Baza / Prawo i finanse
Baza / Prawo i finanse
fot. Kuba Kiljan / Kuźnia Zdjęć
Fuksiewicz: Jak obronić europejskie kinematografie?
O terytorializacji i swobodzie konkurencji, czyli o sprzecznych interesach oraz kontrowersyjnych umowach licencyjnych w dobie internetu, który staje się główną platformą eksploatacji filmów.
Kiedy w czerwcu 2014 roku sześć wielkich amerykańskich studiów filmowych tzw. majors podpisywało z brytyjską płatną telewizją Sky UK kilkuletni ramowy kontrakt na sprzedaż pakietów filmów i seriali, miało to być standardową umową, jakich co roku zawiera się w Europie, a także na świecie kilkadziesiąt, jeżeli nie setki. Sky UK zobowiązywało się do sprzedawania abonamentu wyłącznie mieszkańcom Zjednoczonego Królestwa i Irlandii – na te dwa terytoria opiewał kontrakt – a z kolei majors zobowiązywali się do zawierania identycznych klauzul w umowach z innymi krajami. Cel był oczywisty – chodzi w takich kontraktach o to, by telewizje ograniczały swój zasięg do terytorium (i dodajmy: na okres czasu), na które sprzedawana jest licencja, i by nie podbierano sobie wzajemnie widzów, w tym wypadku abonentów. Te zasady określone są mianem terytorializacji.

Trochę jak grom z jasnego nieba spadła więc wiadomość, że Komisja Europejska oprotestowała ten kontrakt i zaskarżyła go do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS), wytaczając działo największego kalibru: miał on być naruszeniem fundamentalnej zasady Unii Europejskiej, czyli swobodnej konkurencji, oraz dodatkowo, być niezgodny z polityką Jednolitego Rynku Cyfrowego (DSM). Nie znaczy to, że KE, a dodajmy, że również odpowiednie komisje Parlamentu Europejskiego nie wiedziały wcześniej o praktyce terytorializacji, i że nie zauważały tego, co nazwały później zmową przeciwko konkurencyjności. Po prostu sprawa uważana uprzednio za marginalną, nabrała kapitalnego znaczenia, gdy coraz większą rolę jako nośnik treści audiowizualnych zaczął odgrywać internet. Na forum Grupy Roboczej Rady UE ds. Własności Intelektualnej oraz Grupy Roboczej Rady UE ds. Audiowizualnych trwa cykl konsultacji na temat nowelizacji Dyrektywy o audiowizualnych usługach medialnych oraz Dyrektywy w sprawie koordynacji niektórych zasad dotyczących prawa autorskiego oraz praw pokrewnych stosowanych w odniesieniu do przekazu satelitarnego oraz retransmisji drogą kablową (Dyrektywy Satelitarno-Kablowej).

Sprawa licencji terytorialnych pojawia się również w debatach w Parlamencie Europejskim nad „Projektem Rozporządzenia dotyczącego zwalczania nieuzasadnionego blokowania geograficznego i innych form dyskryminacji z uwagi na przynależność państwową klientów, ich miejsce zamieszkania lub miejsce prowadzenia działalności na rynku wewnętrznym”, zaś w trakcie obrad odnośnych Komisji PE ujawniły się silne naciski na przyjęcie rozwiązań będących fundamentalnym zagrożeniem dla całego systemu finansowania kinematografii.

W ramach konsultacji w obronie licencji terytorialnych występuje EFADs (European Film Agency Directors), stowarzyszenie grupujące instytuty filmowe 28 krajów unijnych – plus Szwajcaria, Norwegia i Islandia (PISF oczywiście jest członkiem). EFADs zajmuje się przede wszystkim lobbingiem w instytucjach unijnych, starając się wpływać na procedowane dyrektywy i regulacje, tak aby były one zgodne z interesem europejskich kinematografii, a także zabiera głos w konsultacjach i inicjuje debaty. Działają w nim grupy robocze na temat cyfryzacji, prawa autorskiego, edukacji filmowej oraz think tank analizujący wyzwania stojące przed kinem i szerzej, kreatywnym przemysłem audiowizualnym. Współpracuje w tych sprawach ze stowarzyszeniami europejskich reżyserów (FERA), dystrybutorów i operatorów sal. Dziś batalia rozgrywa się wokół kontraktu Sky UK. EFADs występuje i zyskuje status zainteresowanej trzeciej strony w procesie przed ETS. Podobny status uzyskuje kilka instytutów, w tym Francja (CNC), Niemcy (FFA), Wielka Brytania (BFI) a także PISF. Dodatkowo francuski Canal Plus pozywa KE ponieważ jeden z szóstki majors, Paramount, wyłamał się i jednostronnie zgodził na rezygnację z licencji terytorialnych.

Instytuty zrzeszone w EFADs wspierają europejską kinematografię rocznie 3 milionami euro poprzez bezpośrednie dofinansowania i ulgi podatkowe.

Jednolity Rynek Cyfrowy i zakaz blokowania geograficznego są bezwarunkowym priorytetem KE w tej kadencji, a główną siłą sprawczą jest wiceprzewodniczący Komisji, estoński komisarz Andrus Ansip, były premier rządu, który uczynił z Estonii kraj przodujący w dziedzinie zastosowań cyfrowych. Oczywiście nikt nie neguje potrzeby jednolitego rynku przy sprowadzaniu z innych krajów samochodów, komputerów czy butów, jednakże utwory audiowizualne powinny być z tego wyłączone. „Otóż nie – powiada wiceprzewodniczący Ansip – kiedy ja przebywam w Brukseli, moja żona musi mieć prawo oglądania tu tych samych programów co w Tallinie i wszelkie blokady geograficzne powinny być zniesione”.

Tu widać, że chodzi bardziej o dostęp do filmów w internecie, który staje się bodaj czy nie główną platformą eksploatacji, i gdzie pojawili się tak potężni globalni gracze, jak Netflix, Amazon czy ShowMax. Sprawa Sky UK to dla obu stron zasadniczy precedens, który w przypadku dania przez Trybunał racji Komisji zburzyłby całą architekturę finansowania kinematografii.

Tak jak to ma miejsce w dystrybucji tradycyjnej, tak eksploatacja on-line (transakcyjne VOD, TVOD, oraz abonamentowe SVOD) powinna być rezultatem kontraktu licencyjnego zawartego przez dostarczyciela usług internetowych (Internet Service Providers, ISP) z posiadaczem praw, na dany okres i na dane terytorium. Jest bowiem rzeczą oczywistą, przypomina EFADs, że bez gwarancji zwrotu poniesionych nakładów i zysku, nie będzie możliwe zaangażowanie się koproducentów i dystrybutorów przede wszystkim na etapie gromadzenia środków. Zmniejszy się liczba produkcji, a najbardziej ucierpią filmy artystyczne, mali niezależni producenci i mniejsze kinematografie. Nawet jeżeli takie filmy powstaną, to przy jednolitej paneuropejskiej licencji wyeliminowani zostaną mali i średni ambitni dystrybutorzy, znający swój lokalny rynek i potrafiący trafić do swojej publiczności, a zyskają wielkie korporacje nastawione przede wszystkim na anglojęzyczną komercję. Słuszna w swoim założeniu idea dostępności wartościowej artystycznie twórczości filmowej dla wszystkich obywateli Unii, zamieni się w swoje przeciwieństwo, gdy wyschnie rynkowe źródło finansowania tej twórczości.
W wyniku konsultacji, Komisja idzie na kompromis w kwestii terytorializacji, proponując, by zakazane zostało prowadzenie aktywnej akwizycji poza granicami określonymi w licencji (no cross-border acces), natomiast wymaga, aby nie odmawiać dostępu osobom, które tego zażądają (passive sales), co jest trudne do przyjęcia. Co innego wymóg, aby osoby podróżujące po Europie lub pracujące chwilowo za granicą, mogły wszędzie oglądać programy, do których mają dostęp w kraju zamieszkania (portability). W tym wypadku należy jednak ściśle określić okres tymczasowego pobytu za granicą oraz sposoby weryfikacji.

Obok terytorializacji istnieje jednak drugi sporny temat, a mianowicie zasada kraju pochodzenia. Tu chodzi o pieniądze, i to poważne, a mianowicie o to, by giganci internetowi, jak choćby wspomniany Netflix, łożyli na kinematografie w takim samym stopniu, co kina, operatorzy kablówek i platform satelitarnych czy też telewizje. Aktualnie bowiem wystarczy, by zarejestrowali się oni w kraju unijnym, gdzie taka opłata jest najmniejsza, lub w ogóle nie jest wymagana, by swobodnie operować na obszarze całej Unii. EFADs postuluje więc zasadę kraju docelowego, to jest kraju, do którego adresowane są programy, i z którego pochodzą zarabiane przez dostawcę pieniądze, czy to w formie abonamentu, czy też opłaty transakcyjnej.

Inne niebezpieczeństwo, jakie związane jest z zasadą kraju pochodzenia polega na tym, że film, lub program audiowizualny, do którego licencja została zakupiona na obszar określonego kraju stawałby się automatycznie dostępny odbiorcom na obszarze pozostałych 27 krajów. Na krótką metę byłoby to korzystne dla odbiorców, stąd poparcie zasady kraju pochodzenia przez niektóre organizacje konsumenckie. Na dłuższą metę mogłoby to stać się zabójcze dla przemysłu audiowizualnego – ponieważ, po pierwsze, byłoby to obejściem tylnymi drzwiami zasady terytorialności, a po drugie doprowadziłoby do drastycznej zwyżki cen na licencje programowe, ponieważ sprzedając licencję na określony kraj, producent, agent sprzedaży czy dystrybutor podnosiłby cenę, aby wynagrodzić sobie utratę potencjalnych zysków z innych terytoriów.

Pomimo że w wyniku konsultacji środowiskowych KE przyjęła w końcu kompromisową propozycję, aby wyłączyć z zapisów projektu Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego utwory audiowizualne i inne, do których dostęp chroniony jest prawem autorskim, sprzeciwia się temu większość członków i sprawozdawców komisji PE. Proponują odrzucić to wyłączenie, lub przynajmniej utrzymać je tylko na dwa lata, a następnie poddać ponownej ewaluacji. Sprawa pozostaje więc otwarta, a proces w sprawie Sky UK trwa nadal.


Jacek Fuksiewicz / "Magazyn Filmowy. Pismo SFP" 75, 2017  20 lutego 2018 00:13
Scroll