Baza / Produkcja
Baza / Produkcja
Irena Strzałkowska
fot. Shark Foto Studio/ SFP
Eurimages. Więcej odwagi, producenci!
Coraz śmielej sięgamy do kieszeni Funduszu Eurimages, coraz chętniej wchodzimy też w koprodukcje, ale moglibyśmy to czynić jeszcze częściej.
Przy okazji niedawnych, jubileuszowych obchodów 25-lecia Funduszu Eurimages, powstał wewnętrzny raport podsumowujący jego działalność. W ciągu ćwierćwiecza ta międzynarodowa instytucja, ze składek państw, będących jej członkami, dofinansowała ponad tysiąc projektów filmowych. Znajdują się wśród nich zarówno fabuły i dokumenty, które zrealizowali wielcy mistrzowie kina, ale także debiutanci, dopiero rozpoczynający swoją przygodę z X muzą. Podstawowy warunek otrzymania dotacji (do 17 proc. całego budżetu) był jeden: musiała to być międzynarodowa koprodukcja.

Pierwszym filmem dotowanych z Funduszu Eurimages była ''Rewolucja francuska'' w reżyserii Richarda Heffrona i Roberta Enrico z Andrzejem Sewerynem w roli Robespierre'a. Pierwszą produkcją z udziałem kapitału polskiego (w tym przypadku mniejszościowym) był węgierski ''Napad na urząd pocztowy'' Sandora Sotha, do którego zdjęcia zrobił Piotr Sobociński. Natomiast pierwszym polskim twórcą, który z powodzeniem ubiegał się o wsparcie z Eurimages, był Juliusz Machulski. Dofinansowanie otrzymał nakręcony przez niego w 1991 roku ''Szwadron''.

Co gwarantuje Fundusz? „Pieniądze na domknięcie budżetu. Przedstawiony projekt musi być koprodukcją europejską (wystarczy jeden partner z zagranicy). Najlepiej z zapewnioną dystrybucją kinową, telewizyjną, a nawet z zainteresowanym agentem sprzedaży międzynarodowej. Spełnienie ww. warunków, szczególnie na początku lat 90., było dość trudne dla naszych producentów, zwłaszcza że agencji sprzedaży wówczas u nas nie było” – przyznaje Irena Strzałkowska, przedstawicielka Polski w Funduszu Eurimages, który we wspomnianym zakresie, do pewnego stopnia, wszedł kompetencje agencji Film Polski, w czasach PRL-u reprezentującej interesy naszych produkcji filmowych na rynkach zagranicznych. Niestety, polscy producenci, szczególnie w latach 90. sięgali po ten instrument finansowego wsparcia stosunkowo rzadko. „Składaliśmy i nadal składamy za mało wniosków o dofinansowanie projektów” – ubolewa Irena Strzałkowska. Jako jeden z powodów wskazuje na nasze ciągłe obawy przed nadmierną europejską biurokracją.

Dlaczego warto zabiegać o wsparcie filmu z Funduszu, nawet jeśli jest się jego udziałowcem mniejszościowym (na poziomie 10 proc.)? Bo nierzadko (weźmy przykład Polski), mimo iż nie dajemy worka pieniędzy, to przy okazji „sprzedajemy” też profesjonalną ekipę (głównie operatorzy filmowi, scenografowie i aktorzy, ale także specjaliści z innych dziedzin). Możemy również zagwarantować kompleksową obsługę całego planu filmowego w sytuacji, gdy zdjęcia są realizowane w naszym kraju. Bywa, że te elementy wyceniane są na dużo wyższe kwoty niż własny wkład finansowy. Takim przykładem z ostatnich miesięcy jest belgijsko-francusko-polska koprodukcja ''Niewinne'' w reżyserii Anne Fontaine (budżet szacowany na ok. 25 mln zł). Zdjęcia do tego filmu były w całości kręcone w Polsce. W obsadzie znalazły się również gwiazdy naszej kinematografii (Agata Buzek, Agata Kulesza, Joanna Kulig), za scenografię odpowiadała Joanna Macha, a za kostiumy – Katarzyna Lewińska. Natomiast tzw. postprodukcja ma być już realizowana we Francji.

W ciągu minionego ćwierćwiecza Fundusz Eurimages dofinansował w sumie ponad 60 koprodukcji filmowych z polskim udziałem. To sukces czy porażka? – Były lata tłuste, kiedy dwa-trzy polskie filmy otrzymywały wsparcie, ale pamiętam też lata chude – bez żadnej produkcji z polskim udziałem – przyznaje Irena Strzałkowska. Zaraz jednak dodaje – Więcej jest filmów, które dostały dofinansowanie niż tych, które zostały, przez zbierający się co kwartał międzynarodowy komitet ekspertów, odrzucone. Szacunkowo: ok. 70 proc. zgłaszanych projektów otrzymało pieniądze na kontynuację produkcji, zaś ok. 30 proc. odpadło w procesie konkursowym, w jakim przyznawane jest wsparcie. Najbardziej owocne dla polskich producentów były lata 1992-1993, kiedy wsparcie otrzymało w sumie aż 13 fabuł i dokumentów, ale bardzo dobry był też 2013 rok (cztery fabuły). Trzeba bowiem pamiętać, że w latach 90. o pieniądze z funkcjonującego pod auspicjami Rady Europy Funduszu ubiegali się producenci z 19 państw członkowskich, a obecnie z aż 36 (!). Wśród szczęśliwców, którzy otrzymali wsparcie, są m.in.: Filip Bajon (''Lepiej być piękną i bogatą''), Dariusz Gajewski (''Lekcje pana Kuki''), Anna Kazejak (''Obietnica''), Krzysztof Kieślowski (trylogia ''Trzy kolory''), Wojciech Marczewski (''Weiser''), Jerzy Skolimowski (''Essential Killing'', "11 minut''), Andrzej Wajda (''Katyń''). W ramach analizy własnej działalności przedstawiciele Eurimages stworzyli też własną „galerię odrzuconych” za lata 2009-2013. Chodzi o filmy, które ubiegały się o wsparcie, zostały odrzucone, a mimo to powstały i zaistniały na różnych festiwalach międzynarodowych. Takich koprodukcji z udziałem polskiego kapitału jest podobno sześć.

Podsumowując działalność i efektywność Funduszu Eurimages Irena Strzałkowska z satysfakcją przyznaje, że w ciągu minionego ćwierćwiecza udało się wykształcić taki model dofinansowywania projektów filmowych, który dbając o wielokulturowość (międzynarodowe koprodukcje), nie stał się tzw. europuddingiem – chodziło o takie filmy, które łączyłby jedynie wspólny temat, historia lub bohater, a same w sobie byłyby tak naprawdę opowieściami o niczym. Tymczasem nawet ''Trzy kolory'' Kieślowskiego, które mimo iż nawiązywały do haseł rewolucji francuskiej, okazały się filmami szalenie uniwersalnymi  – zauważa Strzałkowska. Na pytanie o najbardziej spektakularny sukces, odpowiada krótko – zdecydowanie ''Ida'' Pawła Pawlikowskiego. Żaden inny dofinansowany przez nas film nie zdobył aż tylu nagród z Oscarem na czele.


Marcin Zawiśliński / Magazyn Filmowy SFP, 44/2015  27 września 2015 16:51
Scroll