Baza / Produkcja
Baza / Produkcja
Polski Film Fabularny 2008 – Raport „Magazynu Filmowego SFP”
Stało się. Produkcja polskich filmów fabularnych osiągnęła magiczną liczbę 40. Już po raz trzeci redakcja „Magazynu Filmowego SFP” przedstawia podsumowanie roku w polskim filmie fabularnym. Podsumowanie faktograficzno-budżetowo-ilościowe. Komentarz i ocenę subiektywną tradycyjnie zostawimy krytykom. Tym razem wyszły one spod pióra profesora Tadeusza Lubelskiego, autora świeżo wydanej „Historii kina polskiego”. Co zdarzyło się w polskiej fabule w 2008 roku?
Wydaje się, że z perspektywy lat filmowy rok 2008 w Polsce zapamiętamy dzięki kilku doniosłym wydarzeniom. Znacząco wzrosły budżety filmów, co odbiło się na generalnie wyższym poziomie jakościowym polskiej produkcji. „Katyń” otrzymał nominację do nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej, a „Piotruś i wilk” zdobył statuetkę Oscara. Zbiegło się to – jak na zamówienie – z rozpoczęciem obchodów jubileuszu 60-lecia polskiej animacji. Ruszyły Regionalne Fundusze Filmowe, i to na dobre, bo pierwsze dofinansowane z nich filmy otrzymały nagrody na festiwalu w Gdyni, w tym – tę najwyższą, Złote Lwy. SFP i KIPA rozpoczęły prace nad Narodowym Programem Cyfryzacji Kin. Środowiska artystyczne, w tym przede wszystkim najbardziej bojowe z nich – filmowcy, stoczyły walkę o media publiczne, która, w chwili oddawania „Magazynu” do druku, trwała w najlepsze. W ostatnim kwartale roku PISF ogłosił jubileusz 100-lecia polskiej fabuły, a także zrealizował pierwszy etap wielkiego projektu „Filmoteka Szkolna”.

Droga do Raju

Umówmy się: liczba 40 nie jest jeszcze przełomem. Na oficjalnej liście wyprodukowanych w zeszłym roku filmów jest 39 tytułów. A i tak do końca nie wiadomo, co zrobić z pełnometrażowymi offami, które – na przykład – zdobyły nagrody na ważnych festiwalach lub weszły czy wejdą do oficjalnej dystrybucji. Na naszej liście znalazły się też i takie tytuły. PISF corocznie musi podjąć decyzje, które z nich włącza do oficjalnej oferty polskiej kinematografii w wydawnictwie „New Polish Films”. A więc lista ta jest – i musi  być – mniej lub bardziej umowna.

W ocenie niektórych producentów rok 2008 jest przełomowy. „Na Festiwalu w Gdyni po raz pierwszy od wielu lat dało się odczuć wyraźne podniesienie jakości prezentowanych filmów” - mówi Michał Kwieciński, szef Akson Studio – „Filmy, zrobione za większe pieniądze, bardziej starannie, okazały się  po prostu lepsze i artystycznie, i technicznie. Widać, że przyszedł w końcu czas na spokojniejszą pracę twórców. Było to nieosiągalne, kiedy budżet filmu wynosił średnio 2,5 mln zł i trzeba było się w nim na siłę zmieścić. Obecnie filmy kosztują 4-5 mln zł, komercyjne – nawet więcej”. 

„Dla mnie ten rok był osobiście ważny i udany” - podsumowuje Kwieciński – „''Katyń'' otrzymał nominację do Oscara, byliśmy na rozdaniu nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej w Los Angeles i był to dla mnie niezwykły moment życiowy. W 2008 roku wyprodukowałem jeden film fabularny, <Drzazgi> Macieja Pieprzycy. Jego budżet jest co prawda jeszcze ze <starego rozdania>, na poziomie 2,5 mln, ale film otrzymał wiele nagród i przyniósł mi zawodową satysfakcję”.

Irena Strzałkowska (Studio Filmowe „Tor”) niechętnie mówi o przełomie: „Nie lubię tego słowa. W produkcji filmowej raz jest się na górze, raz na dole. Albo ma się pieniądze i zamknięte finansowanie, albo wciąż się czeka na zapięcie budżetu. Nam udało się wyprodukować dwa filmy (''Boisko bezdomnych''', ''Senność''), a w trzecim mieć udział jako koproducent (''Serce na dłoni''). Chociaż udział tych filmów w polskich i międzynarodowych festiwalach Studio ocenia korzystnie, to wyniki frekwencyjne w kinach mogłyby być lepsze”. 

Rzeczywiście, z frekwencją w kinach bywało różnie, choć na dwóch pierwszych miejscach znalazły się polskie hity: „Lejdis” (2,5 mln widzów) i „Nie kłam, kochanie” (1 mln 400 tys.). Znakomity wynik osiągnęło „Świadectwo” (1 mln) i „To nie tak jak myślisz, kotku” (ponad 800 tys.), a także inne komedie romantyczne, wciąż ulubiony gatunek filmowy Polaków. Niezłą lub przyzwoitą widownię miały także: „33 sceny z życia”, „Mała Moskwa” i „Senność”. Ale filmy te, a zwłaszcza zbierające świetne recenzje „Boisko bezdomnych”, miały o wiele większy potencjał rynkowy. Jednak – uświadommy to sobie – w 2008 roku w Polsce odbyło się 280 (!) premier kinowych. Do kina poszło 33,8 mln widzów (o 6 mln więcej niż w 2007), z czego 25% stanowili widzowie filmów polskich, podobnie jak w roku ubiegłym. Tort podzielony jest na bardzo wiele kawałków i wydaje się, że Polacy uszczknęli z niego najwięcej, jak się dało.


"Lejdis" w reż. Tomasza Koneckiego, fot. Robert Pałka/ Van Worden

Niezawodny system?


„Po zaledwie trzech latach funkcjonowania PISF-u i Ustawy o kinematografii, ten rok przyniósł realizację najważniejszych celów Instytutu” - uważa Kwieciński. Od pierwszego rozdania dofinansowań upłynęło zaledwie 2,5 roku, więc dopiero teraz tak naprawdę można ocenić skuteczność działań PISF-u. Obecnie powstaje bardzo dużo filmów. Już w trakcie festiwalu w Gdyni w realizacji było około 20. Dopiero przyszły rok przyniesie zdecydowany wzrost liczby produkowanych filmów, może nawet do 50. Selekcja na gdyńskim festiwalu zaostrzy się, co korzystnie wpłynie na jego poziom.

Po raz pierwszy w tym roku odeszliśmy od podawania sum dofinansowań z PISF, ile przyznano dotacji, na jakie sumy itp. Nie ma to znaczenia dla naszego raportu. Ważne, ile z tego wyprodukowano. A tutaj ciągle widać znaczącą różnicę – na poziomie ... procent. Nadal bowiem największy problem producenci mają z pozyskaniem drugiego źródła finansowania. Z jednej strony liczba źródeł finansowania się zwiększyła. „Niewątpliwie pozytywnym zjawiskiem, które dało się odczuć w 2008 roku, był większy niż dotychczas udział inwestorów prywatnych” - podsumowuje Michał Kwieciński – „Poza tym źródła pozostają te same: PISF, producenci prywatni i państwowi – studia filmowe, WFDiF, telewizje, zwłaszcza telewizja publiczna. Do tego dochodzą Regionalne Fundusze Filmowe, fantastyczna idea i wielka zasługa dyrektor Odorowicz. Ja sam zamierzam ubiegać się o dofinansowanie filmu z budżetu funduszu krakowskiego. Powiem więcej – jeśli uznam, że któryś z moich przyszłych projektów może powstać poza Warszawą, w regionie, gdzie funkcjonuje RFF, będę starał się tam lokować produkcję i zabiegać o dofinansowanie. Chętnie zrobię następny film w Sopocie, Białymstoku, Poznaniu czy we Wrocławiu”.

Powstanie Regionalnych Funduszy Filmowych po zaledwie trzech latach od podjęcia pierwszych kroków to niewątpliwie najbardziej spektakularny sukces PISF i KIPA w 2008 roku. Mniej spektakularne, ale także znaczące są zmiany w systemie funkcjonowania systemu dofinansowań i pracy ekspertów w PISF, choć tak naprawdę zaczną obowiązywać w 2009 roku.

„Nowe rozwiązania w regulaminie są efektem jesiennego spotkania dyrektor i pracowników Instytutu z ekspertami” - informuje biuro prasowe Instytutu – „Mają na celu zwiększyć transparentność i efektywność tego procesu, rozszerzyć przestrzeń wymiany opinii pomiędzy ekspertami oceniającymi dany projekt, PISF i wnioskodawcą oraz – poprzez zmiany w karcie oceny eksperckiej – położyć większy nacisk na wartości artystyczne ocenianego projektu”.
„Od tego roku ekspert ma obowiązkowo uczestniczy w spotkaniach komisji eksperckiej. Może również przedstawić swoje uwagi w formie recenzji krytycznej. Nie będzie już anonimowych kart eksperckich” - mówi Rafał Jankowski z biura prasowego PISF.

Co najbardziej interesuje producentów, to zwiększenie limitów kwotowych w Programie Operacyjnym Produkcja Filmowa. Na debiut reżyserski będzie można otrzymać do 1,5 mln zł, czyli o 500 tys. więcej niż do tej pory. Od 2006 roku kwoty przeznaczane przez PISF na produkcje filmów systematycznie wzrastają: w 2006 roku na filmy fabularne zarezerwowano 32,5 mln zł, rok później – 41,2 mln, w zeszłym roku – 66,2 mln zł. O połowę – do poziomu 15,7 mln - wzrosła alokacja na debiuty reżyserskie.

Wzrost jakościowy wiąże się ściśle ze wzrostem budżetów filmowych. Postanowiliśmy jednak nie obliczać średniego budżetu. Jaki ma sens zestawianie budżetów międzynarodowych koprodukcji Ozumi z niskobudżetowymi debiutami?

Nieruchomy poruszyciel

Z drugiej strony najbardziej pożądanym drugim źródłem finansowania jest telewizja: prywatna czy publiczna. W czerwcu 2009 roku na konferencji prasowej ówczesny prezes Andrzej Urbański oraz dyrektor Agencji Filmowej Sławomir Jóźwik przedstawili nowe założenia produkcji filmowej TVP SA, której procedury mają być „dostosowane do współczesnych wymogów nowoczesnej kinematografii”.

Mechanizm finansowania fabularnych filmów kinowych przez poszczególne anteny TVP wg słów prezesa Urbańskiego „wyczerpał już swoje możliwości, twórcy zasługują na nowoczesną obsługę, a ich filmy na skuteczną promocję i dystrybucję za granicą”. Decyzję o uruchomieniu produkcji podejmuje Zarząd TVP na podstawie wniosków i rekomendacji dyrektora Agencji Filmowej. Agencja ma pełnić rolę producencką, obejmującą pełny nadzór nad produkcją fabularnego filmu pełnometrażowego i mini serii od etapu developmentu do dystrybucji. Roczny budżet produkcji filmowej oszacowano na poziomie 25-27 mln zł. Dla porównania - w 2007 roku Telewizja Polska wydała na ten cel ok. 17 mln zł.

Wyniki ilościowe w 2008 roku nie powalają na łopatki, ale w końcu nie o to chodzi. Produkcja filmowa trwa długo i jeśli deklaracje TVP okażą się trwałą wartością, to dopiero w 2009 roku będziemy mogli ocenić skutki tych założeń.
W 2008 roku Telewizja Polska była producentem lub koproducentem 8 zakończonych filmów fabularnych, w tym tak znanych tytułów jak „Boisko bezdomnych”, „Drzazgi”, „Cztery noce z Anną”, „Mała Moskwa” czy „Rysa”.


"Rysa" w reż. Michała Rosy, fot. Film Polski

Współpraca z Telewizją Polską, która przyzwyczaiła już producentów do niespodziewanych i gwałtownych zmian personalnych, nadal bywa – choć nie zawsze – drogą wyboistą. Irena Strzałkowska nazywa ją wprost „drogą przez mękę”. Ale faktem jest, że trudno dziś wyobrazić sobie budżet artystycznego filmu na wysokim poziomie technicznym bez udziału telewizji publicznej.

Jeszcze nie wieczór

Irena Strzałkowska jako główne słabości polskiego filmu fabularnego wskazuje brak dostatecznej promocji międzynarodowej i - wciąż - trudności w pozyskaniu partnera zagranicznego. Zwraca uwagę na wyraźny przestój we współpracy polsko-francuskiej, mimo iż między naszymi krajami zawarta jest najstarsza umowa koprodukcyjna. Niemniej jednak ogólna liczba koprodukcji wzrasta – w ciągu ostatnich dwóch lat wyprodukowano ich 15, z mniejszym lub większym udziałem Polski. Zdecydowaną większość produkcji międzynarodowych z polskim udziałem wspiera PISF.

Jeszcze trudniej niż wyprodukować film z międzynarodowym kapitałem, jest spowodować, by kapitał międzynarodowy zainteresował się naszym filmem, kiedy ten już powstanie. „Polityka promocyjna jeszcze kuleje” - uważa Irena Strzałkowska – „Nie czujemy, że w interesie polskiego filmu działa agencja typu UniFrance Film. Nie można całej odpowiedzialności przerzucać na PISF, który w końcu nie do tego (jedynie) został powołany”. PISF wyznacza generalną strategię, dba o promocję oscarową, zabiega o udział polskich filmów w najważniejszych imprezach, wydaje promocyjne wydawnictwa: „Poland Film Production Guide” i „New Polish Films”. Irena Strzałkowska zastanawia się, czy nie powinno się w większym stopniu połączyć międzynarodowej promocji z działalnością Instytutu Adama Mickiewicza, może powinno się stworzyć osobną komórkę, która zajmowałaby się tylko tym i dzień po dniu obserwowałaby rynek, reagowała na zaproszenia na festiwale i w istocie spełniałaby rolę impresaryjną. Żaden producent nie ma takiej siły czy środków finansowych, by zainwestować w promocję swoich filmów i chodzić z nimi po wszystkich stacjach telewizyjnych.

„Oczywiście, producent nie powinien załamywać rąk. Aby zaistnieć na rynku międzynarodowym musi wykazywać się aktywnością. Ale sam po prostu nie ma szans” – dodaje Strzałkowska – „Gratuluję wszystkim kolegom, którym udało się pozyskać dobrych zagranicznych agentów, tak jak Andrzejowi Jakimowskiemu, którego <Sztuczki> były całkiem dobrze sprzedawane za granicą. Agent, który ma dobrą pozycję, jest obecny na najważniejszych targach, na każdym dużym festiwalu. Nie musimy się wstydzić naszych filmów. Wiele z nich można spokojnie pokazywać w telewizjach na całym świecie”.
Wszyscy zadają sobie pytanie, na ile dotknie nas kryzys finansowy, na ile odciągnie ludzi od kin, a pieniądze z rynku i z... Instytutu. „Nie wiemy, jak budżet PISF będzie wyglądał za rok” - zwraca uwagę Michał Kwieciński -  „Odczujemy bowiem skutki kryzysu. Zmaleją wpływy z reklam, a co za tym idzie, mniej pieniędzy wpłynie do PISF, może nawet o 20%. Telewizje, w tym zwłaszcza publiczna, ograniczą swoje inwestycje w filmy na rzecz produkcji seryjnej, typowo telewizyjnej. Odczujemy to za kilka miesięcy, kiedy przyjdzie czas na podpisywanie nowych umów”.

Wcale jednak nie jest pewne, czy wielka zapaść dotknie rynek kinowy. W październiku 2008 roku w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Moshe J. Greidinger, prezes Cinema City International, wydawał się dziwnie spokojny. Zapowiedział nawet kolejne inwestycje. Uważa, że za dwa, trzy lata przeciętny Polak będzie chodził do kina 1,8 – 2 razy do roku (obecnie 0,8). „Historia pokazuje, że część najlepszych chwil dla kin przypadała na czas recesji” – tłumaczy – „To prawda, że ludzie tną wydatki, kiedy jest źle, ale rynek się nieustannie bogaci, a ludzie nawet w czasie kryzysu potrzebują oddechu od codziennych spraw. Przeciętny człowiek nie przejmuje się ogromnymi spadkami na giełdzie, dopóki ma za co żyć i pracuje. Bez względu na to, czy rynek zwolni czy przyspieszy, normalne życie będzie się zawsze toczyć. A częścią normalnego życia jest rozrywka”.

Opinia krytyka

Barbara Hollender *

W kinach kasowe triumfy święciły, jak zawsze, głupawe opowiastki nafaszerowane efektami specjalnymi, ale jednocześnie filmowcy podjęli poważny dyskurs o kondycji świata ogarniętego kryzysem. (...) W ten nurt poważnego kina wpisali się także polscy filmowcy. Jednym z najważniejszych tytułów sezonu była „Rysa” Michała Rosy. Dzieło mądre, dotykające naszych najtrudniejszych spraw, opowiadające o polskiej lustracji: tragedii, jaką może spowodować samo podejrzenie o współpracę z SB, prawdziwe czy nie. Mocne i odważne kino psychologiczno-obyczajowe pokazała Małgorzata Szumowska. Jej „33 sceny z życia” to studium cierpienia. Obraz o śmierci i sile życia, drapieżny, przekraczający wszelkie bariery bezpieczeństwa. Szumowska z bliska przyjrzała się tej chwili w życiu człowieka, kiedy wszystko nagle się wali, a trzeba dalej żyć. Wydarzeniem artystycznym stał się powrót za kamerę po 17 latach milczenia Jerzego Skolimowskiego. Jego „Cztery noce z Anną” to delikatna, przewrotna i wyrafinowana historia obsesyjnej, ale czystej miłości, jaka rodzi się wśród brudu i nędzy codzienności. Film nawiązujący stylistyką do twórczości Skolimowskiego z lat 60., a jednocześnie nowoczesny, opowiadający – na przekór dzisiejszemu telenowelowemu czasowi – obrazem. Do tych trzech tytułów trzeba by dodać pełen zadumy nad przemijaniem i radością życia „Jeszcze nie wieczór” Jacka Bławuta czy optymistyczne „Boisko bezdomnych” Kasi Adamik.
Nie można nie odnotować sukcesów komedii romantycznych. Pogardzane przez krytyków, ściągnęły do kin tłumy. Dzięki nim udział rodzimej produkcji we wpływach z dystrybucji wyniósł 35 proc., a 2,5 mln widzów na „Lejdis” jest ogromnym sukcesem. Trzeba też docenić próby pogodzenia komercji z kinem artystycznym: nagrodzoną Złotymi Lwami w Gdyni „Małą Moskwę” Waldemara Krzystka – starannie zrealizowaną opowieść o romansie w systemie totalitarnym, jak również „Senność” Magdaleny Piekorz czy „Ile waży koń trojański?” Juliusza Machulskiego.
Reżyserzy ciągle narzekają, że nie przebijają się z wieloma projektami, brakuje pieniędzy na wymagające odpowiedniej oprawy filmy historyczne. Ale w końcu najciekawsze są dziś nie kosztowne kolubryny, lecz skromne obrazy odbijające niepokoje, obawy i tęsknoty współczesnych.

*Barbara Hollender, „Kino czasu trudnego, czyli reżyserzy prowadzą dyskurs o kondycji świata”, „Rzeczpospolita”, 22.12.2008

Dziękuję pani Iwonie Burzyńskiej, pani Irenie Strzałkowskiej, panu Michałowi Kwiecińskiemu, biuru prasowemu PISF i firmie Boxoffice.pl za pomoc w przygotowaniu artykułu.

W artykule wykorzystano dane z PISF, z portalu Bazafilmowa.pl oraz artykuł Magdaleny Lemańskiej „Kryzys nie zaszkodzi kinom”, „Rzeczpospolita”, 14.10.2008.



Anna Wróblewska / Magazyn Filmowy SFP 1/2009  3 października 2011 10:16
Scroll