Baza / Edukacja i kultura filmowa
Baza / Edukacja i kultura filmowa
Ida, reż. Paweł Pawlikowski
fot. Solopan
Historia Festiwali. Londyn
Nietypowa historia powstania Festiwalu Filmowego w Londynie
 Dilys Powell jest autorką głośnego artykułu w „The Sunday Times" z roku 1953, w którym postulowała utworzenie w brytyjskiej stolicy międzynarodowego festiwalu filmowego. Pisała, że skoro istnieją festiwale w Wenecji, Berlinie, Cannes, a nawet w szkockim Edynburgu, to luka londyńska nie daje się wytłumaczyć.
Przypadkowo jej tekst zbiegł się w czasie z dwudziestoleciem istnienia British Film Institute, którego dyrektor James Quinn natychmiast podjął wyzwanie. Tak się jeszcze szczęśliwie zbiegło, że dzień wcześniej Instytut przeprowadził się do nowej siedziby, znajdującej się w znakomitym punkcie Londynu. Efektowną i obszerną siedzibę zbudowano nad samą Tamizą przy moście Waterloo, co stworzyło imprezie wymarzone zaplecze. Świetne warunki lokalowe spowodowały, że festiwalowym projekcjom towarzyszyły dłuższe i staranniej przygotowywane konferencje prasowe, liczne dyskusje z twórcami, a także ich wykłady lub odczyty zaproszonych filmoznawców.
Od początku Instytut wytyczył festiwalowi wyraźne kręgi zainteresowań. Z jednej strony postawił na pozyskiwanie „najlepszych filmów świata". Ponieważ były już na ogół znane z innych festiwali, wybrano dla Londynu formułę „festiwalu festiwali", zaproponowaną uprzednio przez meksykańskie Acapulco. Formuła ta nie przewidywała powoływania jury i przyznawania nagród. Z dwunastu filmów pierwszej edycji w annały festiwalu zapisano pięć obrazów „najlepszych": Kurosawy, Raya, Ozu, Viscontiego i Wajdy. Ale długo przy tej formalnej wstrzemięźliwości Londyn nie wytrzymał. Pokusa zintensyfikowania zainteresowań widzów przez walkę o nagrody okazała się zbyt wielka.



Obecnie Londyn przyznaje pięć nagród. Poza nagrodą za całokształt (nie każdego roku), dokumentalną oraz dla debiutanta (ale tylko anglojęzycznego), specyfikę festiwalu stanowią aż dwie zbliżone nagrody fabularne: Grand Prix i – nieco niższa od niej – Nagroda Sutherlanda „za kreatywność, oryginalność, inteligencję i wyobraźnię". Z formuły „festiwalu festiwali" przetrwał brak niechęci do filmów już wyświetlanych, a nawet i nagrodzonych na konkurencyjnych festiwalach (odwrotnie jest np. w Cannes, którego pracownicy potrafią przeprowadzać niemal detektywistyczne śledztwa, czy zaproponowany film nie był aby gdzieś uprzednio wyświetlony). Na zeszłorocznej – 57. edycji – festiwalu londyńskiego Grand Prix otrzymała Ida Pawła Pawlikowskiego.
Drugi krąg zainteresowań Londynu dotyczy kinematografii mniejszych, bądź mało obecnych na rynku brytyjskim. Wydawany przez Instytut miesięcznik „Sight and Sound" gorąco popiera owe zainteresowania, poświęcając tym egzotycznym kinematografiom niewspółmiernie więcej uwagi, niż krzykliwe tabloidy. Festiwal ma tu już znaczne osiągnięcia. Dzięki niemu procent filmów z mniej popularnych kinematografii, wyświetlanych w angielskich kinach, wyraźnie się powiększył.
Dodać wreszcie można, że Instytut patronuje dwóm innym festiwalom, ale o mniejszym znaczeniu: filmów gejowsko-lesbijskich oraz horrorów.

Jerzy Płażewski / Magazyn Filmowy SFP 39/2014  19 marca 2015 15:09
Scroll