Baza / Edukacja i kultura filmowa
Baza / Edukacja i kultura filmowa
WAMA: Festiwale jak wenecki szlak handlowy
5. edycji WAMA Film Festival w Olsztynie towarzyszyła seria spotkań i paneli w ramach projektu "INTERFILMLAB 2.0 - wsparcie potencjału eksportowego polskiej kinematografii w międzynarodowym obiegu pozafestiwalowym".
Olsztyńską odsłonę Inetrfilm Lab zainaugurował dr hab. Marcin Adamczak wykładem na temat zmiany roli festiwali filmowym we współczesnej kinematografii europejskiej. Poniżej zamieszczamy skrót wykładu.

W ostatnich kilkunastu latach polska kinematografia zmodernizowała się - także w obszarze międzynarodowej promocji festiwalowej. Do 2005 roku na zagranicznych festiwalach nasze filmy pojawiały się stosunkowo rzadko. Ale od 2010, 2011 roku branża filmowa na dobre ulokowała się w świecie międzynarodowego eksportu.

Coraz częściej publicyści i krytycy zauważają i podkreślają, że festiwale stały się bardzo ważnym i dogodnym kanałem dystrybucji filmów i pozyskiwania kapitału. Autorka cenionej serii publikacji "Film Festival Yearbook" Dina Jordanova podkreśla, że  między 1980 a 2010 rokiem aż dziesięciokrotnie zwiększyła się na świecie liczba tego typu imprez. Marcin Adamczak zauważa analogię między międzynarodowym obiegiem festiwalowym a wielkimi szlakami handlowymi. Bo w istocie mapa najważniejszych festiwali filmowych świata przypomina trasy kupców weneckich: kupcy filmowi - dystrybutorzy, programerzy, agenci sprzedaży krążą po szlakach, kupują scenariusze i gotowe filmy. Ta elita kupiecka krąży po świecie niemal cały rok, kończąc lub zaczynając swoją trasę w Berlinie.

Finał WAMA Film Festival w Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej, fot. Przemysław Skrzydło

Drugim punktem odniesienia dla zrozumienia roli festiwali filmowych jest teoria systemów gospodarki światowej. W dużym uproszczeniu świat podzielić można na kilka wielkich stref ekonomicznych: kraje rdzenia gospodarki - Ameryka Północna i Europa Zachodnia, Australia, półperyferia - Wschodnia Europa, Rosja, Daleki Wschód, Ameryka Łacińska i w końcu peryferia - część Ameryki Południowej i Afryka. Adamczak wskazuje pewne analogie: krajami filmowego rdzenia są Stany Zjednoczone i hollywoodzka "wielka piątka". Stąd pochodzą najbardziej opłacalne produkty - blockbustery. Wszystkie inne aspirujące regiony to wciąż półperyferia. Paradoksalnie, to nie Stany produkują najwięcej filmów. W wewnętrznych rynkach kinowych, mimo starań narodowych kinematografii, wciąż Stany mają największy udział. Nawet w imperialnej Rosji udział USA w box office wynosi 82 proc. Wyjątkiem są rynki kontrolowane przez reżymy, jak Chiny, Iran czy Turcja.

W sytuacji, kiedy wszystkie europejskie strategie konkurencji zawiodły, Stary Kontynent w ostatnich 30 latach zorientował się na świat międzynarodowych festiwali filmowych.

Analiza 15 festiwali tzw. kategorii A prowadzi do szybkiego wniosku, że są one skupione przede wszystkim w Europie, głównie w świecie zachodnim. Festiwale tworzą więc sieć, która staje się celem pielgrzymek branży filmowej, ale są też cenionym źródłem prestiżu i kapitału.

Warto w tym miejscu powołać się na popularną teorię Pierre'a Bourdieu, który oprócz oczywistego kapitału ekonomicznego, wyróżniał kapitał społeczny, symboliczny i kulturowy. Kapitał ekonomiczny, powiększany przez skromną dystrybucję filmów europejskich, jest dość skromny. Aczkolwiek nagroda na festiwalu kategorii daje pewną markę, dzięki czemu zwycięzcy łatwiej pozyskują fundusze na kolejne filmy - co widać na polskich przykładach Małgorzaty Szumowskiej i Pawła Pawlikowskiego.

Festiwale są także źródłem trzech innych kapitałów. Kapitał społeczny buduje się na networkingu, na życiu towarzyskim, na targach, warsztatach, na nieformalnych relacjach. Drugi rodzaj kapitału związany jest z trendami kulturowymi i można go określić jako "obycie w świecie". Kapitał symboliczny powiększany jest przez nagrody, które mają znaczenie konsekrujące. Ten, kto wyjeżdża z ważnego festiwalu z nagrodą przechodzi symboliczną przemianę. T. Elsasser porównuje ten proces do symbolicznego religijnego przeistoczenia na mszy świętej. Przy tym wszystkim festiwale produkują coś niemalże materialnego - kanon filmowy.  Tak, jak na wystawach w XIX-wiecznym Paryżu  orzekano, które dzieła są dobre, a które nie, tak teraz działają festiwale klasy A. Pośrednio rolę tę spełnia FIAPF, organizacja producencka,  decydująca, które z imprez wejdą do światowej czołówki i tym samym staną się najważniejszymi portami na wielkim szlaku handlowym. 

Adamczak zwraca uwagę, że rola dziennikarzy i krytyków słabnie, ich relacje nie mają już mocy konsekracji. Ta moc drzemie już w świecie międzynarodowej dystrybucji, kupców, programatorów, agentów sprzedaży i przedstawicieli handlowych. Żyjemy w czasach nadpodaży produkcji filmowej. Kupcy nałożyli na światową kinematografię filtry, które powodują, że pisze się i mówi tylko o tym, co wcześniej wyselekcjonowane. Do tego dochodzi silne uwikłanie tych imprez w politykę i ekonomię światową, obecne już na samym początku w Wenecji, a następnie w Cannes i w Berline.


Marcin Adamczak, fot. Przemysław Skrzydło


W ujęciu historycznym historia festiwali filmowych dzieli się na trzy wyraźne epoki. Do 1970 roku narodowe komitety eksperckie decydowały, co ma wejść do konkursów, kierowały filmy do Cannes czy do Berlina. Pokłosiem tej epoki jest obecne do dzisiaj pewna osobliwość w myśleniu o festiwalach, postrzeganie ich na podobieństwo zawodów sportowych, międzynarodowej rywalizacji. Od końca lat 60. zaczyna się formować era programerów, którzy wypierają automatyzm wcześniejszego budowania konkursów filmowych. Natomiast po roku 1980 festiwal przemienia się stopniowo w sprawnie funkcjonujący mechanizm. Kończy się era dyrektorów - kinofilów. Dyrektor jest dobrym menedżerem, którzy potrafi zarządzać ludźmi, rozmawiać z władzami miast i pozyskiwać sponsorów.

Gwałtowny rozwój festiwali filmowych wynika jednakże nie tylko z poszukiwania alternatywnych źródeł kapitału, ale też z innych bardzo racjonalnych względów. Wzrasta, również w Polsce, świadomość wpływu imprez kulturalnych na gospodarkę regionu, lokalną ekonomię i turystykę kulturową. W publikacjach i artykułach podkreśla się rolę pogardzanych do tej pory fotoreporterów oraz paparazzi. Tylko dzięki nim Czerwony Dywan (rozumiany jako impreza, nie jako przedmiot) ma sens. Miernikiem wagi festiwalu jest liczba publikacji w mediach. Festiwal filmowy ma w sobie coś z nastroju tureckiego bazaru - to nie parnas bogów, ale targ, jak wszystkie inne targi.

Finał WAMA Film Festival w Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej, fot. Przemysław Skrzydło

Twórcy świadomi zasad funkcjonujących na międzynarodowym rynku filmowym potrafią zarządzać swoją karierą tak, aby budować za pomocą festiwali własną markę. Tego typu strategię obrali twórcy, tacy jak Małgorzata Szumowska, Paweł Pawlikowski, Tomasz Wasilewski. Coraz częściej rozumieją je także producenci i agenci sprzedaży, jak m.in. Jan Naszewski, Ewa Puszczyńska, Marta Habior, Joanna Szymańska.

  Narodowe kinematografie, inwestując w promocję festiwalową i budując kapitał prestiżu, muszą jednak uważać, by strategia festiwalowa nie wyparła rynkowych mechanizmów lokalnej i ponadlokalnej dystrybucji - zauważa Adamczak. Jeśli zaprojektuje się kinematografię przede wszystkim na sukcesy festiwalowe, "pod Cannes" czy "pod Wenecję", wtedy rynek zamiera, a na rekordy frekwencyjne trudno liczyć. Złotym środkiem jest więc wyważone wsparcie wszystkich elementów, które budują system europejskiej kinematografii narodowej. 

Projekt  Intefilmlab, którego finał odbędzie się w listopadzie 2018 roku podczas festiwalu Cinemaforum w Warszawie, dofinansowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Anna Wróblewska / artykuł redakcyjny  14 października 2018 23:08
Scroll