Baza / Prawo i finanse
Baza / Prawo i finanse
Netia Off Camera. „Maryjki”, czyli jak zrobić film za niewielkie pieniądze i nie zwariować
"Lepiej za mniej, czyli mikrobudżet w praktyce" – to tytuł panelu na Off Camera Pro Industry. W spotkaniu, które odbyło się 1 maja 2018 roku w Międzynarodowym Centrum Kultury, wzięli udział twórcy filmu „Maryjki”: reżyserka Daria Woszek (autorka nagrodzonego w Gdyni „Hycla”), producent Jan Pawlicki (Jutrzenka Studio), scenarzystka Aleksandra Świerk oraz współorganizatorka warsztatów developmentowych „Less Is More” i przedstawicielka Krakow Film Commission Natalia Woda.
Rozmowa o pieniądzach zawsze rozpala. Jak się okazuje, także o małych pieniądzach. Spotkanie zorganizowane przez Joannę Szymańską w ramach  Netia Off Camera Industry zainspirowało nas do tego, by przyjrzeć się pewnym podstawowym pojęciom, które padały podczas emocjonującej dyskusji.

Plan "Maryjek", fot. Daria Woszek, Michal pukowiec, fot. Tomasz Herman

Mikrobudżet a PISF, KIPA, SFP

Słowa "mikrobudżet" używa się na polskim gruncie od niedawna. Filmów mikrobudżetowych nie należy mylić z filmami offowymi ani amatorskimi.

Dzisiaj trudno jeszcze zdecydować, od jakiego budżetu "kończy się" film mikrobudżetowy i "zaczyna" niskobudżetowy. Goście panelu skłaniali się ku granicy górnej mniej więcej półtora miliona złotych. Ale trudno mówić o ścisłych granicach, jeśli samo pojęcie używane jest na polskim rynku dopiero od kilku lat. W 2016 roku wystartował w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej pilotażowy program finansowania filmów mikrobudżetowych. Jak podkreśla Joanna Szymańska,  inicjatorem tego programu była Sekcja Młodych Producentów KIPA, która walczyła o jego wprowadzenie od 2015 roku.

Dyrektor PISF Radosław Śmigulski zapowiada rozwinięcie programu mikrobudżetów, w Programach Operacyjnych na 2018 rok na razie przeznaczono na ten cel 1,4 mln zł. Według założeń Programów PISF, o finansowanie z tej puli mogą ubiegać się filmy autorskie określone jako trudne. Dofinansowanie na film wynosi do 700 000 zł, w kwocie nie przekraczającej 70 proc budżetu produkcji netto. Tyle w dokumentach. Dyrektor chętnie opowiada o swojej wizji programu. „Mówimy tu o pieniądzach rzędu 500–600 tys. na film -  Nie jest to oczywiście suma duża, ale pozwala zrealizować debiut rok, dwa lata po zakończeniu szkoły. Zakładam, że będą to obrazy o tematyce współczesnej, pokazujące świat oczami młodych ludzi. Projekty oceni komisja złożona z dziesięciu osób. Dzięki programowi mikrobudżetów będzie powstawało sześć – siedem fabuł rocznie. Plus dwa, trzy dokumenty i dwie animacje”. mówił w wywiadzie dla Barbary Hollender („Rzeczpospolita”).


Joanna Szymańska, Aleksandra Świerk, fot. Filip Radwański / Netia OFF Camera


Jak więc widać, pojęcie mikrobudżetu nadal nie jest sprecyzowane. Producentka i członkini Rady PISF Joanna Szymańska zwróciła uwagę na konieczność przyjęcia jasnych kryteriów i definicji w odniesieniu do finansowania publicznego dla takich produkcji. Sekcja Młodych Producentów KIPA stara się o wyróżnienie w PO PISF  kategorii filmu niskobudżetowego. Taki rodzaj filmu – jako film „trudny” - mógłby starać się o większe dofinansowanie niż 50 proc. Sekcja proponuje, aby była to osobna  kategoria filmu w Programie Operacyjnym Produkcja Filmowa. Budżet filmu wynosić ma maksymalnie 2 miliony zł. Wedle założeń projektu, filmy niskobudżetowe to kategoria dla pełnometrażowych filmów fabularnych, które są możliwe do zrealizowania w reżimie ograniczonego budżetu, czyli wyróżnikiem jest pomysł na film (inscenizację, sposób realizacji) oraz koszt produkcji, a nie np. fakt debiutu reżysera. Beneficjentami takich dofinansowań byliby producenci i twórcy, którzy myślą o realizacji filmu w sposób twórczy, ekonomiczny i są otwarci na kreatywne rozwiązania artystyczne. Alokacja ta byłaby otwarta także dla tych, którzy z jakichś powodów nie mogą skorzystać z opcji mikrobudżetów (np. nie są absolwentami szkoły filmowej, zrealizowali już debiut etc.) oraz dla wszystkich twórców, którzy mają pomysł na film niskobudżetowy. Projekt przewiduje, że PISF nie może przyznać mniej niż 80 proc. wnioskowanej kwoty (zasada „albo wszystko albo nic”) i do 90 proc. budżetu filmu lub 1 mln zł. Ułatwieniem dla producentów byłaby rezygnacja z wymogu kopii światłoczułej 35mm.

Nie należy również mylić filmów mikrobudżetowych z filmami telewizyjnymi, z reguły tańszymi, których głównym polem eksploatacji jest telewizja. Jak zauważył Jan Pawlicki, ten świetny gatunek filmowy obecnie niemal całkowicie zanikł. W 2017 roku ruszyła pierwsza edycja prowadzonego przez Studio Munka SFP. Programu "60 Minut". Warto jednak zauważyć, że nie jest to program produkcji filmów mikrobudżetowych, ale stricte filmów telewizyjnych. Jak mówi pomysłodawca programu Jerzy Kapuściński, jest to nawiązanie do tradycji prowadzonego przez TVP programu „Pokolenie 2000”, w ramach którego na początku XXI wieku powstały takie filmy, jak m.in. „Moje pieczone kurczaki” Iwony Siekierzyńskiej, „Inferno” Macieja Pieprzycy, „Moje miasto” Marka Lechkiego czy „Bellissima” Artura Urbańskiego. Partnerem i koproducentem filmów realizowanych w ramach programu jest telewizja Canal+ . Pierwsze filmy w ramach tego programu zrealizują Piotr Adamski i Bartosz Kruhlik. Budżet każdej „sześćdziesiątki” wynosić będzie około jednego miliona złotych brutto. Tytuły wyprodukowane w ramach programu będą przed wszystkim emitowane w telewizji, choć planowane są także premiery kinowe. Tegoroczna edycja ma charakter pilotażowy – jeśli format i założenia się sprawdzą, Studio Munka przewiduje kontynuację programu przez kolejne lata.

Wątek filmów mikrobudżetowych będzie wracał w dyskusjach i publikacjach branżowych – i ze względu na zainteresowanie tą formą PISF, jak i na rosnącą popularnością programów popularyzujących ideę niskiego budżetu. W ocenie Jerzego Kapuścińskiego, jednym z pierwszych pełnometrażowych kinowych filmów mikrobudżetowych jest „Warszawa”. Z pomysłem realizacji tego filmu  przyszli do Jerzego Kapuścińskiego (wówczas w TVP 2) Janusz Kijowski, szef Studia im. Karola Irzykowskiego i reżyser Dariusz Gajewski. Połączone wkłady własne Studia i TVP złożyły się na skromny budżet filmu, który w 2003 roku otrzymał Złote Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.  Bardzo udanymi przykładami filmów o bardzo niskim budżecie, a które odniosły sukces artystyczny, są „Małe stłuczki” Aleksandry Gowin i Ireneusza Grzyba oraz „Noc Walpurgii” Marcina Bortkiewicza, których budżet wynikowy zamknął się w okolicy 900 000 zł. , z czego PISF dofinansował mniej więcej 45 proc. Są to filmy bardzo starannie zrealizowane, z wyrazistą koncepcją realizacyjną. Mikrobudżety to przede wszystkim debiuty, dlatego ta forma finansowania zainteresuje filmowców u progu swojej drogi zawodowej.


Aleksandra Świerk, Daria Woszek, Jan Pawlicki, Natalia Woda, fot. Filip Radwański / Netia OFF Camera

„Maryjki” czyli Nowy Model Produkcji
Maryjki” Darii Woszek to przykład pełnometrażowego filmu profesjonalnego zrealizowanego niewielkimi środkami finansowymi. Producenci podkreślają, że „Maryjki” nie są filmem mikrobudżetowym, ta nazwa nie przystaje do charakteru projektu. Używają określenia "Nowy Model Produkcji".  Na czym on polega? To  sposób myślenia o projekcie filmowym. Jak od samego początku budować historię, by dało się ją opowiedzieć mając założony konkretny niewielki budżet – wyjaśniła reżyserka. - Z punktu widzenia producenta wcale nie chodzi o to, żeby wydać jak najmniej. W modelu europejskim jesteśmy skazani na finansowanie publiczne – mówi producent Jan Pawlicki. – dlatego producenci często w ogóle nie myślą o optymalizacji kosztów – wręcz przeciwnie. Budżety są „nadmuchiwane” by zarobić na samej produkcji. W filmie „Maryjki” dążymy do bilansu efektu artystycznego i walorów komercyjnych. Czyli chcemy stworzyć film wysokiej jakości, który będzie mógł jednocześnie przynieść istotne wpływy z dystrybucji.  Dlatego istnieje pewien pułap kosztów, których nie możemy przekroczyć, jeśli myślimy o uzyskaniu zwrotu, by móc inwestować w kolejne projekty.  

- W Polsce często mówi się o tym, że producent „zarabia na produkcji” - mówi Daria Woszek - Reżyserzy rozumieją to w ten sposób, że producent nie powinien sobie wypłacać wynagrodzenia za produkcję. Jest naprawdę ważne, żeby podkreślić, że producent ma prawo do wynagrodzenia tak jak reżyser czy scenarzysta, a nie powinien go zdobywać kosztem budżetu filmu.

Producenci „Maryjek” są przekonani, że nawet autorski film fabularny może „wyjść na zero” lub nawet przynieść dochody, co w dystrybucji artystycznych filmów europejskich jest nadal wyzwaniem. Aby jednak osiągnąć ten efekt, należy od początku myśleć o projekcie jako o realizowanym we wspomnianym Nowym Modelu Produkcji. To nie jest sytuacja, w której producent tnie koszty, bo nie udało mu się pozyskać całości finansowania. W efekcie powstaje film okaleczony, daleki od założonej wizji reżysera.

- Kluczowa jest tu historia – mówiła Daria Woszek. - Skupiliśmy się na tym, w jaki sposób ją opowiedzieć. Czy dana scena jest niezbędna dla budowania postaci? Czy to jest na pewno konieczne? - To nie ograniczenia, ale dyscyplina – podkreślił Jan Pawlicki.  - Jeśli dotrze się już do idei projektu, może się okazać, że założone na wstępie sceny wcale nie są niezbędne – dzieli się swoim doświadczeniem scenarzystka filmu Aleksandra Świerk.
 

Aleksandra Świerk, Daria Woszek, Filip Radwański / Netia OFF Camera

Producenci zdecydowali się na budowę dekoracji.  Paradoksalnie, wynajęte wnętrza mogą opóźniać realizację filmu, wymuszają przestoje, przerzuty, czas zabiera rozkładanie sprzętu i zwijanie. Tymczasem w dekoracji filmowcy mogą pracować „jednym tchem”, maksymalnie wykorzystać dni zdjęciowe. - W produkcjach niskobudżetowych produkuje się po prostu tanio, w modelu, który nazywamy Nowy Model Produkcji, rozsądnie wydaje się pieniądze. To nie tylko oszczędzanie, ale przede wszystkim dbałość o wysoką jakość filmu – komentuje Marcin Lech, jeden z producentów filmu. Tak na marginesie, dni zdjęciowych wcale nie jest tak mało – 27.

Twórcy „Maryjek” zgodnie przyznają, że ogromnie pomocne okazały się dla nich warsztaty Less Is More, prowadzone m.in. przez reprezentującą ten program Natalię Wodę z regionalnej komisji filmowej w Krakowie. Less Is More to program  skierowany do młodych filmowców, twórców z niewielkim dorobkiem artystycznym, zainteresowanych wyprodukowaniem niskobudżetowego filmu fabularnego. Program składa się z serii warsztatów odbywających się między marcem a październikiem 2018 roku  we Francji, Rumunii i w Polsce. Pomiędzy warsztatami odbywają się sesje online zapewniające regularną opiekę nad projektami. Oprócz opracowania rzeczywistego scenariusza projekt obejmuje spotkania z potencjalnymi producentami lub współproducentami, z partnerami finansowymi.

Zdjęcia do „Maryjek” rozpoczną się  latem 2018 roku. Premiera filmu przewidziana jest na  wiosnę 2019 roku.


Anna Wróblewska / artykuł redakcyjny  11 maja 2018 10:38
Scroll