, webminarów i podstawę do bycia w sekcji lokalnej, która faktycznie stanowi przecież także giełdę pracy.

Polska sekcja SMPTE ruszyła w październiku 2016 roku.
Tak, SMPTE założyłem z Tomkiem Witkowskim, który pracował przez wiele lat w DOLBY. Oficjalnie sekcja została zaakceptowana przez Amerykanów pod koniec października ubiegłego roku. Obecnie ma w swoich szeregach ponad 60 osób. Werbujemy każdego, kto chce w niej uczestniczyć. Nie trzeba być wykształconym inżynierem. Wystarczy być fanem technologii. Członkostwo opłaca się w smpte.org, które zarządzane jest przez Home Office w USA. Otrzymuję wówczas informację, że dana osoba opłaciła składkę i może być w sekcji. Można być członkiem SMPTE, nie będąc w sekcji, natomiast nie można być członkiem sekcji, nie będąc w SMPTE. Zatem to działa odgórnie. W sekcji mamy różnych ludzi – od doktorów czy wykładowców akademickich, przez nauczycieli, niezwiązanych z branżą fanów technologii, dziennikarzy prowadzących portale technologiczne, po ludzi pracujących w telewizjach, na planach filmowych, platformach VOD czy produkujących sprzęt. Taka była moja koncepcja – chciałem, żeby sekcja połączyła wszystkich ludzi zajmujących się obrazem i dźwiękiem. Jako sekcja nie mamy jeszcze formy prawnej. Będzie zarejestrowana jako stowarzyszenie, kończymy pisać statut. Kiedy będziemy mieli formę prawną, będziemy mogli już pełną parą robić eventy.

Jak chcesz rozwijać tę inicjatywę?

Na eventach SMPTE zawsze chcemy zapraszać lub łączyć się z ludźmi z zagranicy, bo to jest bezpośredni dostęp do wiedzy. Jesteśmy pośrednikami, uczymy się od kogoś, dlatego chcemy mieć tych, którzy daną technologię wymyślili albo przy niej bardzo blisko pracują. Do tej pory mieliśmy event na Camerimage, gdzie słuchaliśmy Petera Wilsona mówiącego o technologii HDR i styczniową prezentację o technologii ACES, na której łączyliśmy się z Andy Maltzem (Managing Director, Science and Technology Council), który opowiedział nam o Amerykańskiej Akademii Filmowej i zrobił wstęp do mojej prezentacji o ACES. Chcę organizować spotkania na uczelniach. Zależy mi na pokazaniu studentom, że są nowe technologie, które niebawem wejdą na rynek. Standardy pisze się latami. Dzisiaj tworzy się standard na coś, co wejdzie np. za trzy lata. Jeżeli wiem to dzisiaj, mogę się do tego przygotować. Na tej podstawie filmowcy mogą obrać kierunek swojej działalności, firmy, edukacji czy samorozwoju. Nie będąc w SMPTE, nie miałbym do tej wiedzy dostępu. Oczywiście są inne organizacje, jak EBU czy ISO, ale one nie są tak otwarte na edukację i są skierowane głównie do profesjonalistów. Sekcja angielska, od której mamy największe wsparcie, zrzesza obecnie około 500 osób i zaangażowała się w biznes, np. mając swój udział w targach IBC w Amsterdamie. Sekcja może robić odpłatne lub darmowe szkolenia czy warsztaty – to zależy od poziomu szkolenia i jego celu. SMPTE PL tworzy platformę networkingową i będzie mogła stanowić ciało eksperckie, weryfikować czy dana specyfikacja lub pomysł dobrze rokuje, czy naraża na niepotrzebne koszty. SMPTE może być doradcą albo partnerem rozmów.

Masz również plany dotyczące SMPTE DCP rollout.
Tak, chcemy zrobić analizę Polski pod kątem paczek DCP SMPTE i dowiedzieć się, czy jako kraj jesteśmy przygotowani, żeby je obsługiwać. Sekcja nie może tego zrobić, bo SMPTE z definicji chce być transparentne i nie chce swoich standardów wymuszać. Naszą intencją jest, żeby zmotywować rynek do adaptacji. Patrzymy na konkurencyjność Polski, a SMPTE definiuje światowe standardy. Jeżeli ich nie znamy, to możemy się opierać tylko na tym, co zrobi nam oprogramowanie. Jeśli polegamy tylko na tym, co zrobili dla nas inni, a sami nie mamy tej wiedzy, to popełniamy błędy. Błędy sprawiają, że źle wyglądamy w oczach partnerów także z zagranicy. A przecież miło by było, gdyby wielcy światowi producenci chcieli korzystać z naszego rynku usług. Im więcej wiemy, im jesteśmy mądrzejsi, im więcej trzymamy się standardów, tym lepiej postrzegają nas z zewnątrz. Jeżeli o to zadbamy, to jesteśmy w stanie lepiej się komunikować nie tylko z partnerami zagranicznymi, ale również między sobą. W przypadku dużego filmu, który będzie musiało obsłużyć kilka firm, musimy rozmawiać wspólnym językiem, bo wtedy wszystko będzie szło właściwym tempem. A to spowoduje, że będzie przebiegało też szybciej i może taniej.


W ramach Programu Operacyjnego PISF „Rozwój kin” wszystkie kina mogą ubiegać się o wsparcie m.in. na modernizację swoich obiektów, zakupy sprzętu kinotechnicznego, wyposażenie, systemy sprzedaży internetowej czy zakupy projektorów cyfrowych. 


Kalina Cybulska / PISF / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 68, 2017  19 marca 2018 00:22
Scroll