Baza / Produkcja
Baza / Produkcja
Studio Munka: Sukces to ciężka praca
Rozmowa z Ewą Jastrzębską, dyrektor ds. produkcji oraz Jerzym Kapuścińskim, dyrektorem artystycznym Studia Munka działającym przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich
Kiedyś Zespoły Filmowe były naturalnym środowiskiem dla reżyserów przymierzających się do debiutu. Później praktycznie zniknęły z filmowej mapy Polski. Od 10 lat młodzi twórcy mogą rozwijać swój talent w Studiu Munka. Co według was jest jego największym osiągnięciem?

Ewa Jastrzębska: Po pierwsze przez 10 lat istnienia Studia Munka stworzyliśmy rozpoznawalną markę. Po drugie zrealizowaliśmy wiele nagradzanych na festiwalach tytułów. Osiągnięciem jest ich liczba, bo to aż 172 filmy. Kolejne są na etapie produkcji.
Jerzy Kapuściński: Kiedy powstawało Studio Munka, debiuty realizowano w różnych miejscach. Brakowało instytucji, która wspierałaby pierwsze filmy, ale też korzystała z twórczej energii młodych ludzi. Nawiązując do tradycji Zespołów Filmowych, a także Studia Filmowego im. Karola Irzykowskiego, powstałego w 1981, a zlikwidowanego w 2005 roku, stworzyliśmy dynamicznie działającą instytucję. Debiutujący w latach 70. i 80. reżyserzy podkreślali wyjątkową atmosferę pracy zespołowej. Po 1989 roku polskie kino się skomercjalizowało, a kolejne studia ograniczały swoją działalność, powstało bardzo mało debiutów. Od 2006 w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich powstawały pierwsze „trzydziestki”, a dwa lata później doszło do spotkania SFP, Telewizji Polskiej, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej – wtedy założyliśmy Studio Munka, które stało się częścią Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Po 10 latach możemy stwierdzić, że była to bardzo dobra decyzja.


Ewa Jastrzębska

Czy zatem można powiedzieć, że Studio Munka zmieniło oblicze polskiego kina?
J.K.: Oczywiście. Najważniejsze postaci młodego polskiego kina debiutowały w „Munku”. Obecnie tworzą swoje kolejne filmy, są laureatami Złotych Lwów i innych ważnych nagród na polskich i międzynarodowych festiwalach. To m.in. Jan P. Matuszyński, Agnieszka Smoczyńska, Bartosz Konopka, Borys Lankosz, Maria Sadowska, Kuba Czekaj czy Piotr Domalewski.
E.J.: Większość debiutujących w pełnym metrażu zrobiła u nas krótkie obrazy, które pomagają w drodze do debiutu. Dla producenta pierwszy film jest bardzo ryzykownym przedsięwzięciem. Nie wiadomo, jak młody człowiek go zrealizuje. Program „30 Minut” pomaga w drodze do debiutu. Do tego należy jeszcze dodać obrazy, które powstały w Studiu Munka w ramach programów „Pierwszy Dokument” oraz „Młoda Animacja”. Ich założeniami są edukacja i wsparcie w rozpoczęciu drogi zawodowej. Każdy film ma przecież opiekuna artystycznego.
J.K.: Nie może być nim kolega z roku, ale doświadczony reżyser. W dawnych Zespołach Filmowych debiutantów wspierali także literaci. Półtora roku temu utworzyliśmy Zespół Literacki, w skład którego wchodzą pisarki i pisarze: Natalia Fiedorczuk-Cieślak, Jakub Małecki, Grzegorz Uzdański oraz Aleksandra Zielińska. Współpraca odbywa się na różnych etapach powstawania scenariusza: od treatmentu przez budowanie dramaturgii, na pracy nad dialogami kończąc.
E.J.: To powrót do tradycji, do wspomnianych wcześniej Zespołów Filmowych, gdzie literaci, tacy jak Tadeusz Konwicki czy Ernest Bryll byli kierownikami literackimi, z którymi scenarzyści konsultowali swoje teksty.

Czy uważacie, że start filmowca po szkole w Studiu Munka stał się czymś oczywistym?
J.K.: Studio jest małą instytucją, ale ma dużą ilość współpracowników, sympatyków i przede wszystkim od początku było dobrze wymyślone. Zapewniamy opiekę artystyczną, nie spieszymy się, dokładnie realizujemy projekty. Wspomagamy na wszystkich etapach produkcji każdy z pionów: reżyserski, producencki, operatorski. Nie mamy nic przeciwko, gdy reżyser przychodzi z kolegą operatorem i chce z nim robić krótkometrażowy film. Wtedy każdy z nich zdobywa doświadczenie. Studio stymuluje grupy twórcze stworzone ze znajomych ze szkoły. 
E.J.: I w ten sposób powstają zalążki firm producenckich. Debiutujący reżyser musi znaleźć producenta wykonawczego. Producentem może być każdy, kto ma zarejestrowaną firmę w dziedzinie filmu, również kolega ze szkoły po produkcji filmowej. Raz zdarzyło się, że młody twórca przyszedł z kolegą zajmującym się wideofilmowaniem i wtedy się nie zgodziłam.

Czy krótki metraż jest wizytówką młodego filmowca? Jakie jest jego znaczenie?
E.J.: Jeśli chce się zadebiutować pełnym metrażem, trzeba producentowi pokazać CV i swoje wcześniejsze dokonania. Nasze filmy nie są już szkolnymi pracami. Czasami dzwonią do mnie producenci seriali i pytają, kogo polecam do realizacji serialu. Wielu z nich przychodzi na premiery do kina Kultura i otrzymuje od nas wydawane raz w roku DVD. Myślę, że zrobione u nas filmy mogą być argumentem, że ktoś coś już potrafi.
J.K.: Obrazy trzydziestominutowe, tak jak powiedział w którymś z wywiadów Piotr Domalewski, są sprawdzianem umiejętności reżysera. „Trzydziestka” jest pierwszym krokiem w wejście do zawodu filmowego. Zależy nam nie tylko na tworzeniu wartości artystycznych, ale również edukacyjnych.
E.J.: W debiucie reżyser musi sprawdzić się z dużą ekipą i być samodzielny. Staje przed pokaźną grupą ludzi i odpowiada na tysiąc pytań, przygotowuje dokumentację, odpowiada za casting, pracuje z aktorami, montuje, udźwiękawia. Przechodzi wszystkie etapy, ale nie ma stuprocentowej odpowiedzialności, ma prawo do błędu. To jest bardzo pouczające.
J.K.: Następnym etapem jest kolaudacja. To ważny moment, ale nieingerujący w niezależność i styl autora. Później wszyscy spotykamy się na premierze, gdzie są krytycy i koledzy, a film podlega ich ocenie.

Wydaje się, że te doświadczenia są kluczowe w momencie wejścia w środowisko filmowe.
J.K.: Pozwalają one reżyserowi spotkać się po raz pierwszy z publicznością. Staramy się, aby reżyserzy uczestniczyli w Q&A po seansach. To jest dla nich duże doświadczenie. Ponadto zapewniamy im promocję w Polsce i za granicą. Dzięki temu film ma większą siłę oddziaływania.
E.J.: Młodzi twórcy nie spodziewają się, że ludzie będą w taki lub inny sposób reagować na ich pracę. Gdy ich nazwisko pojawi się na festiwalach, to film ma bardziej przetarty szlak. To też pomaga w dalszej drodze festiwalowej i kolejnych produkcjach. Kuba Czekaj z obrazem Ciemnego pokoju nie trzeba się bać odwiedził prawie wszystkie festiwale na świecie. A on nie jest jedyny.

A czy da się dostrzec talent młodego reżysera?

J.K.: Tak. Zawsze oglądam chronologicznie wszystkie wcześniejsze filmy reżysera. Przyglądam się, jak wygląda jego droga zawodowa i oczywiście rozmawiam z nim. Studio odkrywa talenty, bo na rynku nie jest łatwo przebić się z projektami. Dla nas ważna jest kontynuacja projektów Studia. W ramach programu „30 Minut” Bartek Konopka zrealizował "Trójkę do wzięcia", a potem pełnometrażowy debiut fabularny "Lęk wysokości", Maria Sadowska najpierw "Non stop kolor", następnie "Dzień kobiet", Kuba Czekaj "Ciemnego pokoju nie trzeba się bać" i później "Królewicza Olch", z kolei Piotr Domalewski przed "Cichą Nocą" wyreżyserował 60 kilo niczego. Według nas to właśnie jest idealna współpraca. W ten sposób przyspieszamy drogę do debiutu.

Co jest najważniejsze, aby powstał dobry debiut?
J.K.: Scenariusz.
E.J.: Talent.
E.J. i J.K.: Ciężka praca i szczęście.
J.K.: Młody człowiek musi mieć wolę działania. Wyczuć odpowiedni moment i poświęcić się całkowicie realizacji filmu. Czasami jest to trudne, ale sukces osiągają ci, którzy są gotowi. To kwestia wyrzeczeń. Masz otwarte wszystkie drzwi. Od ciebie zależy, jak to wykorzystasz. Sukces to poświęcenie.

Doskonałym przykładem jest Piotr Domalewski, który ciężko pracował, realizując "Cichą Noc". Dwa Złote Lwy, 10 Orłów dla "Cichej Nocy" to idealny prezent na 10. urodziny.

E.J.: To przyjemne. Największą zasługę ma w tym sukcesie Piotr Domalewski. My pomogliśmy mu w jego osiągnięciu, bo film to przecież praca zbiorowa. A wszystko stało się za sprawą pana Jerzego, który przyjął projekt. Wcześniej Piotr chodził do wielu producentów, ale oni nie często rzucają się na debiuty. Ich realizacja nie jest prosta. Teraz to wygląda fantastycznie – obraz otrzymał nagrody i wypadł świetnie w kinach – obejrzało go ponad 360 tys. widzów. "Cicha Noc" to ważny, szczery i bardzo dobry film.
J.K.: Niewątpliwie jest to symboliczny moment. Ukoronowanie 10 lat pracy. Studio jest otwarte na różne style, kierunki, kino społeczne, artystyczne i gatunkowe. Ważne, aby powstawały dobre filmy, a spektrum debiutantów było szerokie. 

Jerzy Kapuściński

Jak wygląda system finansowania Studia Munka?
E.J.: Studio Munka jest częścią Stowarzyszenia Filmowców Polskich, które nas wspiera finansowo. Dzięki temu możemy pozwolić młodym twórcom na ryzyko. Kilkanaście lat temu na Walnym Zjeździe członkowie podjęli decyzję, by 10 proc. dochodu z tantiem, spływających do Związku Autorów i Producentów Audiowizualnych, należącej do SFP organizacji zbiorowego zarządzania, kierowane było na tego typu działalność. Połowa budżetów filmów krótkometrażowych to pieniądze z SFP.
J.K.: Znajdujemy też nowych partnerów, m.in. regionalne fundusze filmowe – jak Warmińsko-Mazurski Fundusz Filmowy przy Cichej Nocy, czy telewizję CANAL+ .

Z Canal+ przygotowujecie dwie pierwsze „sześćdziesiątki” – Piotra Adamskiego i Bartosza Kruhlika.
E.J.: Obecnie trwają castingi i dokumentacja. Latem 2018 ruszają zdjęcia do obu filmów. „Sześćdziesiątki” służą wzmocnieniu debiutów pełnometrażowych. Z Canal+ współprodukujemy też debiuty. Pracujemy nad dwoma pełnometrażowymi debiutami: Karoliny Bielawskiej o Violetcie Villas – "Kolorowe łzy" i debiucie Sylwestra Jakimowa. Z kolei Ewa Bukowska zakończyła pracę nad "53 wojnami". Film pokażemy na jesieni. Ponadto, dzięki współpracy z M2 Films, w kinach w całej Polsce można po raz pierwszy oglądać polskie krótkie metraże ze Studia Munka, pokazywane i nagradzane na najważniejszych festiwalach.

Co może przyciągnąć młodych twórców do Studia Munka?

J.K.: Niezwykle ważna jest ciągłość. Do Studia przychodzą reżyserzy, którzy już zadebiutowali lub zrobili krótki film. Chcą porozmawiać lub skonsultować swoje projekty. Kontakty zostają na dłużej, bo stworzyliśmy przyjazną przestrzeń. Wspieramy ich w rozwoju kariery, zapraszamy do rad artystycznych, pokazujemy ich produkcje młodszym kolegom. Każdy może się do nas odezwać, przekonać nas swoim talentem oraz osiągnięciami, i zrobić z nami film.

Rozmawiał Marcin Radomski


Marcin Radomski / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP", 82/2018  23 marca 2019 12:44
Scroll