Baza / Edukacja i kultura filmowa
Baza / Edukacja i kultura filmowa
Jean-Pierre i Luc Dardenne
fot. Nicolas Brodard/FIFF
Historia festiwali: Fryburg
W Szwajcarii zorganizowano jeden z pierwszych festiwali filmowych – w Locarno. Wcześniej niż w Cannes. Dlatego wypracował on sobie znaczny prestiż. Jego nagrody mają niemal taki autorytet – artystyczny i handlowy jak nagrody w Wenecji czy Berlinie. Stąd zrozumiałe, że Locarno zabiega – z niezłym skutkiem – o najlepsze filmy sezonu. Ale po kilkudziesięciu latach zauważono, że obserwowanie największych kinematografii świata kłóci się z innym potencjalnym zadaniem festiwali: odkrywaniem publiczności kinematografii bardziej egzotycznych, mniej wprowadzonych na rynek. Taka była koncepcja programowa innego szwajcarskiego festiwalu – w podalpejskim Fryburgu.
Po raz pierwszy w regulaminie imprezy zaznaczono wyraźnie, że nie jest ona dla wszystkich. Z góry wyłączono z niej wszystkie filmy USA, Kanady, Szwajcarii i państw Unii Europejskiej (po starannym wczytaniu się w owe wyłączenia można było dostrzec, że nie chodzi o wszystkie filmy europejskie, gdyż dopuszczono tytuły z Europy Wschodniej i Południowej oraz z krajów do Unii nie należących).Tak dosłownie sformułowano zamierzenia nowego festiwalu: „Jego celem jest ułatwiać lepsze rozpowszechnianie ważnych filmów i popularyzować dzięki nim kultury, mentalności i sposoby życia mało znane w powszechnym obiegu". Ten cel okazał się interesujący nie tylko dla Szwajcarii. Zainaugurowany w 1980 roku festiwal w Fryburgu już zapewnił renomę w całym naszym kręgu kulturowym reżyserom takim, jak Sulejman Cissé, Adolfo Aristarain, Hao Hsiao-hsien, Abderrahmane Sissako, George Owaszwili czy Wang Bing.

Jak inne liczne festiwale, Fryburg przyjmuje do konkursu wyłącznie filmy prapremierowe, stanowi to jednak nie tylko jego praktykę, ale wręcz zapis w regulaminie. Działa na festiwalu aż osiem osobnych składów jurorskich, w znacznej mierze złożonych z osobistości pozafilmowych. Wysokość finansowa Grand Prix dzielona jest na trzy części – dwie trzecie otrzymują reżyser i producent, ale jedna trzecia przypada szwajcarskiemu dystrybutorowi, który zdecydował się ów film przyjąć do rozpowszechniania. Dyrekcja organizuje – co spotyka się z dużym uznaniem – przesyłanie producentom wszelkich materiałów prasowych o wyświetlonych filmach.

Dbając o dobre stosunki z krytyką, festiwal niezależnie od innych projekcji, każdy film konkursowy wyświetla na specjalnym pokazie wyłącznie dla prasy. Oficjalnie festiwal jest trójjęzyczny: francusko-angielsko-niemiecki.

W roku 2013 po raz pierwszy otwarto konkurs także dla filmów poniżej 30 minut (pierwszą nagrodę otrzymała Królowa Argentyńczyka Manuela Abramowicza).Udana formuła „egzotyczności" ma się sprawdzić także w krótkim metrażu. Bez wątpienia krótkie filmy tajlandzkie czy ekwadorskie są jeszcze mniej znane światu, jak filmy pełnometrażowe tych krajów, a mogą przecież kryć się wśród nich arcydzieła. Formuła poszerzająca tradycyjny rynek filmowy nasiliła ostatnio ilość zgłaszanych filmów z Trzeciego Świata, który znacznie zwiększył produkcję. Do tego stopnia, że za dokonanie selekcji zgłaszanych propozycji wprowadzono jednorazową opłatę 50 dolarów.

Od zasady „egzotyczności" istnieje jeden wyjątek. Dla coraz liczniej przybywających filmowców z odległych krajów dokooptowano wybranych filmowców Europy. I tak np. bracia Jean-Pierre i Luc Dardenne zaproszeni zostali na wykład o swoim stylu reżyserskim, choć ich film nie był wyświetlony w konkursie.


Jerzy Płażewski / Magazyn Filmowy SFP 41/2014  6 maja 2015 17:56
Scroll